Skończyli malować pokój w zupełnej ciszy, po nieco krępującej rozmowie o Ericu. Alec godzinę temu wrócił do domu, a Jaye musiała jeszcze posprzątać ten cały syf, który zostawili. Właśnie przemywała wiaderko po farbie, gdy do łazienki wpadł wściekły Artur i krzyknął:
- Od kiedy nie jesteśmy parą, że się puszczasz?! - Spojrzała na niego otępiała i zastanawiała się, o co może mu chodzić. Co prawda nie spotykała się z nim już tak często jak kiedyś, ale to nie jest racjonalny powód, żeby oskarżać kogokolwiek o zdradę i bluźnić prosto w twarz.
- O co ci chodzi, Artur? Najpierw wyzywasz mnie od najgorszych przy wszystkich naszych znajomych, a następnie prawisz mi morały o niemoralności i zdradzie? - Spytała, a Artur podszedł do niej i mocno ścisnął za ramiona.
- Nie masz prawa mnie zdradzać, suko! - Krzyknął jej prosto w twarz. Wyczuła alkohol, którego odór leciał prosto w jej buzię. Oczy zaszły jej łzami w momencie, gdy zobaczyła jak dłoń Artura wędruję w stronę jej twarzy, a następnie poczuła piekący ból w policzku. Zakręciło się jej w głowie i upadła na ziemię. Usłyszała trzaśnięcie drzwi i zalała się łzami. Związała się z człowiekiem, który dostaje białej gorączki, gdy wyjdzie gdzieś z przyjacielem.
Przemyła twarz zimną wodą i obejrzała ranę w lustrze. Miała długie i czerwone zadrapanie na policzku, z którego powoli spływała krew połączona z łzami. Przemyła zadrapanie wodą utlenioną i zakleiła plastrem. Położyła się do łóżka i próbowała myśleć o Alecu. Chciała znaleźć się teraz blisko niego. W jego ramionach i już nigdy więcej się nie obudzić.
- Tracimy ją! Podaj wstrząsy! - Usłyszałam krzyk jakiejś obcej osoby. Próbowałam otworzyć oczy, ale jedyne, co zdołałam zrobić to wydać z siebie cichy jęk bólu w momencie, gdy przyłożyli mi elektrowstrząsy do klatki piersiowej. Odkaszlnęłam nagle i udało mi się delikatnie otworzyć oczy, który momentalnie zamknęłam, gdy poraziło mnie mocno światło z sufitu. Ponowiłam próbę i ujrzałam Erica, ubranego na czarno.
- Cześć, blondyneczko. - Powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy. Byłam naiwna, wierząc, że jak tylko zapragnę znajdę się u boku Aleca. Zamiast tego leżałam na białym stole i jedyną osobą, która przy mnie czuwała był Eric.
- jesteś do niej taka podobna... - Szepnął cicho i westchnął żałośnie. Był podejrzanie delikatny, podchodząc do mnie i głaszcząc mnie po policzku. Chciałam się wyrwać, krzyknąć, cokolwiek, ale nie potrafiłam niczym poruszyć. Patrzyłam tylko jak usta Erica niebezpiecznie zbliżają się do moich. Po policzkach spłynęło mi kilka słonych łez, a Eric patrząc na mnie, wrzasnął:
- Robisz dokładnie to, co ona! - Uderzył mnie w twarz i dokładnie w tej samej chwili mogłam swobodnie się poruszać. Splunęłam na ziemie krwią i krzyknęłam:
- Drań! - - Eric zaśmiał się i szepnął mi do ucha:
- Kochanie, to miód dla moich uszu. - Spojrzałam na niego drwiąco po raz ostatni i zamknęłam oczy.
Jaye spróbowała delikatnie otworzyć jedno oko i odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła swój pokój. Spojrzała za okno, ale było zbyt ciemno, żeby mogła zobaczyć cokolwiek. Mimo, że był środek nocy, wiedziała, ze dzisiaj nie będzie jej już dane zasnąć. Wstała delikatnie z łóżka, aby nie dostać zawrotów głowy i skierowała się w stronę łazienki. Stanęła pod strumieniem gorącej wody i wpatrywała się w seledynową kafelkę. Po chwili spuściła wzrok i spojrzała na swoje ramiona. Lewe było całe fioletowe, a prawe tylko trochę bolało. Odwróciła się i spojrzała na swoją posiniaczoną twarz. W odbiciu szyby prysznica nie widziała wszystkiego dokładnie, więc owinęła się błękitnym ręcznikiem i podeszła do zaparowanego lustra. Przejechała ręką przez środek i dotknęła delikatnie swojej opuchniętej wargi, a po jej policzkach popłynęły łzy bezradności. Usiadła w rogu łazienki i sama nie wiedząc, ile czasu tam spędziła, płacząc i cicho krzycząc. Spojrzała za okno, a kiedy zaczęło świtać wstała, wycierając łzy z policzków i podeszła do lustra. Nałożyła dokładny makijaż na twarz i ubrała obszerny sweter, żeby nie było widać sińców na ramionach oraz krótkie szorty.
