wtorek, 27 listopada 2012

Dziesięć.

     Miesiąc od śmierci braci Jaye, Alec zaproponował jej wspólny wyjazd do Paryża. Dla Jaye było to trochę dziwne, że przez tak długi okres czasu nie odezwał się do niej ani słowem, a teraz zaproponował jej wyjazd do miasta pełnego romantyzmu i miłości. Zgodziła się tylko dlatego, ze dawno tam nie była i dlatego, ze miała mnóstwo pytań, co do jego osoby.  Za przykład można było wziąć fakt, że widzą go też inni ludzie, a podobno jest postacią mistyczną. Każdy, kto naoglądał się seriali i filmów fantastycznych (tak jak Jaye) wiedział, ze tych postaci nadprzyrodzonych nikt nie widzi... Ale teraz nie była już niczego pewna. Jej życie stało się wielką zagadką, a ona nie chciała jej rozwiązywać. Po prostu się bała... Każdy kolejny dzień był przepełniony modlitwą, a z łóżka wstawała tylko wtedy, kiedy naprawdę musiała. Bała się wyjść poza obręb swojego pokoju z obawą przed znalezieniem kolejnej zawieszki, które jak uznała zwiastowały śmierć bliskich osób. Równie dobrze mogłaby im wszystko opowiedzieć, ale wystarczająco upokarzające dla niej było fakt, że już była brana za wariatkę przez to, ze nie opuszczała swojego pokoju i za to, że zerwała z Arturem, który wciąż dla jej rodziców był przykładem idealnego chłopaka i człowieka. Jaye wiele razy sobie wyobrażała, że weszła do salonu, w którym siedziała cała jej rodziny i po prostu mówi, że poznała Upadłego Anioła, który podarował jej tą bransoletkę i na sam koniec mówi, że wszyscy zginą. Uznała, że gdyby ktoś jej naopowiadał taki bzdur sama by wysłała tego kogoś do psychiatryka i zamknęła w izolatce, co wcale nie byłoby głupim pomysłem w jej przypadku. Przynajmniej nie znalazłaby już żadnej zawieszki.
      Skończyła pakowanie walizki i położyła się na łóżku. Czekało ją ponad siedemset kilometrów spędzonych w autokarze. Wiele razy próbowała namówić Aleca na samolot, ale on nie wykazał żadnych chęci związanych z takową propozycją. Stwierdził, ze autokarem będzie ciekawiej.... Jaye zastanawiało tylko, co on widzi ciekawego w wąchaniu innych ludzi i słuchaniu ich narzekań na niewygodne fotele? Sama Jaye nic ciekawego i interesującego w tym by nie znalazła, ale są gusta i guściki, o których się nie dyskutuje. Przez chwilę podejrzewała nawet, że Alec boi się latać, ale to by było totalnym paradoksem, ze względu na to kim on jest. Do tej pory nie potrafi jej przez usta przejść stwierdzenie "Upadły Anioł". Do dzisiaj widywała takie tylko w książkach i wysłuchiwała opowieści swojej mamy na ten temat, ale w jej opowieściach Anioły były dobre... no i nie były tak porażająco przystojne. Głównymi bohaterkami jej opowieści były zazwyczaj księżniczki, które miały swojego Anioła Stróża i dziwnym trafem księżniczka zawsze nazywała się Jaye. Jaye nigdy nie narzekała, bo która dziewczynka nie chciała słuchać o tym, jaka jest piękna, mądra i że ma cudownego rycerza na białym rumaku tuż pod swoją wieżą, a ona sama ubrana jest w przepiękną, różową suknie balową, która jest marzeniem każdej pięciolatki. Kto by tak nie chciał?

