- Co ta
kobieta znowu chce. – Westchnęła Jaye i otworzyła wiadomość, w której znajdował
się adres i godzina. Blondynka spojrzała na zegarek, godzina spotkania wybije
za dwie i pół godziny. Jaye miała zamiar się tam zjawić, ale na pewno nie sama.
Pójdzie z Camille i Paulem, o ile oni się zgodzą. Zablokowała telefon i wyciągając z torby
niebieską marynarkę, pomarańczową bluzkę na ramiączkach i dżinsowe spodnie
ruszyła w stronę łazienki, żeby wziąć orzeźwiający prysznic.
Ściągnęła z siebie ubranie i weszła pod
prysznic, trzepiąc się z zimna. Jak na lato wszędzie było strasznie zimno, co
dziwiło po części blondynkę, która była przyzwyczajona do ciepłych lat i morza.
Tęskniła za czasami, kiedy mogła sobie spokojnie wyjść na plażę i posiedzieć na
molu, wpatrując się w zachód lub wschód słońca, które w Cannes były wyjątkowo
piękne. Pragnęła znowu choć na jeden dzień poczuć się wolna, bez żadnych
ograniczeń i bez strachu w oczach, że znajdzie kolejną zawieszkę. Zawieszkę,
która zrujnuje życie komuś jeszcze. Według jej obliczeń zawieszkę znajdowała co
miesiąc, piętnaście dni po przypięciu breloczka ginął ktoś z jej rodziny. Jaye
wykonała kilka rachunków na zaparowanej kafelce w łazience i westchnęła głośno,
kiedy ujrzała cyfrę sześć. Czyli wychodziło na to, ze kolejną zawieszkę
znajdzie za niecały tydzień. Westchnęła głośno i zmazała jednym ruchem cyfrę z
granatowej kafelki. Obmyła ciało różanym płynem do ciała i wyszła spod
prysznica. Przejechała dłonią po zaparowanym lustrze i przyjrzała się uważnie
swojej twarzy. Ciemne wory pod oczami zniknęły, a spierzchnięte usta to nie był
jej już największym problem. Po jej czole spływały małe kropelki potu, połączone
z wodą, spływające z jej włosów. Przejechała dłonią po krótkich, poszarpanych
blond pasmach i westchnęła głośno. Faktycznie wyglądała tragicznie w tej fryzurze,
ale już nic z tym nie zrobi. Zastanawiało ją tylko to, dlaczego Paul nie chciał
powiedzieć, że wie o co chodzi z jej bransoletką. Widziała wyraz jego twarzy,
kiedy pokazała mu łańcuszek. Ukrywał coś, ale Jaye nie chciała zagłębiać się w
jego prywatne sprawy. Sama nie lubiła, kiedy ktoś pytał się o jej prywatne sprawy,
więc nie chciała robić tego samego innym. Jeśli chciałby powiedzieć coś na ten
temat to by to zrobił.
- Utopiłaś
się w sedesie, czy co? – Spytała Camille za drzwi, szarpiąc za klamkę. Jaye
zaśmiała się cicho i przekręciła zamek. Drzwi się uchyliły, a Jaye ujrzała
Camille siedzącą na ziemi pocierającą swoją kość ogonową.
- Mogłaś
chociaż uprzedzić, że otworzysz te cholerne drzwi. – Jaye wybuchła śmiechem i
założyła na siebie przygotowane wcześniej ciuchy.
- Myślisz,
że moja babcia coś kombinuje? – Spytała Jaye i zapięła zamek w spodniach,
podskakując lekko. Podeszła do lustra i przejechała dłonią po zaparowanym
miejscu i uśmiechnęła się lekko. Przejechała jeszcze raz dłonią po swoich
włosach i skierowała się w stronę wyjścia.
- Tęskniłam
za tobą. – Szepnęła Camille w stronę swojej przyjaciółki, a w jej oczach
pojawiły się łzy. Nigdy nie czuła czegoś takiego. Po wyjeździe Cam Jaye próbowała
zapomnieć, pragnęła jedynie pogodzić się z tym, że strąciła swoje jedyne
oparcie. Kogoś na kogo zawsze mogła liczyć. Mogła zadzwonić do niej w środku
nocy, a Camille w samej pidżamie zjawiłaby się w jej mieszkaniu. Na tym polegała
ich przyjaźń. Kochały się wzajemnie mimo, że znały wszystkie swoje sekrety i
wady. Tolerowały je, bo właśnie na tym według niech polega przyjaźń. Na tolerancji
tego, co nam się nie podoba.
- Ja za tobą
też. – Jaye przytuliła się do Camille i uśmiechnęła się. Nareszcie wszystko zaczęło
się poprawiać.
