- Mogę w
czymś pomóc? – Nathalie podskoczyła na dźwięk mocnego głosu kobiety, która
nagle znalazła się w drzwiach. Alec wpatrywał się chwilę w kobietę i zapewne w
jej wielkie znamię na policzku, po czym kulturalnie podszedł do niej i
przedstawił się imieniem i nazwiskiem, ujmując jej dłoń. Nathalie pomachała jej
z oddali i usadowiła się przy ścianie, wpatrując się w każdy ruch starszej
kobiety, która poruszała się z prędkością lamparta po pokoju. Usiadła na jednym
z krzeseł przy stole i kiwnęła dłonią na blondyna, który uważnie jej się
przyglądał. Niepewnie podszedł do okrągłego stolika i usiadł na twardym,
drewnianym krześle, nie przestając wpatrywać się prosto w oczy wróżki. Nie
potrafił zrozumieć skąd ją znał, a jednak wydawala mu się znajoma, jakby kiedyś
spojrzał jej już głęboko w oczy i postanowił nigdy ich nie zapomnieć z jakiegoś
powodu. Chłopak spojrzał na brunetkę, która opierala się o ścianę i uważnie
przyglądała się kobiecie. Nathalie jakby poczuła jego wzrok na sobie, spojrzala
na niego i przecząco pokręciła glową, wskazując na drzwi. Alec jednak nie miał
ochoty wychodzić z tego pomieszczenia dopóki nie dowie się czegoś pożytecznego
od wróżki.
- A więc co
chciałbyś wiedzieć, młody człowieku? – Szepnęła kobieta w jego stronę,
rozkladając karty tarota. Alec spojrzal na Nathalie jakby szukając u niej
zgody, ale dziewczyna nie zwracala na nic uwagi tylko uwaznie przyglądala się
czernemu kotu, który obserwowal ją z szafki. Alec spojrzal się na powrót na
kobietę, która najwyraźniej niecierpliwie czekala na odpowiedź.
- Mamy
bardzo nietypową prośbę.
- Podaj mi
dłoń. – Powiedziała kobieta i chwycila rękę blondyna, odwracając jego dłoń
wewnętrzną stroną. Dotknęła koniuszkiem wskazującego palca linii życia i
przerażona szepnęla w jego stronę:
- Demon… -
Alec spojrzał się na Nathalie, która upuściła kota na ziemię. Zwierzę podbiegło
do swojej pani i wskoczyło jej na kolana, wpatrując się swoimi zielonymi oczami
prosto w Aleca, który nie potrafił wyrwac dłoni z uścisku kobiety.
- My chyba
musimy już iść. – Szepnęła Nathalie i podeszla do swojego przyjaciela, żeby mu
pomóc. Kobieta spojrzała się na drzwi i przekręciła dłoń Aleca o sto
osiemdziesiąt stopni w lewo, zamykając tym samym drzwi na klucz.
- Nikt stąd
nie wyjdzie. Skoro dwójka demonów przyszła do zwykłej wróżki, musi coś się
dziać. Za każdym razem jak skłamiesz, młoda damo, ten blondynek będzie
cierpiał. – Syknęla w stronę Nathalie i nacisnęła kciukiem na nadgarstek Aleca,
który zwinął się z bólu na krześle. Nathalie spojrzala się na Aleca i kiedy
chciała zaczać mówić, kobieta przerwała jej i spytała:
- Najpierw
chcę się dowiedzieć z jakimi demonami mam do czynienia.
- Upadle
Anioly. Jestem starsza. – Odparla Nathalie i spojrzala prosto w
brązowo-niebieskie oczy wróżki. Wydawały się wściekle niespokojne, ale zarazem
były to oczy kochającej matki i ukochanej.
- Widzę, że
przewidziałaś moje następne pytanie. Kto jest waszym ojcem? – Nathalie głośno
przełkneła ślinę i spojrzała na Aleca. Kobieta zacisnela uściski na jego
nadgarstku, na co blondyn głośno krzyknąl. Nigdy nie spodziewał się, że to właśnie
przy Nathalie będzie krzyczal z bólu.
