- Jak ci minął dzień? - Spytała Jaye z udawanym zainteresowaniem Aleca, który właśnie wszedł do pokoju hotelowego.
- Cudownie! Poznałem jakąś Francuzkę. - Powiedział i zabawnie poruszył brwiami. Dziewczyna położyła swoją torbę na kolanach i wyciągnęła z niej portfel.
- Wiesz co to jest? - Powiedziała z wyrzutem.
- Portfel? - Spytał lekko zdezorientowany Alec i odłożył mapę na toaletkę.
- A wiesz co było w środku? - Potrząsnęła teatralnie portfelem i nie zważając na głupią minę Aleca i brak odpowiedzi, wyciągnęła zawieszkę w kształcie motylka z jednej z przegródek i krzyknęła:
- Jakim cudem to znalazło się w moim portfelu!?
- Mówiłem ci. Zawsze krok przed tobą. - Przelotnie rzucił na mnie okiem i usiadł w fotelu, włączając telewizor.
- Palant. - Syknęła Jaye i położyła zawieszkę na szafkę nocną. Znalazła ją po tej chorej wizji, kiedy nie wiedziała co ze sobą zrobić. Otworzyła torebkę i wyjęła portfel, kiedy wyleciała z niego ta zawieszka. Przykryła się kołdrą, próbując zasnąć. Liczyła owce, litery w imionach, próbowała się wyłączyć, ale jej mózg jak na złość kompletnie ześwirował i nie potrafiła się na niczym konkretnym skupić. Rzuciła poduszką w Aleca. Miała pewien pomysł, ale musiała zwerbować go do pomocy.
- Hej! - Krzyknął zaskoczony Alec i wyciągnął słuchawki z uszu.
- Potrzebuję pomocy. - Powiedziała i pokazała mu zawieszkę.
- Mam tylko zapisywać co się dzieje? - Spytał trzymając notes i ulubiony, fioletowy długopis blondynki.
- Tak. Ja założę zawieszkę, a ty po prostu piszesz. - Powiedziała i zaczepiła zawieszkę na łańcuszek.
- Nic się nie dzieje. - Powiedział przestraszony Alec i rozejrzał się dookoła, jakby szukając strasznego potwora, który zaraz wyjdzie z szafy i oderwie im obojgu głowę.
- Przecież już raz widziałeś ten atak. - Alec pokiwał przecząco głową i mruknął coś speszony o tym, że w ogóle nie patrzył. Jaye zaśmiała się cicho i chciała coś powiedzieć, ale poczuła dziwne mrowienie w podbrzuszu, a następne co zapamiętała to przerażony wzrok Aleca, kiedy ją łapał.
Przetarła oczy i spojrzała na blondyna, który patrzył się w okno i bujając się lekko powtarzał:
- Piętnaście dni minie całych, nim o tragedii dowie się świat cały. Ratuj się ktokolwiek może, bo wyrok śmierci nie ukorze. - Podeszła do niego powoli i cicho spytała:
- Alec, co się dzieje? - Blondyn podskoczył przestraszony i uśmiechnął się delikatnie.
- Dobrze się czujesz? - Dziewczyna usłyszała lekko drżący głos Aleca i pokiwała twierdząco głową, obejmując jego zimną jak lód dłoń. Spojrzała na bransoletkę, przy której wisiały teraz dwie zawieszki - motylek i śnieżynka.
- A, więc co sobie zapisałeś? - Spytała, chwytając gęsto zapisaną karteczkę.
- "Jej piękne oczy"? Serio, Alec? - Spytała ze śmiechem, machając przed nim wyrwaną kartką z notesu.
- To nie jest o tobie. Druga strona, blondi. - Prychnął Alec i wyrwał jej kartkę z dłoni, podając ją dobrą stroną, na której zapisane były tylko dwa zdania, które minutę temu powtarzał.
- Tylko tyle? - Spytała, wzdychając ciężko i siadając z powrotem na łóżku.
- Przepraszam. - Szepnął blondyn i wyszedł z pokoju. Jaye uznała, ze zbyt wiele razy uciekał prze problemami, a teraz, kiedy już został w to wplątany, nie pozwoli mu od tego tak łatwo uciec.Od teraz siedzieli w tym razem, czy tego chce czy nie - to już nie jest jego wybór. Ubrała szybko przewiewną kurtkę, trampki i w biegu chwytając torebkę, wyskoczyła z pokoju.