~*~
Alec wpatrywał się w okno i myślał o tym,
co powie Jaye kiedy zjawi się w jej domu, zupełnie niespodziewanie. Czuł, że w
głębi duszy Jaye pragnie być odnaleziona. Ona nie lubi przebywać sama –
potrzebuje towarzystwa. A jej towarzystwem miał na wieczność zostać blondyn.
- Serio,
Alec? – Syknęła Nathalie w jego stronę i głośno ziewnęła. – Jest ósma rano. –
Alec wzruszył lekko ramionami i obejrzał się za siebie. Nathalie stała w
przejściu w samej koszulce i bokserkach. Za nią stanął Samuel, który
prawdopodobnie był na nogach już o świcie.
-
Przyniosłem wam kawę. – Powiedział miło chłopak i położył dwa kubki na szklanym
stoliku. Nathalie spojrzała się na niego krzywo, a następnie wzrokiem wróciła
do mierzenia zwartości torby Aleca, który była praktycznie pusta. – Czemu nie
pijecie? – Spytał cicho i usiadł na skórzanym fotelu w rogu pokoju, wpatrując
się ślepo w parę przyjaciół.
- Oczekujesz
od nas, że rzucimy się na stolik jak nastolatki na Biebera? Nie, nie zrobimy
tego. – Zanim dziewczyna skończyła mówić, Alec stał przy stoliku i powoli
sączył kawę z zielonego kubka. Samuel cicho się zaśmiał i wskazał głową na
blondyna, który opierał się o ścianę i pił mocną kawę. Nathalie prychnęła i
powiedziała:
- No,
przynajmniej ja tego nie zrobię. – Samuel uśmiechnął się szeroko i spojrzał za
okno. Wpatrywał się dłuższą chwilę w jeziorko i ponownie spojrzał na Nathalie.
Gdy tylko jej wzrok złączył się z jego, odwróciła się i wyszła z pokoju Aleca,
kierując się w stronę swojej sypialni. Alec nie zwrócił nawet uwagi, gdy Samuel
przeszedł obok niego, ruszając za Nathalie. Przekręcił lekko klamkę i spojrzał
na czarnowłosą, która siedziała na łóżku z twarzą w dłoniach. Samuel podszedł
do niej powoli i delikatnie położył jej dłoń na ramieniu. Nathalie lekko podskoczyła
na łóżku i spojrzała na chłopaka, który subtelnie się do niej uśmiechał.
Dziewczyna nie potrzebowała jego współczucia. Tęskniła tylko za dawną sobą.
Wolała siebie w wrednej wersji, kiedy nie przejmowała się niczyimi uczuciami
oprócz swoich. Była egoistką, ale dumną z siebie. Potrafiła przepraszać, wybaczać, choć nie robiła tego
często, nie robiła tego praktycznie nigdy. Nie lubiła tego robić, a okazywanie
uczuć było dla niej oznaką słabości.
Teraz… teraz często płakała, użalała się nad losem innych i najchętniej uratowałaby jakiegoś małego człowieczka z pożaru. Miała potrzebę pomagania i właśnie to ją przerażało. Kiedy Samuel przyniósł im kawę, coś jakby w niej pękło. Obudziła się dawna Nathalie, którą tak bardzo kochała. Tęskniła za nią, ale czuła, ze wszyscy inni woleli ją w milszej wersji. Nawet ona sama zaczynała siebie taka lubić, chociaż nadal uważała, że łzy to oznaka słabości. Niby wszyscy choć raz w życiu płakali, ale nie ona. Była twarda, dopóki w jej życiu nie pojawił się Alec i Jaye. Potrafiła ranić wszystkich dookoła i nie miała wyrzutów sumienia, kiedy ściągała kolejną osobę na złą drogę, a teraz? Teraz bała się otworzyć drzwi… Bała się śmierci, która mogłaby czekać na nią za każdym rogiem. Tyle lat udało jej się przeżyć bez spotkania ani jednego Łowcy. Dopóki nie robiła nic złego albo robiła to w ukryciu, nie mieli prawa jej nic zrobić, ale teraz, kiedy mają dowody na to, że podróżowała z nimi zwykła śmiertelniczka, a jeden z Upadłych Aniołów został zmuszony do śmierci… Mają pełne prawo zrobić jej krzywdę. Zadać ból, jakiego nigdy sobie nie potrafiła wyobrazić. Co prawda w jej głowie wiele razy pojawiał się obraz jej samej na wielkim kole do tortur. Słyszała od Erica, że to straszny ból. On sam znalazł się tam raz, ale udało mu się uciec, jako jedynemu Upadłemu w ciągu całego życia Nadludzi. Reszta ginęła podczas tortur albo popełniali samobójstwo w celach. Wampiry wychodziły na promienie słoneczne, wilkołaki wbijały sobie srebrne sztylety w pierś, które jakimś cudem ktoś im przemycił, a elfy podcinały sobie żyły swoimi długimi paznokciami. Każdy miał swój sposób na przerwanie cierpienia… Nathalie nie miała zamiaru go nawet przeżywać, jednak, żeby to zrobić musiała wybić Cassandrę, co zdoła odwrócić uwagę reszty Łowców od walki, w tym czasie ona będzie mogła powoli każdego wykończyć, aż w końcu będzie wolna.