- Bądź grzeczna, dobrze? - Usłyszała po raz setny to samo pytanie z ust swojej mamy. Przewróciła znacząco oczami i głośno westchnęła, mówiąc:
- Obiecuję. - Kiedy matka Jaye próbowała powstrzymywać płacz n ramieniu niewzruszonej córki, ojciec jak gdyby nigdy nic rozmawiał sobie przez służbowy telefon kilkanaście metrów od nich. Dopiero w momencie, gdy znudzony płaczem i uściskami kierowca krzyknął, że należy udać się do autokaru, Kyle z łaski swojej odłożył telefon i ruszył w stronę swojej zapłakanej małżonki i córki. Zmierzył wzrokiem Aleca i mocno przytulił Jaye, która chwilę później machała rodzicom w trakcie wchodzenia do autokaru. Gdy usiadła na swoim miejscu przy oknie całkiem z tyłu autobusu, usłyszała głos Aleca:
- Twój tata to chyba mnie nie lubi. - Dziewczyna zaśmiała się cicho, nie przestając machać mamie, która właśnie wsiadała cała zapłakana do auta. Spojrzała na Aleca i powiedziała:
- On nikogo nie lubi, ale jeśli już musisz wiedzieć to jesteś przystojny, starszy i jedziemy do miasta Miłości. Ma powody do nienawidzenia cię.
- Miasta Świateł. - Mruknął zniesmaczony Alec z udawaną złością, a Jaye uśmiechnęła się i wyciągnęła batonika. Nagle podszedł do nich jakiś starszy mężczyzna, z szerokim uśmiechem na ustach. Dziewczyna spojrzała na jego wyciągniętą dłoń i zamarła z przerażenia. Na jego dłoni leżała srebrna zawieszka w kształcie motyla. Alec szturchnął Jaye delikatnie w rękę, żeby wzięła zawieszkę, ale dziewczyna tylko siedziała i wpatrywała się w twarz starca, który najwyraźniej coś do niej mówił. Mężczyzna kogoś jej przypominał i po chwili uprzytomniła sobie, że mężczyzna wygląda dokładnie jak jej dziadek, którego zdjęcie powieszone było na przedpokoju w jej domu. Pamiętała jak siadała naprzeciwko tych zdjęć i przyglądała się portretowi starego mężczyzny, rozmawiając o nim ze swoją mamą. Zawsze wyobrażała sobie, że jest rybakiem, który wypłynął na łowy w Ocean Atlantycki i podczas sztormu jego łódź rozbiła się na bezludnej wyspie.
- Halo. Czy to twoje kochanieńka? - Usłyszała głos staruszka, który wybudził ją ze wspomnień. Nie brzmiał tak, jak to sobie zawsze wyobrażała. Był szorstki ostry, a jej wyimaginowany dziadek był rybakiem i kochał zwierzęta. Nie mógł mieć takiego głosu. Wyciągnęła rękę po zawieszkę, ale natychmiast ją cofnęła, uświadamiając sobie, że wcale nie musi jej brać.
- Nie, proszę pana, to nie moje. - Spojrzała uśmiechnięta na Aleca, któremu najwyraźniej nie było do śmiechu, bo jego usta były wykrzywione w dziwny grymas, który ani trochę nie przypominał tego sprzed kilkunastu minut.
- Eric będzie wściekły. - Powiedział szybko, a dziewczyna ścisnęła dłonie w pięści i najciszej jak umiała, powiedziała:
- Przynajmniej nikt nie umrze...
- Eric zawsze coś wymyśli niezależnie od twojego kroku. Bo on zawsze jest przed tobą. - Jaye spojrzała na niego zdziwiona i powiedziała:
- Albo jesteś ze mną, albo przeciwko mnie. TO zależy od ciebie, nie od Erica.
- Chciałbym, żeby tak było. - Szepnął i objął dziewczynę ramieniem przyciągając do siebie.