- Wiesz coś? - Usłyszała dziewczęcy głos za rogiem hotelu. Wyjrzała delikatnie zza budynku i ujrzała Aleca z jakąś czarnowłosą dziewczyną. Miała około 17 lat, długie do pasa włosy i ciemne oczy. Zaraz do głowy przyszła jej dziewczyna, którą opisywał mi Alec, ale to by było kompletnie niedorzeczne. W oczach Jaye Alec nie był na tyle głupi, żeby wciąż się z nią spotykać. On nie mógł... Był dobry, choć za wszelką cenę chciał udowodnić, ze tak nie jest.
- Domyśla się czegoś? - Ponowny głos dziewczyny, tym bardziej nieco ostrzejszy i głośniejszy. Jaye spojrzała na Aleca, który przecząco pokręcił głową. Nie widziała wyrazu jego twarzy, ale podejrzewała, że raczej się nie uśmiechał. Po chwili usłyszała drwiący śmiech dziewczyny i zdanie pogardliwie wypowiedziane w stronę blondyna:
- Nie mów, że się w niej zakochałeś? Przecież to ja byłam tą, która cię uwolniła, nie pamiętasz już? - Alec splunął na ziemię i krzyknął:
- Zamknęłaś mnie w klatce bez wyjścia! - Ujrzała jeszcze tylko gorzko śmiejącą się dziewczynę, gdy poczuła czyjąś dłoń na swojej twarzy. Wiedziała, że zaczyna brakować jej tchu i już po chwili widziała tylko ciemność.
- Nieładnie tak podsłuchiwać. - Usłyszała czyjś szept. Otworzyła delikatnie oczy i ujrzała roześmianą twarz Erica. Chciała coś powiedzieć, ale do buzi wciśnięto jej nasączoną wodą ścierkę, a ręce i nogi miała zakneblowane grubym sznurem.
- Oj biedna, biedna. Nie masz co się szarpać. I tak się nie wydostaniesz. - Powiedział i przejechał dłonią po wewnętrznej stronie jej uda. Jaye spojrzała przerażona w stronę drzwi, czekając aż ktoś w magiczny sposób wbiegnie o pokoju, dokładnie tak jak w filmach, jednym ruchem pokona Erica, uwolni ją i wszystko skończy się dobrze. W zamian usłyszała tylko gorzki śmiech Erica, po czym spojrzała w jego czarne oczy z czystą nienawiścią wymalowaną na twarzy. Po chwili poczuła jak jego ręka kieruje się w stronę górnych guziczków lekko już rozpiętej koszuli. Eric chciał, żeby dziewczyna widziała każdy jego kolejny krok, który zaraz wykona. Chciał zobaczyć jej ciało, chciał ją poczuć. Nie mógł znieść samego widoku i faktu, że ona wygląda tak samo jak jego ukochana. Męczyło go to. Dziewczyna zaczęła się szarpać i rzucać, choć wywoływało to ogromną falę bólu. Nagle do pomieszczenia wbiegł Alec, krzycząc coś do Erica, który mimo wszystko wciąż był w doskonałym humorze.
- Zostaw ją w spokoju! - Krzyknął Alec podtrzymując się drzwi. Eric spojrzał na Jaye lekko zdziwiony i wyciągnął jej szmatkę z ust, na co ona mocno zaciągnęła się powietrzem.
- Kutas! - Krzyknęła, a roześmiany Eric, widząc wyraz jej twarzy, powiedział:
- Wciąż na swoim miejscu. - Alec prychnął i podszedł do Erica, stając z nim twarzą w twarz. Do tej pory Jaye nie zwróciła na to uwagi, ze byli mniej więcej w tym samym wzroście, choć Eric wydawał się nieco potężniejszy.
- Jeśli twoja ręka jeszcze raz zbliży się do Jaye, to już niedługo pozostanie na swoim miejscu. - Eric spojrzał się na dziewczynę przerażony i powiedział:
- Demoralizujesz mi, Aleca, blondyneczko. - Roześmiał się w głos i jednym, zgrabnym ruchem odepchnął od siebie Aleca.