Teraz… teraz często płakała, użalała się nad losem innych i najchętniej uratowałaby jakiegoś małego człowieczka z pożaru. Miała potrzebę pomagania i właśnie to ją przerażało. Kiedy Samuel przyniósł im kawę, coś jakby w niej pękło. Obudziła się dawna Nathalie, którą tak bardzo kochała. Tęskniła za nią, ale czuła, ze wszyscy inni woleli ją w milszej wersji. Nawet ona sama zaczynała siebie taka lubić, chociaż nadal uważała, że łzy to oznaka słabości. Niby wszyscy choć raz w życiu płakali, ale nie ona. Była twarda, dopóki w jej życiu nie pojawił się Alec i Jaye. Potrafiła ranić wszystkich dookoła i nie miała wyrzutów sumienia, kiedy ściągała kolejną osobę na złą drogę, a teraz? Teraz bała się otworzyć drzwi… Bała się śmierci, która mogłaby czekać na nią za każdym rogiem. Tyle lat udało jej się przeżyć bez spotkania ani jednego Łowcy. Dopóki nie robiła nic złego albo robiła to w ukryciu, nie mieli prawa jej nic zrobić, ale teraz, kiedy mają dowody na to, że podróżowała z nimi zwykła śmiertelniczka, a jeden z Upadłych Aniołów został zmuszony do śmierci… Mają pełne prawo zrobić jej krzywdę. Zadać ból, jakiego nigdy sobie nie potrafiła wyobrazić. Co prawda w jej głowie wiele razy pojawiał się obraz jej samej na wielkim kole do tortur. Słyszała od Erica, że to straszny ból. On sam znalazł się tam raz, ale udało mu się uciec, jako jedynemu Upadłemu w ciągu całego życia Nadludzi. Reszta ginęła podczas tortur albo popełniali samobójstwo w celach. Wampiry wychodziły na promienie słoneczne, wilkołaki wbijały sobie srebrne sztylety w pierś, które jakimś cudem ktoś im przemycił, a elfy podcinały sobie żyły swoimi długimi paznokciami. Każdy miał swój sposób na przerwanie cierpienia… Nathalie nie miała zamiaru go nawet przeżywać, jednak, żeby to zrobić musiała wybić Cassandrę, co zdoła odwrócić uwagę reszty Łowców od walki, w tym czasie ona będzie mogła powoli każdego wykończyć, aż w końcu będzie wolna.
~*~
Camille
siedziała w restauracji i powoli popijała zieloną herbatę. Jaye nie pozwoliła
jej ze sobą iść, co uniemożliwiało jej dokładnie poznanie planów Łowców. Miała
tylko nadzieję, że Jaye będzie na tyle ufna, po sytuacji w łazience, gdy
musiała jej skrupulatnie wyznawać tęsknotę, że powie jej wszystko, o czym
rozmawiała ze swoją babcią. Z drugiej strony ta, mogła wymagać od niej reguły
tajemnicy, która nie pozwalała wynieść tajemnicy poza obręb pomieszczenia, w
którym została przekazana tajemnica. Gdy ktoś łamał tę regułę, czekała go
śmierć w męczarniach lub lochy Łowców, które nie były zbyt przyjemnym miejscem.
Całymi dniami siedziałeś bez jedzenia na zimnej podłodze, a wieczorem
dostawałeś tylko jakąś mętną zupę z marchewkami i kawałek chleba. Spałeś na
podłodze, chyba, że udało ci się wybłagać cienki kocyk. W zimie wręcz
przymarzałeś do ziemi, gdy Łowca „zapomniał” zamknąć ci okno. Camille nigdy nie
chciała tam trafić i nawet teraz, gdy tylko o tym myśli przechodzą ją ciarki.
Dlatego musiała właśnie poznać plan działania. Bez niego na pewno umrze.
Chciała zniszczyć wszystkich Łowców, lecz
najbardziej chciała się pozbyć ich przywódczyni – Cassandry. To ona była najgorsza
i najpotężniejsza, dlatego właśnie Camille chce mieć po swojej stronie Jaye.
Paul stwierdził, że dziewczyna ma dar przewidywania przyszłości albo potrafi
poznać twoją przeszłość przez dotyk. Dla Camille byłoby dobrze, gdyby
dziewczyna posiadała oba dary. Nie była jednak pewna nawet jednego.