- Eric. –
Wyszeptała cicho czarnowłosa i zamknęla oczy, powstrzymując płacz. Nie mogła
patrzeć jak Alec cierpi. Niczyje cierpienie nie było dla niej tak bolesne, jak
Aleca i być może to bolalo ją najbardziej. Fakt, że przejmowała się kimś innym
niż ona sama.
- Dobrze ci
idzie. Mam jeszcze kilka pytań, zanim was stąd wyrzucę. – Syknela kobieta i
przekręciła nadgarstek Aleca.
- Hej! Nie
skłamałam! – Krzyknęła Nathalie i
spojrzała się prosto w oczy Adele, która zasmiała się gorzko i wcisneła swój
paznokieć jeszcze głębiej w przegub Aleca. Blondyn spojrzał się na swój
krwawiący już nadgarstek i wpatrywał się w czerwone kropelki cieczy, spływające
powoli po jego ręce, omijające przeszkody w postaci długich paznokci wrożki.
- Kto jest
waszym magiem? – Syknela kobieta w stronę czarnowłosej i wolną ręką pogłaskala
swojego czarnego kota, który cicho zamruczał i ułożył się w kłębek na kolanach
swojej pani.
- Samuel
Jauqlin. – Szepnęla zaplakana Nathalie i położyła dłoń na ramieniu Aleca, w
celu pocieszenia go. Jednak zamiast tego Alec głośno krzyknał, a w miejscu
gdzie dziewczyna położyła dłoń została wypalona koszulka, a pod nią znajdował
się czerwony, spalony pas skóry.
- Jak, do
cholery? – Syknęla Nathalie i skoczyła z wyciągniętymi rękoma w stronę wróżki.
Kobieta ledwo zdążyła się uchronić przed jednym atakiem, z drugiej strony
atakował ją Alec, uderzając ją pięścią w brzuch.
- To może
teraz ty nam odpowiesz na kilka pytań, co? – Syknęła w stronę wróżki Nathalie i
przyłożyła stopę do szyi kobiety, która leżala na ziemi.
- Skąd tyle
wiesz o demonach? – Spytał Alec, ale kobieta usmiechnęla się tylko i splunęla
krwią na ziemię przed nią. Nathalie przycisnęla lekko stopę do jej krtani,
powodując olbrzymi ból i po chwili upusciła ścisk na jej szyi.
- Nic wam
nie powiem. – Charknęla stara wróżka i zaśmiala im się prosto w twarz. Alec
kiwnąl głową na wróżkę i uśmiechnął się do swojej przyjaciołki. Czarnowłosa
uśmiechnela się zawadiacko i kopneła kobietę w plecy. Po chwili przyłożyła dłoń
do jej czola i kobieta zaczęła krzyczeć z rozpaczy. W swojej glowie zobaczyła
wszystkie najgorsze koszmary: syna, który próbował ją zabić, magów, którzy
ginęli podczas obrony królestwa, swoje siostry, które umierały w męczarniach
podczas gdy ona zajmowala się swoim synem.
- Matko… -
Szepnęła Nathalie, gdy odsunęła się od kobiety. Zdjęła nogę z jej szyi i
spojrzała się w jej oczy, które wręcz szyderczo się z niej śmiały.
- Pomożesz
nam? – Spytał się Alec i schylił się nad kobietą, która nagle splunęla mu krwią
prosto w twarz i odwrociła glowe w drugą stronę. Nathalie wciąż sterczala nad
wróżką podczas, gdy Alec próbował cokolwiek zdziałać.
- Pomożesz
nam czy nie?! – Krzyknąl i wytarł rękawem ślinę zmieszaną z krwią z twarzy.
Oczy kobiety zaświecily na zloto, a ona gorzko się zaśmiala i zniknęla,
krzycząc:
- Ludzie
postronni nie zaznają zbawienia! – Po ciele kobiety zostala tylko plama krwi
kilka centymetrów od stop blondyna oraz pomarańczowe opary z rzuconego czaru.
- Biedaczka.