- Nie dotykaj jej! - Krzyknął Alec, ale nie zdołał się podnieść, trzymany przez jakąś niewidzialną siłę przy podłodze.
- Wszystkie dziewczyny musisz zmuszać do seksu z tobą? - Spytała śmiało dziewczyna z drwiącym uśmiechem, gdy Eric próbował rozpiąć guziki. Nie wiedziała z kim zadziera. Eric był silny, silniejszy niż myślała. Jednym ruchem mógłby zrobić z nią cokolwiek zechce. Alec to wiedział, dlatego nie próbował zgrywać zbyt wielkiego bohatera, szkoda, że dziewczyna była jeszcze tak bardzo nieświadoma bólu, który może jej zadać.
- Wiesz, wyciąganie ci z buzi tej szmatki to jednak nie był dobry pomysł. Byłaś taka ładna, jak mniej mówiłaś.
- Swoją siostrę też musiałeś zmuszać, prawda?! - Krzyknęła i po sekundzie poczuła mocne uderzenie w policzek. Dziewczyna czuła pulsujący ból w tym miejscu, ale nie okazała słabości, wciąż wpatrując się w wściekłe oczy Erica, gdy zobaczyła, ze jego ręka po raz drugi kieruje się w stronę mojej twarzy. Był wściekły, dziewczyna na za dużo sobie pozwalała. To on był tu władcą, to on panował nad wszystkim. Nie można się do niego tak zwracać. Jaye niemo podziękowała Alecowi, który uchronił ją od drugiego ciosu w twarz.
- Dotkniesz ją, a posmakujesz mojej pięści. - Eric zaśmiał się gorzko i wskazując na dziewczynę palcem, spytał:
- Naprawdę ona jest dla ciebie ważniejsza niż twój własny ojciec? Pamiętaj, ze to ja cię stworzyłem i wychowałem.
- Stworzyłeś, ale nie wychowałeś. nie jesteśmy rodziną. - Eric spojrzał na blondyna nieco zaskoczony i odwracając się do niego tyłem, powiedział:
- Uwolnij ją i wyjdźcie. - Nie sądził, że blondyn zdobędzie się na taką odwagę. On był jego ojcem i fakt, że tym razem wybrał dziewczynę, nie znaczy, ze Alec nie jest jego własnością...
Alec zacisnął dłonie w pięści i patrzył na Erica jeszcze przez chwilę, po czym podszedł do dziewczyny nic nie mówiąc i rozwiązał sznur na jej zakrwawionych nadgarstkach i kostkach, prowadząc do wyjścia.
- Czemu mnie wypuścił? - Alec prowadził Jaye do hotelu i nie odezwał ani jednym słowem od dziesięciu minut.
- Mów do mnie, Alec! - Krzyknęła dziewczyna, przystając na moment. Blondyn spojrzał na nią zdziwiony i powiedział:
- Przez ciebie nawrzeszczałem na Erica! Sprzeciwiłem mu się, ale ty jak zwykle martwisz się o własny interes!
- Nie mów tak do mnie! - Szepnęła i sama ruszyła w stronę hotelu, wyprzedzając Aleca o kilka metrów.
- Kocham Cię. - Usłyszała głos Aleca i odwróciła się zaskoczona.
fcjhdsgfdsjfola eric kutas
OdpowiedzUsuńjak zwykle cudowny! omm, uwielbiam Aleca - Clauds (:
OdpowiedzUsuńI co dalej ja się pytam?
OdpowiedzUsuńDlaczego skończyłaś w takim momencie?
Uwielbiam Aleca;*
Nie moge się doczekać co będzie dalej;*
Czekam z niecierpliwością na kolejną wybuchową część :*
Mega. Daj następny.;)
OdpowiedzUsuńFantastyczny;D
OdpowiedzUsuńChce szybciutko nastepny :)
Anka;p
Nigdy więcej nie kończ w takim momencie! <3 Bo cię zabij, no! Haha. A tak na serio to z tego Erica jest niezły czopek. ;< Nienawidzę go, uśmierć go. Zafunduj przelot samolotem z lądowaniem w morzu czy coś. ;) Boski rozdział, z resztą jak każdy. Do następnego! ;*
OdpowiedzUsuń