Wyszła z ochłodzonej łazienki i usiadła przy laptopie, delikatnie go otwierając i szybko wpisując hasło. Weszła na Twittera i w swoje mentions. Kilku ludzi ze szkoły wysłało jej zdjęcie z tamtej imprezy, kiedy po raz drugi uderzyła Eleanor. Zamknęła szybko laptopa i zaklęła głośno, gdy do pokoju wszedł Alec. Jego mina mówiła sama za siebie, ze nie przynosi dobrych wieści.
- Słyszałem, ze Eric ci się śnił . - Pół stwierdził, pół zapytał Alec, marszcząc czoło.
- Umm... - Potwierdziła skinieniem głowy. Alec przyjrzał się jej uważnie i podszedł do dziewczyny, chwytając jej twarz i podnosząc ją do góry. Gdy tylko ujrzał ranę na lewym policzku, cicho wciągnął powietrze i zgrabnie otarł łzy, które powoli spływały po dziewczęcym, zaróżowionym policzku.
- Kto ci to zrobił? - Spytał, obejmując Jaye ramionami. Dziewczyna wytarła łzy, uśmiechnęła się i odsuwając się delikatnie od Aleca, powiedziała:
- Poślizgnęłam się pod prysznicem. - Opuściła wzrok ze wstydu, ze tak łatwo przyszło jej kłamać, żeby ratować tyłek komuś innemu.
- Artur. - Syknął Alec. - Zabiję go.
Dziewczyna spojrzała przerażona na Aleca - jego oczy stały się czarniejsze niż zwykle, o ile to w ogóle możliwe.
- Nie, Alec. - Szepnęła i chwyciła go za dłoń. Alec wziął jej twarz w dłonie i delikatnie przejechał kciukiem po zaczerwienionej ranie.
- NIKT nie będzie cię oszpecał, kochana. - Powiedział i wyszedł z domu. Wiedziała, że to wszystko źle się skończy. Skoro Alec z łatwością przebijał ściany jednym ruchem, to co mógł zrobić z twarzą Artura?!
Jaye ubrała szybko trampki na stopy i wybiegła z domu, kierując się w stronę mieszkania Artura. Dobiegła tam w tym samym czasie, gdy Alec po prostu wchodził sobie do jego mieszkania. Stanęła jak wryta przed domem, zastanawiając się co zrobić, gdy usłyszała głośny i żałosny krzyk Artura, dobiegający ze środka. Wbiegła tam, gdy Alec jednym zgrabnym ruchem właśnie przestawił szczękę Arturowi. Drugim ciosem prawdopodobnie złamał mu nos, z którego trysnął strumień krwi. Przed trzecim uderzeniem go uratowała stając przed Arturem. Alec cofnął rękę i nie wiedział, co powiedzieć.
- Jeśli chcesz go uderzyć, najpierw uderz mnie. - Alec odsunął się o krok od Artura, mierząc go wzrokiem. Po chwili odwrócił się na pięcie i wyszedł z mieszkania, zaciskając pięści.
- Przepraszam, Jaye. - Szepnął Artur i pocałował dziewczynę w dłoń. Wzdrygnęła się z obrzydzeniem i od razu pożałowała, że przerwała Alecowi.
- O kilka miesięcy za późno. Żeby nie było niedomówień - nie jesteśmy już parą. - Arturowi ciurkiem popłynęły łzy po zakrwawionym policzku i szepnął cicho:
- Rozumiem. - Blondynka wybiegłam z jego domu i usłyszała odgłos roztrzaskiwanej o drzwi butelki. Skierowała się w stronę cmentarza, gdzie pochowano jej braci. Weszła głównym wejściem, tak jak kazała jej mama. Przeszła do drugiej alejki i znalazła to, czego szukała. Stanęła przed wielkim grobowcem rodzinnym Parsons'ów. Usiadła na ławeczce i powiedziała:
- Cześć, chłopaki... - Uśmiechnęła się pod nosem, a po policzkach popłynęły łzy, na które przestała już zwracać uwagę. - Pewnie się ucieszycie. Zerwałam z Arturem. - Zaszlochała głośno, zwracając na siebie uwagę przechodniów. Starszy mężczyzna podszedł do niej niepewnie z paczką chusteczek w ręce. Wzięła jedną i cichutko mu podziękowała, mając szczerą nadzieję, że sobie pójdzie.
- Jak się czujesz? - Spytał staruszek i usiadł obok niej na ławce. Patrzyła na twarz mężczyzny, która była pomarszczona. Każda zmarszczka na jego czole, przy oczach, ustach i nosie znaczyła, ze wiele przeszedł, wiele zdobył i dużo się śmiał.