Wzdrygnęła
się lekko, gdy Paul dotknął jej ramienia, spojrzała na zegarek – nie spodziewała
się go tak wcześnie na dole.
- I jak
poszło? – Spytał i usiadł naprzeciwko dziewczyny.
- Myślę, że
wszystko mi powie, ale to zależy od jej babci. – Samuel pokiwał głową na znak
zrozumienia i złożył ręce na stole. Rozglądał się chwilę po restauracji, w
której siedziała jeszcze tylko para młodych ludzi, którzy im się przyglądali.
Wysoki blondyn i niska czarnowłosa dziewczyna, która coś mówiła do swojego
przyjaciela.
- Nie
odwracaj się szybko, ale przyjrzyj się tamtej dwójce, która siedzi cztery
stoliki od nas. – Szepnął do Camille Paul i dziewczyna subtelnie rozejrzała się
po pomieszczeniu, udając, że szuka kelnera.
- Kto to
jest? – Spytała w międzyczasie. Paul wzruszył ramionami i wskazał głową na
wyjście. Camille pokiwała głową i upiła ostatni łyk z filiżanki. Wyszli z
pomieszczenia i stanęli przy wyjściu, czekając aż pozostała dwójka wyjdzie.
Byli pewni, że zostali śledzeni, nie wiedzieli tylko dlaczego.
Camille stanęła po jednej stronie
wyjścia, a Paul po drugiej. Nagle usłyszeli szuranie krzeseł i kroki, kierujące
się w ich stronę. Para była przygotowana do ataku, ale nie zdążyli nic zrobić,
gdyż zostali nagle przygwożdżeni do ściany. Czarnowłosa trzymała za szyję
dziewczynę i podniosła ją do góry, tak samo jak blondyn Paula.
- Kim
jesteście? – Wycharczała blondynka w stronę dziewczyny i zakrztusiła się śliną.
- Miło, że
pytasz, ale nieładnie jest się odzywać bez pytania. – Czarnowłosa puściła dziewczynę, która
upadła na ziemię i zaczęła się dusić.
- Co
robisz?! – Krzyknął jej towarzysz i mocniej przycisnął Paula do ściany.
- Młoda się
dusiła, a ja potrzebuję odpowiedzi od żywej osóbki, prawda blond? - Kopnęła ją
w plecy, na co Paul zaczął się wierzgać.
-
Denerwujesz mi chłopaczka, Nathalie. – Syknął chłopak i uderzył pięścią w
brzuch chłopaka. Nagle podszedł do nich konsjerż i przestraszony spytał
czarnowłosej, co się stało. Dziewczyna podeszła do niego i przejechała
paznokciem po jego klatce piersiowej, cicho odpowiadając:
- Kompletnie
nic. Po prostu rozmawiamy sobie z przyjaciółmi. – Uśmiechnęła się szeroko i
mężczyzna odszedł.
- Co to było,
do cholery? – Spytała Camille i usiadła przy ścianie, wciąż nie potrafiąc się
szybko ruszać.
-
Rozmawiałyśmy już o mówieniu bez pytania. – Camille spojrzała się na Nathalie
zdziwiona i skrzyżowała ręce na piersi.
- Patrz jaka
grzeczna, Alec. – Blondynka prychnęła cicho i odwróciła głowę w stronę Paula,
który był cały czerwony ze złości.
- Hej, hej!
– Syknęła w jego stronę Nathalie i podeszła do Aleca – Bo dostaniesz nam tu za
chwilę wylewu, a tego nie chcemy, prawda blondyneczko?
- Po co tu
przyszliście? – Wycharczał Paul i kopnął Aleca w brzuch, przez co blondyn
zatoczył się do tyłu i mógł się już swobodnie ruszać. Nathalie złożyła
automatycznie dłonie w pięść, gotowa do walki, ale chłopak po prostu stanął i
założył dłonie na piersi. Nathalie nieco się zdziwiła, kiedy poczuła mocne
uderzenie w tył głowy. Upadła na ziemię, a kiedy otworzyła oczy zobaczyła
blondynką, która przyciskała stopę do jej krtani. Rozejrzała się dookoła i
zobaczyła, że Alec także został przygwożdżony do podłogi.
- Punkt dla
ciebie. – Syknęła Nathalie i przewróciła się na drugi bok, wydostając się spod
ucisku dziewczyny. Kopnęła ją energicznie w brzuch, podnosząc się z ziemi. Alec
skorzystał z okazji, że Paul zluzował uścisk i wydostał się spod ciała
chłopaka, wykonując półobrót i powalając go na ziemię.