Chore na umyśle była. – Szepnęła Nathalie łamiącym się głosem i próbowala się
zaśmiać. Alec spojrzał się na plamę krwi, która po chwili stała się czarną
mazią i powiedział:
- To nie był
mag. To był demon. – Nathalie zerknęla na parującą maź i kopnęła kota, który
błąkal jej się pod nogami.
- Bierz, co
uważasz za potrzebne i zwijamy się stąd. – Alec kiwnal głową i rzucił się w
stronę szafki w celu doszczętnego przeszukania jej.
- Masz coś
ciekawego? – Spytala Nathalie, przeglądając stare księgi z komody. Zanim je
otworzyła musiała przedrzeć się przez dwudziestoletnią wasrtwę kurzy, który
zalegał na wszystkim co możliwe w tej komodzie. Alec mruknął coś z niezadowoleniem
pod nosem i rzucił kolejną książką o ziemię. Nathalie zaśmiała się cicho i
przeczytała:
- „Kolejny
dzień czekam z utęsknieniem na mojego męża. Miał wrócić pół godziny temu.
Czekam na niego z kolacją, a on wciąż nie wraca. Boję się, że coś się stało”
Och! Jakie to smutne! – Szepnęła Nathalie i głośno się zaśmiała, zamykając z
trzaskiem książkę.
- Mam! – Krzyknął
Alec, podnosząc rękę w geście triumfalnym. Nathalie spojrzała na świstek
papieru i cicho się zaśmiała. – Z czego się śmiejesz? – Syknął Alec i kopnął
jakąś starą książkę w jej stronę.
- co to niby
za karteczka jest? – Spytała sarkastycznie Nathalie i sięgnęła do książki,
którą kopnął w jej stronę Alec.
- Adres jej
syna. – Nathalie spojrzała znad książki na Aleca i podeszła do niego.
- To jest w
Cannes. – Powiedziała cicho i schowała karteczkę do książki, wychodząc z
pomieszczenia. – Trzeba się zwijać, za chwilę ludzie zaczną coś podejrzewać.
- Ludzie są
głupi, podejrzewam, że nawet nikt nie wie, że tu mieszkała.
- Zdziwiłbyś
się, bo tamta kobieta chyba kieruje się w naszą stronę. – Powiedziała Nathalie,
wskazując głową za okno. W stronę pomieszczenia wróżki Adele kierowała się ruda
kobieta w średnim wieku, która rozglądała się na boki, a w ręce trzymała plik
kartek.
- Jest tu jakieś
cholerne tylne wyjście? – Syknęła Nathalie i rozejrzała się po pokoju. Nagle
zza firanki zobaczyła klamkę i pobiegła w tamtą stronę. Nacisnęła klamkę, modląc
się w duszy do Nicei, żeby za drzwiami znalazł się w jakiś magiczny sposób
pokój, w którym mogliby się schować przed nadchodzącą kobietą. Pociągnęła za
klamkę i odetchnęła z ulgą, kiedy drzwi się uchyliły. Wskoczyła do środka, nie
patrząc, czy Alec podążył jej śladem, ale po chwili poczuła łokieć blondyna w
swoim brzuchu. Okazało się, że drzwi prowadziły do całkiem ciasnej kanciapy, w
której znajdowały się pudła z nieznaną zawartością. Nathalie kopnęła w kostkę, oznajmiając mu tym,
że niewygodnie jej się stoi z łokciem wbitym w żebro. Alec zaśmiał się cicho i
spróbował ustawić się w taki sposób, żeby obojgu było wygodnie. Nie zdążył
jednak do końca się przesunąć, kiedy oboje spojrzeli na drzwi, gdy usłyszeli
ciche skrzypienie. Alec przysunął palec do ust i delikatnie się uśmiechnął.
Nathalie odwzajemniła uśmiech i zamknęła oczy, próbując nie skupiać się na tym,
że znajduje się w ciasnym pomieszczeniu wraz z swoją dawną miłością. Było to
dla niej trudne, bo zawsze o tym marzyła, ale wiedziała, że jeśli się porusza i
podłoga zaskrzypi kobieta albo wybiegnie z pomieszczenia, albo okaże się demonem
i ich zabije. Obie wersje wydarzeń nie wydawały się zbyt ciekawe, więc wolała
nie wiedzieć co się wokół niej dzieje. Z uśmiechem na ustach wspominała czasy,
kiedy Alec próbował jej się przypodobać i po chwili otworzyła oczy, ponieważ poczuła,
jak Alec ściska ją za rękę. Spojrzała niepewnie na ich splecione dłonie i
spojrzała na Aleca, który lekko uchylił drzwi. Zachłysnęła się powietrzem i
ledwo powstrzymała atak kaszlu. Czuła jakby wielka gula utknęła jej w krtani.