     Od kilku dni niezmordowanie męczyło ją pytanie, dlaczego Alec zdecydował się jej pomóc? Opowiadał jej kilka historii o tym, jak zostawił bransoletkę i po prostu odchodził. Przy niej się pojawił, ale nie odszedł. Lubiła to, że był, gdy go potrzebowała i fakt, że nie musi przez to wszystko przechodzić sama. Męczyło ją natomiast tylko to, że musiał być poświęcony służbie Ericowi. Dlaczego chciał być jego marionetką? Mógł robić, co chciał, ale wolał stać się jedną z wielu laleczek Erica. Był na tej złej drodze, choć miał wiele ścieżek do wyboru. Mógł być ponad to wszystko - przecież tego chciał. Bardzo chciała zadać mu te wszystkie pytania, które od miesiąca kłębiły się w jej umyśle, ale za każdym razem, gdy tylko otwierała usta, wydobywał się z nich tylko miarowy oddech. Po prostu, gdy patrzyła w te jego czarne oczy, brakowało jej słów. Tak, jakby ktoś zamknął ją w klatce - na zewnątrz cudowny i radosny świat, a wewnątrz cisza, mrok i tysiące niezadanych pytań, które stawały się szarą rzeczywistością. Wstawała i modliła się o kolejny normalny dzień, nic nieznaczący dzień. Kiedy tylko ktoś wspominał o jej braciach, cały ból,  o którym myślała, ze już minął, odradzał się na nowo i z każdym kolejnym słowem wypowiedzianym na ich temat wzrastał, aż w końcu stał się wielką kulą ognia, którą miała ochotę wypalić komuś serce, komukolwiek...    Bransoletka sprawiła, że z zwykłej dziewczyny z Cannes stała się potworem. Miała ochotę rozwalić wszystko, co spotkała na swojej drodze i co przeszkadzało jej w dojściu do celu. Nie mogła znieść widoku samej siebie w lustrze - nienawidziła tego.
     Na pogrzebie jej braci było mnóstwo ludzi: ich dziewczyny, które sztucznie wywoływały płacz, przyjaciele, którzy nie wiedząc czemu bali podejść się do ich rodziców, nauczyciele, którzy wyrażając jakże szczere kondolencje, w duszy dziękowali Bogu za to, że pozbył się ciężaru i źródła wszelkiego zła w ich życiu. Przy mównicy stawali ludzie, których Jaye znała tylko z opowieści, a jej rodzice nie znali ich w ogóle. Opowiadali niestworzone historie, o których jej rodzice zapewne mieli się nigdy nie dowiedzieć. Wszystko szło jak należy ludzie miło mówili o Adamie i Damienie dopóty, dopóki do mównicy nie podeszła drobna blondynka - dziewczyna Adama, która przez płacz zdołała tylko powiedzieć jak bardzo nienawidziła chłopaka, że są uczucia, których nigdy się nie zapomina, a ona nie zapomni o nim, choć wywrócił jej życiu o 180 stopni. Kiedy Dominica opowiadała o tym Jaye wydawało jej się to trochę smutne, ale teraz gdy o tym myślała, może Adam zranił ją, bo wiedział, że już nigdy nie uwierzy takiemu chłopakowi jak on. Może chciał, żeby była szczęśliwsza w ramionach chłopaka, który zasługuje na jej miłość? Pragnął, żeby czuła się bezpieczniejsza i kochana. Teraz nikt się tego nie dowie, bo wszystkie odpowiedzi zostały zakopane w trzymetrowej dziurze, ale wiedziała, że Adam na pewno ją kochał...