- Jakby mnie ktoś wysmarował tarką do sera. - Odpowiedziała Jaye, a staruszek zaśmiał się w głos, mówiąc:
- Wiesz, babka mi zawsze mówiła, że jeśli zamkniesz oczy to ten świat może być naprawdę piękny. Próbowałem tak po śmierci mojej świętej pamięci małżonki. Przenosiłem się do dnia naszego poznania i przeżywałem to wszystko tyle razy ile tylko chciałem. Nie było żadnych ograniczeń - robiłem co chciałem, a wiesz co było najpiękniejsze? To, że ona wciąż tam była. Za każdym razem, gdy zamykałem się w tamtym świecie, widziałem jej oczy, uśmiech i piękne zmarszczki mimiczne. To wszystko było moim światem i TO było piękne. Nadal to mam, mimo że mojej Katherine już nie ma. Nadal mogę dotykać jej ust i patrzeć jak się śmieje. - Jaye wpatrywała się w staruszka i próbowała zgadnąć ile ma lat. Wyglądał jakby był dobrze po siedemdziesiątce, wręcz podchodził pod osiemdziesiąt, ale wciąż mówił jak zakochany w swojej dziewczynie dwudziestolatek, który oddałby wszystko za jeden pocałunek ze swoją miłością.
- Przykro mi. - Powiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się pokrzepiająco do staruszka.
- Chłopak ci to zrobił? - Spytał, wskazując głową na szramę pod okiem. Kiedy zauważył, ze dziewczyna wcale nie zamierza odpowiedzieć, mruknął:
- Mam nadzieję, że ktoś nieźle sprał tego chłopaka. - Jaye zaśmiała się cicho pod nosem i pożegnała się ze staruszkiem, kierując się w stronę domu. Kiedy wychodziła z alejki, zobaczyła, ze staruszek zapala znicz na grobie jej braci; uśmiechnęła się lekko i poprawiła grzywkę.
- Czego chcesz? - Spytała Artura, który czatował pod drzwiami od jej mieszkania, kiedy ona była na cmentarzu. Jaye ucieszyła się w duchu, że jej rodziców nie ma wiecznie w domu, bo pewnie wpuścili by go do domu, a co gorsza do jej pokoju. Wciąż nie wiedzieli, ze już nie są razem; jakoś nie było okazji, żeby im o tym powiedzieć, a może po prostu nie chciała zawracać im głowy swoimi problemami?
- Chcę porozmawiać. - Powiedział dobitnie Artur, jakby obowiązkiem dziewczyny było to, żeby wpuścić go do środka. Po tym co dzisiaj zobaczyła nie miała ochoty wpuszczać nikogo. Chciała być sama, ale najwyraźniej człowiek nigdy nie dostaje tego, czego w danej chwili chce.
- Nie ma mowy. - Powiedziała, a on wstał ze schodka i stanął naprzeciwko niej, blokując przejście do drzwi.
- Wpuścisz mnie albo nie dowiesz się niczego o tej twojej cholernej bransoletce.
LOL będę pierwsza <3 awwww cholera! poczekaj jak dodam 37 na stole-my-heart-xoxo.blogspot.com to wypromuję Cię :) hehe blog jest świetny a ósmy rozdział to mój ulubiony <33 jak na razie... mam nadzieję, że będzie więcej rozdziałów <33 lots of love ~Camille
OdpowiedzUsuńPrawie się poryczałam przy scenie ze staruszkiem. :') Była urocza.
OdpowiedzUsuńAlec dobrze zrobił, że go zbił. xd Zasłużył sobie. Nie lubię Artura. Wolę Aleca. :D
Zapraszam do siebie na nowy. <3
[choose-your-last-words]
Piękne już nie moge sie doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńPisz szybciutko bo juz chce wiedzieć co bedzie dalej :*
Niesamowity czekam na nastepny równie rewelacyjny jak ten :)
OdpowiedzUsuń100% zgadzam sie z opinią Hot Stuff Niall.;*
Cudne;D
OdpowiedzUsuńDalej pisz dalej! xD
Hej, chciałybyśmy nominować Twojego bloga: http://directionstory-second-life.blogspot.com do LIBSTER AWARD. Więcej informacji pod adresem : yourefriendlookgoog-but-youlookbetter.blogspot.com. Pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuńOBIECAŁAM KOMENTARZ WIĘC WYSKROBE COŚ <3 No to tak hah na początku muszę napisać że jesteś wspaniałą autorką twoje internetowe opowiadania czyta sie lepiej niż nie jedną książke . Choć nie lubie One Direction czytając twoje poprzednie opowiadania wcale nie czułam tego że piszesz o nich .. MAM OGROMNĄ NADZIEJE ZE KIEDYŚ WYDASZ KSIĄŻKE , BYŁABYM NAPEWNO PIERWSZA KTÓRA BY JĄ KUPIŁA ;') ale no przechodząc do rozdziału jak zwykle cudownie zgadzam sie z komentarzami powyżej dobrze Alec zrobił że go zbił :D Chyba my tu wszystkie wolimy Aleca , hah :D jesteś naprawde fenomenalna ! :D wogóle pomysł na to opowiadanie jest świetne :D może dlatego że ja poprostu kocham wszystkie opowiadania / książki Fantasy. Musze rozpromować twoje opowiadanie na tt hah <3
OdpowiedzUsuń