Dokładnie to samo myślała, kiedy mając pięć lat połknęła metalową kulkę.
- Wyszła. –
Szepnął Alec, a Nathalie wybuchła kaszlem. Alec zaśmiał się cicho i poklepał ją
po plecach. Rozejrzał się dookoła i zatrzymał wzrok na komodzie, na której
znalazła się dodatkowa księga, której wcześniej nie widzieli. Alec podbiegł
szybko do mebla i chwycił księgę, chwytając przy okazji kaszlącą Nathalie za
rękę. Sprawdził ostatni raz czy ma adres w kieszeni i wybiegli od wróżki Adele.
- Nigdy
więcej nie idę z tobą do żadnej wróżki! Do jasnej cholery, Alec! Ona mogła nas
zabić. – Blondyn zaśmiał się cicho i wsadził wolną rękę do kieszeni, upewniając
się, że zżółkła karteczka wciąż znajduje się w odpowiednim miejscu. Uśmiechnął
się szeroko kiedy poczuł szorstki w dotyku papier i spojrzał na Nathalie, która
rozglądała się po okolicy, wręcz pokazując wszystkim dookoła, że właśnie zabiła
demona, którego nawet się nie spodziewała.
- Od kiedy
stałaś się taka bojaźliwa? – Zakpił z dziewczyny Alec i spojrzał się prosto w
jej granatowe oczy, które w zachodzącym słońcu przybrały ciemnoniebieski kolor.
- Może odkąd
prawie zostałeś zamordowany przez demona? – Syknęła czarnowłosa i wróciła do rozglądania
się po okolicznych domach. Nagle Alec zatrzymał się i syknął z bólu, klękając
na ziemi.
- Alec! –
Krzyknęła Nathalie w momencie gdy blondyn upadał na chodnik. Wtem z ust Aleca
wydobył się dźwięk, który z początku przypominał płacz, ale gdy Nathalie dłużej
się przysłuchała zrozumiała, że Alec się śmieje i to właśnie z niej. Kopnęła go
w kolano, ale Alec nie przestawał się śmiać i najwyraźniej miał zamiar to robić
przez najbliższe kilka minut, bo nie zwrócił nawet uwagi, że Nathalie usiadła
na ławce niedaleko niego.
- Gdybyś
tylko mogła zobaczyć swój wyraz twarzy! – Krzyknął do niej i wybuchł głośnym
śmiechem, zwracając na siebie uwagę wszystkich przechodniów. Nathalie prychnęła
cicho i odwróciła głowę od Aleca, żeby nie patrzeć na to, jak z niej kpi. Nie
lubiła tego typu żartów. Była przyzwyczajona do widoku śmierci. Jej rodzice
zginęli na jej oczach, jej babcia umarła w jej ramionach. Czasami myślała, że
śmierć to jej najbliższy przyjaciel. Przychodzi w nieoczekiwanym momencie
twojego życia i bez pukania wdziera się do twojego domu, jakby był u siebie.
Przyzwyczajasz się do niego, ale za każdym razem, gdy cię rani zostawia bliznę.
Bliznę w sercu, która nigdy nie zniknie. Zostanie na zawsze, jak rany zadane na
wojnie. Za każdym razem, kiedy spojrzysz w lustro zobaczysz poharataną duszę,
choć inni wciąż będą wpatrywali się w tego samego człowieka, którym byłeś przed
laty. Uśmiechnięty, towarzyski – to wszystko cenili w tobie ludzie, dopóki
twoim najbliższym przyjacielem nie stała się śmierć. Ludzie oddalali się od
ciebie, bojąc się o siebie. Zostawiali cię samego, nie miałeś wyboru – musiałeś
przyzwyczaić się do widoku śmierci, bo miałeś tylko ją. Wszyscy inni cię
zostawili.