- Jesteśmy już. - Mruknął cicho Alec, trzymając Jaye za rękę. Rozejrzała się powoli po autokarze i zauważyła, że wszyscy prawie wyszli.
-Przespałam całą drogę? - Spytała cicho, a Alec pokiwał twierdząco głową. Chwyciła szybko swoją torebkę i skierowała się w stronę wyjścia.
     Odeszła na kilkanaście metrów i odwróciła się, żeby zobaczyć jak daleko za nią jest Alec. Uśmiechnęłam się szeroko na widok Aleca, targającego za sobą dwie olbrzymie walizki, które w sumie ważyły z cztery razy więcej niż Jaye. Pewnym krokiem ruszyła w stronę postoju dla taksówek i wsiadła do jednej, czekając aż Alec dobiegnie i spakuje ich rzeczy do bagażnika. Po chwili do pojazdu wskoczył zmachany Alec i podał taksówkarzowi adres hotelu.
    Przez całą drogę nie odezwali się do siebie ani słowem - Jaye była zbyt zaabsorbowana faktem, ze nie wzięła zawieszki nikt nie wie co z tego wyniknie, a Alec po prostu siedział cicho i cieszył się, że wiatr wieje mu prosto do buzi, co jest niezbyt miłym zajęciem po nieciekawych doświadczeniach z obozu wioślarskiego Jaye. Przyjrzała się blondynowi - aktualnie jego włosy może nie wyglądały zbyt ciekawie, ale w pełnym świetle wyglądały jak złoto. Miał granatowe oczy i roześmiane oczy, co zdecydowanie świadczyło tylko jednym - był szczęśliwy. Chociaż w porównaniu z naburmuszonym taksówkarzem wszyscy wydawali się radośni. Kierowca uporczywie wpatrywał się w lusterko, dając Jaye tym do zrozumienia, żeby uspokoiła swojego kolegę. Dziewczyna natomiast za każdym razem kręciła przecząco głową i śmiała się, co taksówkarz skwitował krótkim prychnięciem i zamknięciem szyby, oddzielającą tył od przodu.
     Po około pięciu minutach drogi krętymi drogami dojechali na miejsce. Jaye zapłaciła taksówkarzowi i ruszyła biegiem za Alecem, który kierował się już w stronę wejścia do hotelu.
     Weszła za nim do ich wspólnego pokoju i zaniemówiła. Był piękny! W rogu pokoju stało olbrzymie łóżko, a niedaleko beżowa kanapa. Podeszła do okna i ujrzała Wieżę Eiffla, której wcześniej nie zauważyła.
- Ładnie, prawda? - Blondynka kiwnęła twierdząco głową i uśmiechnęła się.
- Czemu Eric pojawia się w moich snach?  - Spytała, a Alecowi zrzedła mina. Sięgnął po swoją torbę podręczną i wyciągnął z niej zdjęcie niskiej blondynki.
- Nie powinienem ci tego mówić.
- Tak jak wielu innych rzeczy. - Rzuciła sarkastycznie Jaye i przyjrzała się bliżej zdjęciu. Jeśli ktoś by nie znał  Jaye i nie wiedział, ze miała dwójkę braci, powiedziałby, że dziewczęta były bliźniaczkami.
- Eric był... jakby to powiedzieć. Był jedynakiem, a jego matka była samotna dopóki nie poznała wdowca z córką. Eric od razu się w niej zakochał, ale ona traktowała go jedynie jako brata, a kiedy mu o tym powiedziała on.. On chciał pokazać jak bardzo ją kocha...
- O mój Boże! -  Krzyknęła Jaye, hamując napływające łzy.
- Dziewczyna powiesiła się po dwóch latach, a Eric... Eric oskarżał jej ojca o to, ze chciał mu ją zabrać, że to on mu ją zabrał.
- Ale... Boże, biedna dziewczyna. - Powiedziała i podała Alecowi zdjęcie blondynki.
- Tak właściwie to dlaczego masz jej zdjęcie?
- Pamiętasz jak mówiłem ci, że umarłem, prawda? - Dziewczyna kiwnęła lekko głową na znak potwierdzenia - No więc ona pojawiła się od razu jak tylko zamknąłem oczy i powiedziała, cała zapłakana, żebym nie ufał Ericowi. Myślałem, ze tylko mi się przewidziało, ze sobie to wszystko wymyśliłem, ale teraz widzisz...
- Jak to się stało, ze jednak mu zaufałeś? - Spytała z niedowierzaniem. Jaye myślała, że po tym wszystkim co przeżył, zaufałby każdej napotkanej osobie, ale nie Ericowi, który nawet nie wyglądał jak osoba godna takiego uczucia.
- Najwyraźniej los tak chciał. Spotkało mnie to, na co zasłużyłem.Wiesz...Karma. - Zaśmiał się cicho, a Jaye mruknęła cicho:
- Karma to niezła suka.
- No nic! - Krzyknął nagle Alec radosnym tonem i ruszył w stronę swojej walizki, wyciągając z niej mapę Paryża.
- Ja chyba dzisiaj odpuszczę. Jestem zmęczona. - Alec wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju, w którym nagle zrobiło się ciemno.

Znalazłam się nad brzegiem morza i rozejrzałam się dookoła, ale nie ujrzałam żadnej żywej duszy. Usiadłam i wpatrywałam się w zachodzące słońce, które ustępowało miejsca Księżycowi. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie moich braci, którzy jak małe dzieci skaczą z pomostu do wody. Otworzyłam oczy i ujrzałam Adama, który wpatrywał się we mnie z wyciągniętą ręką. Chwyciłam ją i cicho spytałam:
- Czy jeśli wyobrażę sobie wielkiego hamburgera, on też pojawi się znikąd? - Adam zaśmiał się głośno i powiedział:
- Prawdopodobnie tak. Jak się czujesz?
- Dobrze, tak sądzę... Gdzie jesteśmy? - Adam uśmiechnął się szeroko, jakby przypomniał sobie nagle coś miłego.
- Gdzie ty jesteś, Jaye. Mnie już nie ma. 
- Zawsze będziesz, mimo tego, ze...
- Nie żyje, Jaye. - Adam zaśmiał się gorzko i otworzył przede mną drzwi starego domku letniskowego. Kiedy chciałam wejść, chwycił mnie za rękę i szepnął:
- Jesteś panią swojego świata. Stwórz go takiego, jaki tylko zapragniesz. - Puścił moją dłoń i zniknął. Widziałam w jego oczach ból, choć próbował to ukryć. Widziałam namiastkę miłości, ale to wszystko zniknęło wraz z momentem, gdy puścił moją dłoń. Wszyscy po kolei ją puszczają. Odchodzą nim do końca zdążą się pojawić. W mgnieniu oka tracisz wszystkich, choć najmniej się tego spodziewasz. Próbujesz coś zrobić, ale jedyne co potrafisz to zaakceptowanie faktu, że jednak każdy z nas żyje sam. 
- Kto tu jest? - Usłyszałam cichy głos jakiejś kobiety, która nagle wyłoniła się z cienia. 
- Jaye. - Powiedziałam cicho i chciałam się wycofać, kiedy usłyszałam:
- Czekałam na ciebie, kruszyno. - Chwyciłam dłoń staruszki i delikatnie stawiając każdy kolejny krok weszłam za nią do środka. Wszystko było zakurzone, ale staruszce najwyraźniej to nie przeszkadzało, bo usiadła w swoim bujanym fotelu i uśmiechnęła się szeroko.
- Gdzie ja jestem? - Spytałam cicho, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Kobieta bujała się w fotelu, którego skrzypienie o drewniane podłogi wydawało się w tym momencie najstraszniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek słyszałam. Wpatrywała się w rudego kota, które leżał na zakurzonym parapecie. Zachowywała się jakby czas się zatrzymał i wszystko przestało nagle istnieć. 
- Rzuciłabyś dla niego wszystko, prawda? - Usłyszałam ciepły głos kobiety i zdezorientowana spojrzałam na kota, który właśnie wskoczył na kolana staruszki.
- Nie zważając na to, ze możesz zachwiać równowagę między dobrem a złem. - Mruknęła cicho i zgrabnie przejechała po grzbiecie rudzielca, który cicho zamruczał.
- Nie mam pojęcia o czym pani mówi. - Szepnęłam cicho i dokładniej przyjrzałam się staruszce. te oczy - choć teraz nieco bardziej szare, skądś je znałam. 
- Dobrze wiesz o czym mówię, Jaye. - Powiedziała mocnym głosem i wstała z fotela, kierując się w moją stronę. Każde szurnięcie jej kapci o starą podłogę wywoływało u mnie dreszcz strachu. Kobieta chwyciła moją dłoń i patrząc mi prosto w oczy, powiedziała:
- To twoja decyzja, ale pamiętaj, że to, co z pozoru wydaje się złe, nie zawsze takie jest, a to, co inni uważając za dobre, może okazać się inne... - Nagle znalazłam się na powrót w pokoju hotelowym. Zupełnie sama z nowym zestawem pytań, na które nikt nie zna odpowiedzi. 