- No
popatrz, a teraz punkt dla mnie. – Szepnęła czarnowłosa nad uchem dziewczyny,
krępując jej nogi łatwym zaklęciem. Camille rzucała się po ziemi jak rybka
wyciągnięta z wody, ale kiedy zrozumiała, że nie ma szans po prostu zastygła i
odwróciła głowę w stronę wejścia. Nathalie podeszła do Paula i zrobiła to samo,
co dziewczynie. Teraz mieli przewagę, a Cam i Paul nie mieli jak się bronić.
Nathalie zaśmiała się cicho pod nosem i syknęła;
-
Nieciekawie jest przegrywać, co? – Alec zaśmiał się cicho i kopnął Paula w
plecy, pytając:
- Który
pokój?
- Nie powiem
ci. – Syknął brunet i odwrócił głowę w przeciwną stronę. Alec prychnął i kopnął
chłopaka w kręgosłup, na co ten głośno krzyknął, nie spodziewając się ataku ze
strony blondyna.
- 209! –
Krzyknęła blondynka ze łzami w oczach. Paul spojrzał się na nią groźnie.
- Idziemy? –
Spytał Alec Nathalie, ale dziewczyna nie wydawała się zbyt pewna, że blondynka
podała im prawidłowy numer pokoju.
- Nie jestem
pewna, czy chcę wierzyć rozhisteryzowanej dziewczynie, zakochanej w chłopaku,
który jej nie chce. – Alec zaśmiał się głośno i wyjął kartę, otwierającą pokój
z tylnej kieszeni spodni chłopaka. Camille załkała głośno, na co Paul syknął:
- Zamknij
się już.
- Jak
zobaczę tam nagiego staruszka, który tańczy pogo, to obiecuję, zabiję tą blondynkę
z dołu. – Alec zaśmiał się głośno, ale po chwili wykrzywił się i powiedział:
- Uwierz mi,
że ja też, bo właśnie sobie to wyobraziłem. – Blondyn przyłożył kartę do
czytnika i przekręcił klamkę, wchodząc do środka. Na pierwszy rzut oka, nie
było widać niczego podejrzanego, ale Alec kazał zostać Nathalie przed drzwiami.
Wszedł powoli, rozglądając się dookoła, dopóki Nathalie po prostu go nie
wyminęła, zaczynając otwierać drzwi do łazienki i szafek.
- Serio
myślałeś, że dam ci zrobić wszystkie fajne rzeczy w tym pokoju? – Dziewczyna
prychnęła pod nosem – Pusto.
Alec podszedł do walizki i delikatnie
zaczął rozsuwać zamek.
- Och!
Zachowujesz się jak baba. Po prostu rozsuń ten cholerny zamek i zobacz co jest
w środku. – Alec spojrzał się na dziewczynę spod byka i otworzył szeroko
walizkę. Spojrzał na Nathalie, która jak na zawołanie podeszła do chłopaka.
- Zostaw to!
– Usłyszeli głos chłopaka z holu i zastygli w bezruchu. – Cofnijcie się z
uniesionymi rękoma. – Nathalie prychnęła cicho i nadzwyczajnie szybko znalazła
się przy chłopaku, kopiąc go w nadgarstek. Broń wyleciała z jego dłoni i
znalazła się koło łóżka. Camille i Alec w tej samej chwili rzucili się w jej
stronę, ale blondyn był bliżej i już po sekundzie celował nią w blond
dziewczynę, która stała przy ścianie.
-
Zachowujesz się jak wampir, ale nim nie jesteś. – Syknął Paul w stronę
Nathalie, na co dziewczyna cicho się zaśmiała i spytała;
- Widzisz tę
opaleniznę? – Spojrzała na Aleca – Słyszałeś to? Koleś myślał, że jestem
wampirem. – Alec zaśmiał się głośno, nie odrywając palca od spustu.
Paul próbował się wyrwać spod ucisku
Nathalie, ale zanim dziewczyna zdążyła coś zrobić, Alec syknął:
- Jeden
ruch, a dziewczyna zginie. – Paul przystanął na moment, ale po chwili ruszył
biegiem w stronę blondyna. Nim zdążył mu coś zrobić, Alec nacisnął spust i kula
zatrzymała się w ramieniu blondynki, która zwijała się z bólu na podłodze. Nathalie
westchnęła głośno i powiedziała:
- Nienawidzę
cię. Ty będziesz sobie walczył, a ja mam zbierać biedną, postrzeloną
blondyneczkę z ziemi. – Alec zaśmiał się głośno i przewrócił jednym ruchem
Paula na ziemię. Chłopak zawarczał z bólu i rzucił się na Aleca, który zaśmiał
się i syknął mu na ucho:
- Nie będę
się z tobą bawił w dobrego i złego. Dobrze wiesz, że jesteśmy Aniołami i
dlatego chcesz się nas pozbyć. – Paul zastygł w jednym ruchu i nie potrafił
powiedzieć ani słowa. Nie spodziewał się, że będzie walczył z Aniołami. Myślał,
że ma do czynienia z parą wampirów. Wszystko się zgadzało, ale dopiero teraz
uświadomił sobie, że za oknem świeci Słońce, więc praktycznie było to
niemożliwe.
- Zamienimy
się? - Szepnął Alec do Nathalie ze
śmiechem. Paul wstał z chłopaka i usiadł na łóżku.
- Blond
umiera, może byś tu z łaski swojej ruszył swoje zacne, cztery litery i pomógł
mi. – W momencie, gdy Alec podszedł do dziewczyn Camille kaszlnęła krwią i
zamknęła oczy. Nathalie przyłożyła jej dłoń do policzka i wypowiedziała kilka
słów, próbując nie skupiać się na swojej złości. Kiedy to nie pomogło, syknęła
w stronę Aleca:
- Dzwoń do
cholernego Jauqlina. – Alec poklepał się po kieszeniach, ale nie potrafił
znaleźć telefonu. Musiał mu wypaść, kiedy walczyli na holu.
- Daj mi
swój telefon. – Syknął w stronę Paula, który tylko spojrzał tępo na Camille i
wyciągnął powoli telefon z kieszeni spodni.
- Muszę
sobie kupić spodnie z głębszymi kieszeniami. – Powiedział Alec, wybierając
numer do swojego przyjaciela.
- Samuel,
mamy problem. – Szepnął Alec, wstając z podłogi. – Mamy postrzeloną dziewczynę
w pokoju i ona tak jakby nam tu umiera, a wiesz jak bardzo nie chcę znaleźć się
w więzieniu.
-
POSTRZELILIŚCIE DZIEWCZYNĘ?! – Krzyknął do telefonu tak głośno, że Nathalie
zaczęła się śmiać, przestając hamować cieknącą z ramienia blondynki krew.
- Trzymaj tą
łapę tam. – Powiedział ze śmiechem w stronę czarnowłosej Alec i skupił się na
słowach Samuela, który co chwilę przerywał, żeby zbesztać dwójkę przyjaciół za
ich totalną głupotę. Po dwóch minutach Alec oddał telefon Paulowi i podszedł do
Nathalie, mówiąc jej na ucho;
- Samuel
mówi, że jesteśmy największymi idiotami jakich kiedykolwiek poznał i, że masz
użyć jakieś zaklęcie tamujące krew zanim on tu nie przyjedzie. – Nathalie zaśmiała
się głośno i powiedziała:
- Gdybym
tylko znała to zaklęcie! - Alec
uśmiechnął się do niej i spojrzał na przerażonego Paula, który syknął w ich
stronę:
- Jeżeli jej
nie uratujecie to pourywam wam głowy.
- Jego wzrok
mnie przeraża. – Szepnęła Nathalie i zaczęła się śmiać jeszcze głośniej. Paul
wstał z kanapy i przyłożył dłonie do twarzy Aleca w taki sposób, że każdej
chwili mógł mu łatwo skręcić kark.
- Skup się
albo twój koleżka nigdy nie ujrzy światła dziennego. – Nathalie spojrzała na
chłopaka, a Alec wciąż z uśmiechem na ustach, wpatrywał się w Camille.
- Wiesz, że
jeżeli mnie zabijesz to ona nie uzdrowi ci dziewczyny, prawda? Więc weź te łapy
z mojej pięknej twarzy. – Paul odsunął
się na krok od Aleca, na co dwójka przyjaciół zaczęła się śmiać. Nathalie z
uśmiechem na ustach przyłożyła dłonie na skronie dziewczyny i powiedziała:
- Krwistoczerwona ciecz spływa z wolna po
ramieniu, z mojej winy postrzelona, ziemska śmiertelniczka. Krwistoczerwona
ciecz spływa wolna po ramieniu, z mojej winy postrzelona, ziemska
śmiertelniczka. Cholera, nie działa. – Syknęła Nathalie i spojrzała na Paula,
który stał z założonymi rękoma i rozglądał się na boki.
- To nie
jest zwykła śmiertelniczka. – Nathalie przyjrzała się dziewczynie i po chwili
powiedziała:
- Znam ją. –
Alec spojrzał się raz na Paula, raz na Nathalie, która z szeroko otwartą buzią
wpatrywała się w prawie nieżywe ciało Camille.
- Jak możesz
ją znać? – Syknął w jej stronę Alec, ale Nathalie jak zahipnotyzowana
wpatrywała się w blond dziewczynę, która pluła krwią.
- Ona była
Upadłym Aniołem. – Szepnął Paul, a Nathalie spojrzała się na niego wściekle.
Podeszła do chłopaka i chwyciła go za szyję, podnosząc do góry.
- Czy ty
jesteś świadomy, co właśnie mi powiedziałeś? – Paul kiwnął twierdząco głową i
lekko kaszlnął. Alec podszedł do Nathalie i położył jej dłoń na ramieniu.
- Puść go. –
Szepnął jej na ucho, na co dziewczyna cofnęła rękę, a Paul upadł na podłogę.
- O co
chodzi? – Spytał Alec i spojrzał na Nathalie, która podeszła do blondynki, żeby
spróbować powtórzyć zaklęcie. Jednak i tym razem nic to nie dało, jedynie
sprawiło ból dziewczynie, która głośno kaszlnęła i wypluła całkiem sporą ilość
krwi.
- Była
Upadłym… Była jednym z nas, Alec. Ale ten dupek, myśląc, że ją ratuje poszedł
do Łowców, a oni odwrócili zaklęcie. Nie powiedzieli ci jakie będą tego
konsekwencje, prawda? – Paul pokiwał przecząco głową i schylił się nad Camille,
całując ją w czoło. Alec usiadł na łóżku i tępo wpatrywał się w całą zaistniałą
sytuacje, nic a nic z niej nie rozumiejąc.
- Byłych
Nadludzi nie da się uzdrowić. Nicea nie zezwala na odwracanie zaklęć. - Syknęła
Nathalie w stronę Paula, który rozpłakał się nad ciałem Camille.
- Co tu się
do cholery dzieje!? – Wszyscy spojrzeli się w stronę drzwi i ujrzeli wściekłą
Jaye, która stała w przejściu z zaciśniętymi pięściami, próbując równomiernie
oddychać. – Camille!? – Spojrzała się na leżące blond ciało przy stoliku i
rzuciła się w jej stronę. Schyliła się nad nią i sprawdziła, czy oddycha. Jej
oddech był płytki i nierównomierny.
- Ratujcie
ją! Na co czekacie?! – Krzyczała Jaye i płakała nad Camille, która wycharczała
ostatkami sił:
- Zabij
swoją babcię. – Przestała oddychać, ale wciąż trzymała dłoń Jaye. Blondynka
zalała się łzami i krzyknęła:
- Nienawidzę
was! Mogliście coś zrobić! – Alec podszedł do niej i chciał ją objąć, ale
dziewczynę odepchnęła go.
- Nie
dotykaj mnie! Wyjdźcie! – Alec wstał i skierował się w stronę wyjścia. Za nim
pomaszerował Paul oraz Nathalie, która otarła pojedynczą łzę z policzka.
- Mogę
spróbować ją tu sprowadzić. – Szepnęła Nathalie i złożyła ręce na piersi, opierając
się o ścianę. – Potrzebuję tylko tej księgi, którą zabraliśmy od wiedźmy.
- Jak niby
chcesz to zrobić?
- A kim ty
do cholery jesteś, żebym ci się tłumaczyła? – Syknęła Nathalie w stronę Paula,
który tępo wpatrywał się w czarnowłosą.
Nathalie miała pewien plan, ale tylko ona
znała konsekwencje zaklęcia. Potrzebowała do tego Samuela, który znał się na
magii lepiej niż ona. Miała dobę, żeby
wykonać czar, inaczej dusza Camille odejdzie na wieki do piekieł. Skoro była
kiedyś Upadłym Aniołem to znaczy również, że chociaż raz musiała kogoś zabić
lub skrzywdzić, więc nie zasługiwała na niebo.
Z resztą nikt na nie nie zasługiwał, czasami Nathalie zastanawiała się,
czy ono w ogóle istnieje. Co prawda, słyszała o nim i czytała, ale nigdy nie
poznała nikogo, kto mógłby jej to udowodnić. Wierzyła w niebo i piekło, bo tak
nauczył ją Eric, ale prawda jest taka, że każdy z nich trafi do piekła i tam
spędzi całą wieczność patrząc na wszystkie swoje ofiary i przeżywając wszystko
to, co one.
Nagle w holu pojawił się czerwony dym i na
dywanie stanął Samuel z księgą wiedźmy w ręce.
- Umarła? –
Spytał cicho swoich przyjaciół, na co oni pokiwali twierdząco głową. Tylko Paul
stal przy oknie i w ogóle nie zwrócił uwagi na to, że ktoś przybył.
-
Próbowałaś? – Spytał Samuel Nathalie, która od razu pokiwała przecząco głową. –
A chcesz? – Nathalie nie odpowiadając, weszła do pokoju, gdzie Jaye obmywała
ciało Camille z krwi. Samuel pocałował Jaye w czubek głowy i poczuł lekkie mrowienie
na ciele. Czuł się winny, że nie mógł powstrzymać tego wszystkiego i oszczędzić
Jaye tego bólu.
- Możemy? –
Spytał cicho mag, wskazując głową na Camille. Jaye wstała od Camille i wybiegła
z łazienki, siadając na podłodze w sypialni. Samuel zamknął drzwi i położył
Camille na zimnej podłodze łazienki. Przyłożył dłonie do jej czoła, ale
Nathalie syknęła:
- To moja
wina, ja to zrobię. – Samuel spojrzał się na czarnowłosą i cofnął dłonie,
robiąc miejsce dziewczynie.
Nathalie przyłożyła dłonie do jej skroni i
powiedziała:
- Nim zdążysz dojść do bram nieba, zobaczysz
postać matki piekła. Zobaczysz twarz
wroga. Ujrzysz oczy mordercy. Podążysz za nim i staniesz naprzeciw w walce. Mag
straci moc całą, gdy ty wrócisz na ziemię. Nie będziesz nic pamiętała, ale będziesz czuła
wieczny ból w ciele. W miejscu, gdzie miało być twoje serce, znajdzie się
kamień.
Ty nie będziesz tym samym stworzeniem. Wróg
twój będzie żałował. Będziesz walczyć i milczeć. Staniesz się maszyną. Ale
będziesz żyć. Żyć z sercem z kamienia. I
z wrogiem przed oczami. – Samuel
odskoczył od ciała Camille, gdy nagle rozbłysło niebieskim światłem, a Nathalie
krzyknęła z bólu. Samuel czytał, że tak to ma wyglądać, ale bał się. Bał się,
że nie odzyskają blondynki, a stracą Nathalie. Była jego jedyną przyjaciółką,
nie chciał jej stracić.
Nathalie
otworzyła szeroko oczy i wygięła się w nienaturalnej pozycji. Krzycząc z bólu,
z jej oczu wydostawały się krwawe łzy. Krzyk czarnowłosej zamienił się w gorzki
szloch. Samuel chciał do niej podejść, ale czuł się przywiązany do ściany. Dziewczyna przycisnęła mocniej dłonie do
skroni blondynki i powtarzała jak mantrę.
- Vita
praevalet. Vita praevalet. (życie zwycięża)
- Nathalie.
– Szepnął cicho Samuel widząc niebieskie oczy Nathalie, które po chwili stały
się złote, a następnie niebieskie.
- Cholera,
cholera! – Krzyczał Samuel, próbując ją oderwać od ciała Camille. Nathalie
jednak trzymała dłonie przy skroniach Camille zbyt mocno, by można było je
teraz rozdzielić. Po kilku sekundach dziewczyna puściła Camille i odskoczyła od
ciała.
- CHOLERA
JASNA!- Krzyknęła, przeglądając się w lustrze. Jej piękne, czarne oczy stały
się niebieskie, jak za czasów, gdy była normalnym człowiekiem.
- Spróbuj na
mnie nałożyć jakiś czar. – Samuel spojrzał się tępo na dziewczynę, ale nie
szykował się do wykonania jej prośby.
- Zrób to,
do cholery! – Krzyknęła i wystawiła rękę w jego stronę, zamykając oczy. Samuel
przyłożył dłoń do jej przedramienia i wypowiedział krótkie zaklęcie uzdrawiające.
Nathalie zaczęła krzyczeć z bólu i po chwili na jej przedramieniu pojawiła się
czarna plama, która stała się poparzeniem. Nathalie zaszkliły się oczy i
wybiegła z łazienki, rzucając się w ramiona Aleca, który nie wiedząc co się
dzieje, przycisnął ją do siebie i pocałował w czoło. Paul podszedł do Camille,
która powoli wstawała z podłogi, pocierając się w głowę. Jaye rzuciła się w
ramiona Samuelowi, dziękując mu wylewnie.
- Ja nic nie zrobiłem, to Nathalie oddała jej swoją
nieśmiertelność
Oddała jej swoją moc i teraz umrze? Nie chcę. :<
OdpowiedzUsuńPo co Alec do niej strzelał, no! :C Kocham go, ale teraz mam ochotę go udusić.
Na reszcie spotkali Jaye, nie wiem czy będzie chciała teraz z nimi rozmawiać, ale mam taką nadzieję. W końcu Nathalie poświeciła się dla Camille, ale w sumie zrobiła to bo oboje z Alecem popełnili błąd...
Mam nadzieję, że wszystko się ułoży, a Nathalie nie zniknie za szybko z opowiadania. :<
Wiesz, że Cię kocham i to opowiadanie też. Dziękuję, że dodałaś. Ludzie są głupi, bo nie chcą komentować... Denerwuje mnie to, kurde!
No, ale to juz inny temat. czekam na kolejny. <3
Ja pierdziele. Ale się dzieje! Tego się nie spodziewałam!
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty;P Brak słow!
Niesamowity;*
I że niby teraz Nathalie umrze??