- Dobra, to
był głupi żart. Idziemy dalej? – Spytał Alec, ledwo powstrzymując śmiech.
Usiadł koło dziewczyny i podał jej rękę. Dziewczyna spojrzała na swojego
przyjaciele i delikatnie się uśmiechnęła. Jego oczy, ten wzrok, uśmiech – to
wszystko przeszkadzało w złości.
- Jesteś
moim najlepszym przyjacielem. – Powiedziała Nathalie, a Alec uśmiechnął się
szeroko i powiedział:
- Teraz
przejdziemy do momentu, w którym mnie przytulasz i dajesz czekoladki? –
Nathalie zaśmiała się głośno i mocno wtuliła się w ramię Aleca, który pocałował
ją w czubek głowy.
- Jak przygotowania do próby? – Spytała Cassandra,
kładąc dłoń na ramieniu bruneta. Nicholas uśmiechnął się szeroko, zakładając
szatę maga. Przewiązał pas i wygładził suknie u dołu. Cassandra przyjrzała się
uważnie chłopakowi i kąciki jej ust podniosły się do góry. Kobieta odeszła d młodego
mężczyzny, który wciąż przeglądał się w lustrz, poprawiając coraz to nowsze
fałdy, które pojawiały się na krwistoczerwonej sukni. Uśmiechał się raz po raz
wypatrując kolejnego ubytku w jego stroju. Cassandra wyjęła swój telefon
komórkowy i wysłała krótką wiadomość tekstową do swojej wnuczki z adresem miejsca,
w którym miały się spotkać. Zatrzasnęła klapkę aparatu i wsadzila go do
kieszeni sztruksowych spodni. Nagle przed nią wyrosła postać Erica. Cassandra
lekko odskoczyła przestraszona i stanęła w pozycji bojowej.
- Taka zdolna łowczyni, a taka strachliwa. –
Zakpił z niej mężczyzna i wsadził ręce do kieszeni czarnych dżinsów. Cassandra
prychnęła cicho i syknęła:
- Nie ma czego się bać. Jesteś tylko
hologramem. – Eric uśmiechnął się szeroko i wystawił rękę, dotykając ramienia
Najwyższego Czarownika. Cassandra wzdrygnęła się, czując czarną moc, która
przenikała jej ciało niczym malutki wąż, które przewijał się pod jej skórą.
- Niemiło, prawda? – Cassandra spojrzała się
spod byka na mężczyznę i odsunęła się od niego. Wiedziała, że skoro przyszedł
jako hologram nie będzie mógł się przesuwać. Nie miał na tyle odwagi, żeby
przyjść zmierzyć się z nią osobiście. Wiedział, że przegra walkę. Łowców było
zbyt dużo, żeby mógł sobie sam poradzić.
- Po co przybyłeś? – Syknęła kobieta i
zaplotła ręce na piersi. Eric uśmiechnął się szeroko i powiedział:
- Przyszedłem cię odwiedzić, stara
przyjaciółko. – Cassandra prychnęła.
- Nie jesteśmy przyjaciółmi odkąd odwróciłeś
się od Nicei.
- Kto tak powiedział? – Spytał Eric i nagle
jego postać zmaterializowała się przed zdziwioną kobietą, która ostatniej
rzeczy, której się spodziewała było to, że Eric odważy się stanąć z nią twarzą
w twarz.
WIESZ, ŻE LUBIĘ TO CZYTAĆ PZED PREMIERĄ <33 AWW *.* NIC DODAĆ NIZ UJĄĆ...EPICKO!
OdpowiedzUsuńOMG, Liv! Jak ja to kocham! <3 Alec i Nathalie są uroczy. *-* Hahaha! Scena, gdzie Alec zwija się na chodniku to było mistrzostwo. Sama do siebie się uśmiechałam. :D Jesteś genialna.
OdpowiedzUsuńJa pierdziele! Liv jesteś po prostu niesamowita! <3
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie ;* Rozdział genialny <3