______________________
Zostałam nominowana do Libster Award, za co dziękuję (: http://truelove-onedirection.blogspot.com/

Odpowiedzi do pytań:

1. Jak powstał twój blog ?
Hmm... Ten powstał kompletnie z niczego. W wakacje nudziło mi się, więc zaczęłam pisać nowe opowiadanie  choć była w trakcie poprzedniego. Skończyłam tamten i uznałam, ze czas opublikować nowe (:
2. Ulubiony członek One Direction ?
Zdecydowanie Nialler - blondyn z niebieskimi oczami, to powinno mówić samo za siebie. haha, a tak na poważnie to zdecydowanie jest to przykład człowieka, który mimo nienawiści idzie dalej i robi to, co kocha. 
3. Ulubiona piosenka z nowej płyty Take Me Home ?
I Would i She's Not Afraid
4. Kim chcesz zostać w przyszłości ?
Chirurg plastyczny, neurochirurg - zobaczymy jak wyjdzie.
5. Masz rodzeństwo ?
Mam młodszego o cztery lata brata, który jest bardziej lubiany przez moje koleżanki niż ja haha
6. Ulubiona potrawa ?
Nie wiem, ale jeśli miałabym decydować to chyba frytki albo naleśniki. Z resztą jedzenie to jedzenie - niezależnie jakie i tak je zjem jesli jest dobre haha
7. Miasto w którym chciałabyś w przyszłości zamieszkać ?
Warszawa,Toruń ewentualnie Łódź. Pewnie spodziewałyście się Londynu? haha
8.  Tytuł filmu który uwielbiasz ?
Step up 3, Szczęściarz, Nostalgia Anioła i niedługo (już to czuję haha) City of Bones
9. Jakie masz marzenie ?
Zostać chirurgiem plastycznym, założyć rodzinę, wydać książkę. Życie pokaże (:
10. Ile masz lat ?
16 stuknęła w lipcu (:
11. Czy zrobiłabyś sobie tatuaż, jeżeli tak to jaki ?
Będę robiła tatuaż, ale jeszcze nie wiem jaki, na nadgarstku nie mogę ani w żadnym innym widocznym miejscu, więc pozostaje chyba łopatka albo obojczyk (:


3 komentarze:

  1. Fenomenalne ;* Cudowne:*
    Strasznie podoba mi się ten rozdział.
    Czekam na następny równie wspaniały:p
    Były tam takie same słowa jak tu :*
    Druga linijka od końca, jak ją przeczytałam to od razu przypomniała mi się książka Dom Nocy Przeznaczona;)
    Ty tez te książki czytałaś? :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. faktycznie ;o kurde... wiedziałam, że z czymś mi się to kojarzy, ale nie umiałam ogarnąć hahah dzięki xx

      Usuń
  2. Aaaaaaaaa! Nauczyłam się i przeczytałam .<3 Magia. Po prostu brak mi słów do ciebie, no! Ta historia wciąga mnie coraz bardziej i błagam, nigdy jej ni przerywaj. :D
    Nominowałam cię do Liebster Award, po pytania zapraszam na http://choose-your-last-words.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń