czwartek, 3 stycznia 2013

Siedemnaście.

      Samuel nie był zbyt zadowolony z faktu, że to właśnie on ma chronić Jaye przed niebezpieczeństwami, ale jeśli temu miał zdobyć moc większą niż każdy Łowca Nadludzi... czemu nie? Spojrzał jeszcze raz na swoje odbicie w lustrze - spierzchnięte usta nie nadawały mu uroku, ale nie miał ochoty na dbanie o swój wygląd, wielkie zazwyczaj oczy były teraz malutkie, a wszystko przez olbrzymie, lekko fioletowe wory zamiast powiek - nie spał od kilku dni i teraz zobaczył tego efekty.
      Dotknął dłonią swojego ramienia i delikatnie przejechał po wijących się liniach, które lekko piekły. Spojrzał na brzuch - różnej wielkości kręgi spowijały się na przemian z długimi nićmi, które kończyły się przy biodrach. Przyłożył dłoń do okręgu, który dziwnie zaiskrzył, gdy przybliżył do niego palce. Natychmiast odsunął rękę, kiedy poczuł lekkie poparzenie. Rozejrzał się po łazience, jakby szukał źródła tego ognia. Zamknął oczy i wziął kilka głębokich oddechów, uspokajając buzującą w jego żyłach krew.
- Samuel, do jasnej cholery! - Usłyszał głośny głos Nathalie, która siedziała pod łazienką i pięścią stukała w drzwi.
     Chłopak odchrząknął cicho, żeby jego głos nie zdradził, że coś się stało i spojrzał ostatni raz w lustro, wychodząc z łazienki.
- No, nareszcie! - Krzyknęła dziewczyna i przecisnęła się między chłopakiem a drzwiami i weszła do zaparowanej łazienki.
     Po chwili dobiegł z niej dziki głos przerażenia. Samuel, który prawie dochodził do kuchni biegiem rzucił się w stronę pomieszczenia i z hukiem otworzył drzwi, które prawie wypadły z zawiasów. Chłopak ujrzał przerażoną czarnowłosą, która grzebała w kosmetyczce.
- Co się stało? - Spytał Samuel, rozglądając się po łazience, szukając czegoś, co mogło wystraszyć.
       Nic nie wzbudzało w nim jakichkolwiek złych mocy, a co gorsza.. Jedyną straszną rzeczą w tej łazience była żółta kaczuszka Aleca, która zawsze się w niego wpatrywała. Wiele razy wyobrażał sobie jak swoim pomarańczowym dziobem wydłubuje mu oczy, gdy leży w wannie, dlatego od razu gdy wchodził do łazienki przykrywał ją ręcznikiem, żeby nie męczyła go swoimi czarnymi oczami.
- Nie mam odżywki do włosów! - Krzyknęła Nathalie, prawie zanosząc się łzami.
     Samuel westchnął głośno i wyszedł z łazienki obracając się napięcie. Co wyjazd czegoś zapominała i zawsze wywoływała tym istną wojnę. Nawet gdy robił jej listę rzeczy, które miała zabrać, zawsze było coś, czego zapomniała, bo "zostawiła to w innej kosmetyczce". Samuela zastanawiało tylko to, dlaczego ma kilka kosmetyczek?!
     Wszedł do kuchni i otworzył lodówkę. Oparł się o drzwiczki i przyjrzał się uważnie zawartości lodówki, która niespecjalnie przypadła mu do gustu: kilka rodzajów sera, otworzony jogurt, sok pomarańczowy, trzy jajka i mleko, co do którego nie był zbyt przekonany. Wyjął mleko i napił się prosto z kartonu. Natychmiast wypluł całą zawartość swojej buzi, gdy poczuł kwaśny smak w buzi - jego przeczucia się sprawdziły, a ona biegiem ruszył w kierunku kranu, żeby przepłukać usta.
- Co tu się stało? - Spytała Jaye, przecierając dłonią zaspane oczy. Za nią do kuchni wszedł Alec i patrząc na białą plamę na kafelkach, powiedział:
- Ja na pewno tego nie posprzątam. Na mnie nie licz. - Samuel zrobił głupią minę do swoich towarzyszy i rzucił ścierkę na ziemię, wycierając nią plamę.
- Wiesz, że to się będzie kleić? - Spytał Alec, patrząc prosto w oczy wściekłego Samuela, który wręcz zabijał przyjaciela wzrokiem. Nie lubił, gdy go poprawiano, mówiono mu co ma robić, więc i tym razem nei obyło się bez głupiej miny. Samuel splunął na ziemię i wytarł ślinę ścierką.
     Alec zaśmiał się cicho i spojrzał na Jaye, która opierała się o barek i wręcz zasypiała na stojąco. Samuel stanął przy niej, zwinął ścierkę i mocno uderzył ją w gołe udo.  Blondynka podskoczyła, jakby ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody i krzywo spojrzała się na bruneta, który położył ścierkę na blat.
     Nagle rozdzwonił się telefon blondynki, która wybiegła z  kuchni jak poparzona. Chłopcy nie długo tańczyli do starej piosenki disco, bo po około dziesięciu sekundach dzwonka, dziewczyna odebrała telefon w sypialni.
      Alec wstał z drewnianego krzesła i ruszył w stronę łazienki, zostawiając Samuela samego ze sobą.   Był przyzwyczajony do samotności, ale nigdy nie czuł się aż taki zły z tego powodu. Nigdy mu to nie przeszkadzało do czasu, gdy poznał Nathalie i Aleca. Naprawdę lubił ich towarzystwo, a śmiech Aleca sprawiał, że na niebie rozstępowały się chmury i pojawiało się Słońce.
      Pamiętał dokładnie ten dzień, gdy Alec pierwszy raz zjawił się w jego siedzibie. Eric poprosił go wtedy, żeby rzucił na blondyna czar ochronny. Samuel spojrzał wtedy w jego oczy, uśmiechnął się o dotknął jego policzka, wymawiając cicho jakieś łacińskie słowa. Po kilku sekundach przejechał palcami po jego delikatnym policzku i kiwnął głową na Erica. Alec dotknął wtedy jego dłoni i przytrzymał na swoim policzku. Samuel poczuł, że Eric dziwnie mu się przygląda, więc ściągnął swoją dłoń z jego policzka i wsadził ręce do kieszeni w dżinsach. Alec wziąć patrzył mu się prosto w oczy, ale nie uśmiechnął się. Nie uśmiechał się do niego przez pierwsze kilka miesięcy, ale Samuelowi to nie przeszkadzało, wystarczyła mu świadomość, że może obok niego stać i napawać się jego zapachem. Wydawało mu się to wtedy dziwne, nigdy nie czuł czegoś takiego na widok mężczyzny, a co gorsza młodszego mężczyzny, którego widział kilka razy w życiu. Czuł jednak, że ta ścieżka kończy się bardzo szybko i posiada wiele krętych zakrętów. Nie miał ochoty zmagać się z nimi, nie wiedząc co czeka go na końcu drogi. Samuel zawsze wolał być pewny swojego uczucia i lubił wiedzieć, co czuje ta druga osoba. Nigdy nie znalazł się w takowej sytuacji, gdy musiał się o kogoś starać. Kobiety w barze, wręcz się o niego biły, ale wtedy sprawiało mu to przyjemność. Czuł się jakby w dłoniach miał cały świat i mógł zmusić te kobiety do wszystkiego, ale nie lubił tego robić. Kilka miesięcy później pojawił się Alec i bijące się o niego kobiety nie sprawiały mu już takiej przyjemności. Chodził do baru, kochał się z różnymi kobietami, chcąc sobie udowodnić, że nic się nie zmieniło, że wciąż je  pragnął. Lecz nawet gdy kochał się z najseksowniejszą kobietą w barze w głowie miał tylko oczy Aleca. Nigdy jednak nie zapytał się o jego uczucia, a teraz gdy widział jego z Jaye, która pragnęła blondyna z całego serca, wiedział, ze nie ma szans. W oczach Aleca także widział żądzę, którą zawsze czuł, gdy na niego patrzył, ale wiedział, że Alec czuje ją w stosunku do blondynki, którą Samuel miał teraz chronić.


- Co się stało? - Spytała cicho Jaye do mikrofonu w telefonie. Mama do niej nigdy nie dzwoniła... Nie rozmawiały ze sobą od czasu jej ucieczki z domu, a teraz nagle Dominica dzwoni do niej i nie mówi ani słowa. Jaye słyszała tylko miarowy oddech swojej matki po drugiej stronie. - Mamo? - Szepnęła cicho i zakręciła pasmo blond włosów na palca.
- Twój ojciec nie żyje. - Jaye zamilkła, a jej uśmiech zniknął z bladej twarzy. Straciła grunt pod nogami. Co prawda od lat nie była blisko z ojcem, ale to nie zmienia faktu, że kiedyś  był najbliższą jej osobą i bardzo go kochała, a fakt, że zginą wszyscy jej najbliżsi dobijał ją jeszcze bardziej. Mój ociec nie żyje, pomyślała i zamknęła oczy, tamując napływające jej do oczu łzy.
- Jak? - Szepnęła blondynka i zacisnęła w pięść wolną rękę. Miała ochotę coś rozwalić, miała ochotę zniszczyć cały ten dom i zostawić po nim tylko popiół. Była pewna, że zrobiłaby to, gdyby nie fakt, że była zajęta rozmową z matką.
- Samolot twojego ojca... Silniki się zepsuły i samolot rozbił się na jakiejś wyspie. Nie musisz przyjeżdżać na pogrzeb. - Powiedziała jej matka, a Jaye rozłączyła się. Chciała jechać na pogrzeb, ale nie mogła.
     Chciała ostatni raz zobaczyć twarz swojego ojca, choć w ostatnim czasie bardziej go nienawidziła niż kochała. Jej matka nigdy nie dowie się, że jej mąż ją zdradzał, a Jaye nigdy nie dowie się, czy jej ojciec naprawdę ją kochał. Była pewna, ze nawet nie wiedział, ze skończyła szkołę. Chciała być dla niego wieczną pięciolatką, którą będzie utulał do snu i będzie czytał "Kopciuszka". Tęskniła za jego aksamitnym głosem, gdy czytał jej każde kolejne słowo z jej ulubionych książek dla dzieci. Nie chciała przyjąć do świadomości faktu, ze już nigdy nie zobaczy jego uśmiechu, oczu ani jego siwych już włosów.
     Po jej policzkach popłynęły łzy, a ona schowała głowę w poduszkę i głośno krzyknęła. Nie chciała nikogo skrzywdzić, więc po prostu krzyczała. Jej ojciec kiedyś powiedział, że to najlepszy sposób na pozbycie się złości. Nigdy nie próbowała, zawsze wyżywała się na innych. Po pięciu minutach płaczu i krzyku podeszła do swojej torby i wyjęła portfel, w którym miała zdjęcia swojej rodziny. Wyjęła zdjęcie Kyle'a i delikatnie je pocałowała. Zamknęła oczy, chcąc sobie przypomnieć ostatnią chwilę, gdy go widziała, jakieś miłe wspomnienie. Zaczęła głośno szlochać, gdy w jej głowie przewijały się kolejne obrazy jej ojca: Jaye i jej ojciec na rozdaniu dyplomów, w przedszkolu na dniu ojca, na lodach, na plaży. Kyle trzymał ją na rękach i kręcił się w kółko na plaży, aż w końcu usiadł z nią na piasku i powiedział jej, ze wiecznie będzie jego królewną. Jaye pragnęła ostatni raz spojrzeć w oczy swojego ojca i powiedzieć mu, że wcale go nie nienawidzi. Chciała się z nim pożegnać, ale nigdy nie miała okazji. Nie pamiętała ani jednej sytuacji, w której się żegnali, zawsze obiecywali sobie, że za kilka godzin się zobaczą. Stawali naprzeciwko siebie i mówili "Do zobaczenia". Całował ją w czoło na do widzenia i wychodził z domu, ale zawsze wiedziała, ze wróci. Nigdy nie sądziła, że ostatnim stwierdzeniem, którym go określi będzie "skończony kutas". Nie chciała tego. Z całego serca pragnęła mu teraz powiedzieć, że wcale tak nie myślała, że kochała go najbardziej na świecie i, ze będzie za nim tęsknić, ale już więcej go nie zobaczy, choć nie chciała w to uwierzyć. Wolała żyć w przeświadczeniu, ze Kyle wpłynął w morze jak jej dziadek i kiedyś wróci. Kiedyś go zobaczy, jego oczy, uśmiech i wtedy powie mu jak bardzo za nim tęskniła.
     Schowała zdjęcie z powrotem do portfela i schowała go do torby, akurat w momencie, gdy do jej pokoju wszedł zaniepokojony ciszą Samuel.
- Co się stało? - Spytał cicho, wchodząc do jej sypialni. Jaye otarła łzy z policzków i spojrzała na bruneta, który usiadł obok niej na łóżku.
- Nic... - Cicho powiedziała Jaye i odwróciła wzrok, gdy do jej oczu napłynął cały potok łez. Chciała mu się wypłakać w ramię, ale uważała, że nie może tego zrobić. Wiedziała, że tylko się upokorzy.
- Jaye, ja poczułem, że coś się stało. - Szepnął lekko przerażony Samuel i dotknął lekko swojego brzucha, który wciąż lekko parzył.
- Mój ojciec nie żyje! - Krzyknęła Jaye i wybiegła z pokoju, chwytając swój czarny sweterek z walizki. Otworzyła drzwi i stanęła na ganku, nie wiedząc co ma zrobić. Nie wiedziała nawet, gdzie jest, ale czuła, ze to nie jest miejsce dla niej. Powinna być teraz w Cannes, potrzebowała pożegnać ojca, zobaczyć swoją babkę, która tak bardzo nienawidziła jej ojca. Chciała ich wszystkich obaczyć, prosto w oczy powiedzieć  jak bardzo ich nienawidzi, ale wiedziała, ze będzie tego żałowała. Wolała nie pojawić się w ogóle na pogrzebie, zostać okrzyknięta mianem córki, która nie ma odwagi przyjść nawet na pogrzeb swojego ojca. Wszyscy sąsiedzi będą o tym mówić. Wszyscy ludzie, którzy nienawidzili jej ojca tak samo jak Cassandra, ubiorą się na czarno, nałożą na swoją twarz maskę i wyjdą z domu, żeby pożegnać jej ojca. Jeśli na pogrzebie mieliby się pojawić tylko ludzie, którzy go kochali, zjawiłaby się tam tylko jedna osoba i byłaby to Jaye, nie jej matka, która przysięgała mu miłość do końca życia... Obietnica już nie obowiązywała, była wolna i z pewnością to wykorzysta. Taka była już jej matka.. Nigdy nie dotrzymywała obietnic, kłamała w żywe oczy i była mściwa...


- Gdzie jest Jaye? - Spytał Alec, owinięty w pasie bladoniebieskim ręcznikiem. Różowym ręcznikiem wycierał złote włosy zza których wpatrywał się w Samuela, który został sam w sypialni.
- Prawdopodobnie gdzieś na mieście. - Alec przerwał wykonywaną czynność i spojrzał zdziwiony i lekko przerażony na bruneta, który był rozkojarzony.
- Jak mogłeś ją wypuścić?! - Krzyknął wściekły blondyn i szybko ubrał na siebie pierwsze, lepsze ciuchy, wybiegając z domu.
    Nie zdążył się rozpędzić, a od razu wpadł na żywy mur. Jaye spadła z schodków i spojrzała zapłakanymi oczami na Aleca, który pomagał jej wstać. Jego usta się poruszały, coś do niej mówił, ale Jaye nie chciała wiedzieć co. Pragnęła się do niego przytulić i przeżyć tak całe życie.
    Rzuciła mu się w ramiona i cicho szepnęła:
- Mój ojciec nie żyje, Alec. - Blondyn zastygł z jedną ręką n jej głowie a z drugą na plecach i nie wiedział co jej powiedzieć. Też stracił jednego z rodziców, ale on nie pamiętał dokładnie jak to jest mieć matkę. Obraz o niej był lekko zamazany, ale dokładnie pamiętał jej oczy. Były niebieskie. Dokładnie takie jak jego przed przemianą. Jego ojciec, kiedy był pijany zawsze powtarzał, żeby się na niego nie patrzył, bo przypomina mu matkę  Aleca. Wysyłał go wtedy do pokoju i kazał mu się nie pokazywać na oczy.
- Przykro mi. - Powiedział i pocałował Jaye w czubek głowy. Tylko tyle mógł dla niej zrobić. Nie wiedział, czy blondynka chce usłyszeć od niego coś pokrzepiającego, on nie lubił. Zawsze, gdy tylko ktoś próbował mu pomóc, mówiąc, że sobie porazi wyrzucał go z domu. Wiedział, ze nigdy nie pogodzi się ze stratą rodzica, próbował się do tego przyzwyczaić. żyć tak, jakby nigdy go nie miał, ale nie udawało mu się to. Czasami był moment, gdy zapominał.Przychodził do domu i chciał przywitać się z matką, ale zawsze zastawał tylko ojca. Tak jak Jaye, nie zdążył się z nią pożegnać. Nie mógł nawet po raz ostatni zobaczyć jej ciała. Nikt, oprócz jego ojca nie mógł. Harry* nachylił się podczas mszy nad trumną i pocałował Camille** w usta. Zamknął trumnę i pozwolił księdzu prowadzić mszę.
- Obiecaj, że ty mnie nigdy nie zostawisz. - Szepnęła w ramię Aleca i cicho załkała.
- Obiecuję. - Powiedział Alec i przycisnął do siebie blondynkę.
   

- Co oni tam robią? - Spytała Nathalie, kiedy zobaczyła na ganku przytulających się Jaye i Aleca. Samuel odwrócił się w stronę czarnowłosej i wzruszył ramionami. Nie wiedział, że stoją na ganku, myślał, że Alec pobiegł za dziewczyną w stronę miasta, ale najwyraźniej znowu się pomylił. Samuel pomieszał łyżeczką kawę w pomarańczowym kubku i usiadł na krześle, przy okrągłym stole. Upił jeden łyk czarnej cieczy i poczuł dziwne ukłucie w podbrzuszu. Odłożył kubek z kawą na stole, wylewając kilka kropli i pobiegł w stronę łazienki. Podniósł czarną koszulkę do góry i ujrzał znikające okręgi.
"Niceo? Co się dzieje?"
     Spróbował przemówić do bogini, wiedząc, że i tak nie uzyska odpowiedzi.
"Nie starasz się jej ratować. Moc dostanie kto inny."
     Rozbrzmiał w jego głowie głos bogini. Samuel spojrzał w lustro; po jego policzkach płynęły pojedyncze łzy. Sam nie wiedział skąd się tam wzięły. Nie płakał od czasu starty rodziców.
"Staram się. Tylko nie wiem jak to zrobić."
     Nie usłyszał odpowiedzi, ale tatuaże przestały znikać, ale żaden nie pojawił się z powrotem. Obmył twarz zimną wodą i wytarł się ręcznikiem, zamykając za sobą drzwi łazienki. Przed nim nagle stanęła czarnowłosa ze splecionymi włosami w dwa cienki warkocze. Wpatrywała się w niego swoimi czarnymi oczami i po chwili po prostu go przytuliła. Nathalie nigdy tego nie robiła. Była samolubna  w jej świecie istniała tylko ona i to jej wszyscy mieli usługiwać.
- Zapamiętaj tę chwilę, bo więcej jej nie powtórzę. - Zaśmiała się cicho i przejechała koniuszkami palców po jego klatce piersiowej. Skierowała się w stronę swojego pokoju i delikatnie zamknęła za sobą drzwi.
     Samuel uśmiechnął się lekko i ruszył w stronę sypialni czarnowłosej, lekko naciskając klamkę. Dziewczyna siedziała przy biurku i pisała coś w niebieskim notesie. Odwróciła się szybko, gdy usłyszała skrzypienie drzwi i uśmiechnęła się na widok Samuela.
- Co chcesz? - Spytała lekko i odłożyła długopis na biurko.
- Czy to źle, że mam ochotę cię pocałować? - Samuel nieco się spiął, ale gdy tylko Nathalie do niego podeszła i lekko musnęła jego usta, uśmiechnął się i ciepło rozlało się po jego ciele. Czuł się jak w niebie. Zawsze wyobrażał sobie tak pocałunek z Aleckiem, ale może wcale nie był gejem, może po prostu czuł to dziwne uczucie, bo mu na nim zależało? Dzień w dzień patrzył się na niego stęsknionym wzrokiem, cierpiał w duszy, ze nie może dotknąć jego twarzy. Każda jego kolejna dziewczyna raniła go, łamała mu serce na pół, ale nigdy od niego nie odszedł. Trwał przy nim jak wierny pies przy swoim panie, ale nie mógł przy nim być w sposób w jaki do zawsze chciał.
      Nathalie spojrzała na niego lekko zdziwiona i dotknęła dłonią jego ramienia. Chłopak schylił się i pocałował ją namiętnie. Dotykanie jej było jak uświadomienie sobie, że wszystko czego pragnął cały czas miał na wyciągnięcie ręki. Przejechał dłonią po jej policzku i delikatnie ją podniósł, przenosząc na biurko. Dziewczyna usiadła i owinęła nogi wokół jego tułowia. W jego głowie rozbrzmiewała muzyka. Muzyka, której nigdy nie słyszał, a jednak jej melodię znał na pamięć. Uśmiechnął się szeroko i pocałował dziewczynę w szyję. Nathalie odchyliła głowę do tyłu i przejechała paznokciami po jego plecach. Miała ochotę zszarpać z niego tę koszulkę, choć wiedziała, że nie powinna była nic robić. Wsunęła dłonie pod t-shirt i przejechała po umięśnionym brzuchu Samuela, który pocałował ją w usta. Zaczął rozpinać jej koszulę, gdy do pokoju wparowała Jaye.
- Co do cholery?! - Krzyknęła i szybko zatrzasnęła drzwi. Nathalie zaśmiała się cicho, a Samuel podrapał się po głowie, zastanawiając się co ma robić. Poczuł dziwne mrowienie w podbrzuszu i przeprosił Nathalie, która udawała, ze obeszło ją to, że w takim momencie on sobie po prostu wychodzi.
- Jaye! - Krzyknął za blondynką i złapał ją za rękę, gdy stała przy szafie.
- Co się dzieje? - Spytała Jaye i wyrwała rękę z uścisku. Nie miała ochoty go dotykać. Widziała jak całował Nathalie. Tę Nathalie...
- Nie wiem kim jestem. - Szepnął Samuel i rozejrzał się dookoła.
- Człowiek żyje po to, żeby się tego dowiedzieć. Nie zmarnuj swojej jedynej szansy na to. - Nikt nie wie kim dokładnie jest, pomyślała Jaye i przytuliła Samuela.




* Harry - ojciec Aleca [*]
** Camille - matka Aleca [*]








4 komentarze:

  1. ASHDFGSJ! Pocałowała go, a potem.. Jaye! Czemu im przerwała? xd Nathalie się zmienia? Fajnie by było. Może bym ją polubiła. :) Samuel gejem? Ja tam nie mam z tym problemu, ale lepiej by było gdyby nie wysyłał sygnałów do Aleca... On jest mój. lol
    Świetny odcinek, ja w ogl. cię podziwiam, ale ty to wiesz.
    Do następnego! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ajhsxbfndbnmcvbh cdghfdngbvcnvbchgdgdcbgvhnbdshgfjgbhxcvbhxkdfg DEAD *.* dziękuję, dobranoc.. wychodzię *le trzaska drzwiami*

    OdpowiedzUsuń
  3. SAMUEL "GEJ" CAŁUJĄCY SIĘ Z NATHALIE?! wow?
    Kocham, kocham, KOCHAM! i czekam na następny, oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń