- Jakim
cudem?! – Krzyknęła Camille i rzuciła się w stronę lustra. Naciągała twarz na
wszystkie strony, próbując przekonać się, że naprawdę żyje. Wciąż znajduje się
wśród normalnie oddychających ludzi.
Kiedy zamknęła oczy czuła jakby znalazła się w innym świecie. Podobało jej się tam i gdyby nie fakt, że nie zdążyła się dokładnie przyjrzeć, mogła powiedzieć, że przez chwilę znajdowała się w raju. Miejscu, gdzie każdy chciał trafić po śmierci. Wszędzie widziała przyjazne twarze, a kiedy schyliła się, żeby przyjrzeć się dokładnie fioletowemu nasionku, ono nagle rozkwitło przed jej twarzą. Niebo było błękitne, bez skazy, a Słońce przyjemnie przygrzewało jej twarz. Chciała tam zostać, ale nagle zjawiła się Nathalie i za rękę przeprowadziła ją przez ciemną bramę. Widziała ból w jej oczach i w chwili, gdy przeszła przez ciemną dziurę, dziewczyna rzuciła się na ziemię i krzyczała z bólu. Pierwszy raz widziała kogokolwiek w takiej sytuacji. Czuła się dziwnie, wiedząc, że nie może nic poradzić na uczucia, które czuła Nathalie w tamtej chwili. Wpatrywała się tylko w czarnowłosą, która rzucała się po podłodze i próbowała pohamować krzyk, który próbował przedrzeć jej się przez gardło. Miała ochotę rzucić się dziewczynie w ramiona i mocno ją do siebie przytulić, ale fakt, że to ona teoretycznie ją zabiła i pobiła w holu, niezbyt zachęcał ją do tego.
Kiedy zamknęła oczy czuła jakby znalazła się w innym świecie. Podobało jej się tam i gdyby nie fakt, że nie zdążyła się dokładnie przyjrzeć, mogła powiedzieć, że przez chwilę znajdowała się w raju. Miejscu, gdzie każdy chciał trafić po śmierci. Wszędzie widziała przyjazne twarze, a kiedy schyliła się, żeby przyjrzeć się dokładnie fioletowemu nasionku, ono nagle rozkwitło przed jej twarzą. Niebo było błękitne, bez skazy, a Słońce przyjemnie przygrzewało jej twarz. Chciała tam zostać, ale nagle zjawiła się Nathalie i za rękę przeprowadziła ją przez ciemną bramę. Widziała ból w jej oczach i w chwili, gdy przeszła przez ciemną dziurę, dziewczyna rzuciła się na ziemię i krzyczała z bólu. Pierwszy raz widziała kogokolwiek w takiej sytuacji. Czuła się dziwnie, wiedząc, że nie może nic poradzić na uczucia, które czuła Nathalie w tamtej chwili. Wpatrywała się tylko w czarnowłosą, która rzucała się po podłodze i próbowała pohamować krzyk, który próbował przedrzeć jej się przez gardło. Miała ochotę rzucić się dziewczynie w ramiona i mocno ją do siebie przytulić, ale fakt, że to ona teoretycznie ją zabiła i pobiła w holu, niezbyt zachęcał ją do tego.
Otworzyła oczy i spojrzała za siebie. Paul
opierał się o ścianę z dłońmi w kieszeniach– nie wiedział, czy może już do niej
podejść. Jaye przytulała się do Samuela, który delikatnie głaskał ją po
plecach, próbując powstrzymać łzy. Alec mocno przytulał do siebie płaczącą
Nathalie, która zanosiła się łzami. Camille spojrzała w oczy blondyna, który
patrzył na nią z nieukrywaną nienawiścią. Wtulił się w włosy dziewczyny i
pocałował ją w czubek głowy. Dokładnie pamiętała ten moment, kiedy stała przy
ścianie, a Paul pewny, że blondyn nie wystrzeli podszedł do niego. W kolejnej
chwili czuła tylko urywający ból, który rozdzierał jej całe ciało. Czuła krew,
która powoli toczyła się do rany, czuła dłoń Nathalie i słyszała jej głośny
śmiech. Miała ochotę ją zamordować, ale nie mogła się ruszyć. Była przygwożdżona
do ziemi i nie bardzo jej to pasowało. Pamiętała, kiedy była Upadłym Aniołem –
nie czuła bólu, ani nie ruszał jej śmiech innych. Była obojętna na wszystko,
nawet na ludzi, których kochała. Mogła robić co chce i nikt nie mógł jej
zwrócić uwagi, nikt nie chciał tego robić. Bali się jej, a Camille się to podobało.
- Co się
stało? – Nathalie spojrzała się na nią wzrokiem pełnym nienawiści i podeszła do
niej z zaciśniętymi dłońmi. Twarz Nathalie znajdowała się kilka centymetrów od
twarzy Camille, kiedy syknęła:
- Masz moją cholerną nieśmiertelność, powiesz
mi może, co sknociłaś?! – Camille spojrzała się zdziwiona na całe towarzystwo, szukając
pomocy lub oparcia, ale najwyraźniej wszyscy pragnęli odpowiedzi. Cam spojrzała
w oczy czarnowłosej i syknęła:
- Nikt ci
nie kazał do mnie strzelać. Nikt ci do cholery nie kazał nawet mnie ratować! –
Nathalie uderzyła ją z otwartej dłoni w twarz , na co Camille zacharczała cicho
i rzuciła się w stronę dziewczyny, łapiąc ją za długie, czarne włosy. Ściągnęła
ją do parteru i kopnęła w brzuch. Nathalie zapomniała, że straciła swoją siłę
wraz z nieśmiertelnością. Nie miała szans w starciu z Camille, która zdobyła
jej życie i trochę siły.
- Dajcie
spokój! – Krzyknął Alec i odepchnął Camille od swojej przyjaciółki. Jednak
blondynka nie postanowiła tego zakończyć na takim etapie. Rzuciła się w stronę
czarnowłosej i uderzyła ją w twarz. Alec spojrzał zszokowany na blondynkę i
położył Nathalie na sofie, podchodząc do Camille. Chwycił ją za szyję i
podniósł praktycznie pod sam sufit.
- Daj.
Spokój. – Syknął w jej stronę i puścił ją na ziemię. Dziewczyna zgrabnie wylądowała
na ziemi i ułożyła się w pozycji bojowej. Paul podszedł do niej powoli i
szepnął cicho:
- Znowu to
samo. Cholera jasna, Cam. – Blondynka spojrzała mu się w oczy i wyprostowała
powoli. Przytuliła się do chłopaka i cicho załkała. Jaye siedziała na kanapie z
Samuelem i w ciszy przyglądała się całej sytuacji, która zdecydowanie ją przerastała.
Nie potrafiła, choć może bardziej nie chciała żyć z świadomością, że wszystko
co kocha i jest dla niej ważne powoli odchodzi. Bała się, że teraz, kiedy
Nathalie rzekomo straciła swoją nieśmiertelność będzie chciała odejść, a razem
z nią ruszy cała sfora Upadłych, bo oni nie mogą poruszać się w pojedynkę.
- Myślisz,
że twoja babcia potrafi coś z tym zrobić? – Szepnęła Nathalie, wpatrując się w
zapłakane oczy Jaye, która ślepo wpatrywała się w podłogę. Nie chciała
wiedzieć, czy jej babcia mogła coś z tym zrobić po dzisiejszej rozmowie. Nie
była nawet pewna, czy jej babcia zrobiłaby to dla niej. Przecież była tylko
zwykłą kłodą rzucaną jej pod nogi, za każdym razem, gdy chce coś zrobić.
- Nie chcę
wiedzieć. – Nathalie spojrzała się zszokowana na blondynkę, siedzącą wtuloną w
ramię Samuela, który jakby zamknął się w swoim świecie i na nic nie zwracał
uwagi. Nathalie podeszła do drobnej blondynki i chwyciła ją za bluzkę, podnosząc
z kanapy. Przybliżyła się do niej i syknęła:
- Dowiesz
się, bo w innym razie porozmawiamy inaczej.
- Przykro
mi, Nathalie, ale możesz mi naskoczyć. Teraz jestem tak samo silna jak ty.
Nathalie
prychnęła cicho i rzuciła Jaye na kanapę, wychodząc z pokoju. Głośno trzasnęła
drzwiami i tyle ją wszyscy widzieli. Nikt nie zwrócił nawet na to uwagi.
Wiedzieli zapewne, że ona i tak nie będzie chciała z nimi rozmawiać. Nathalie
już taka była. Kiedy coś nie szło po jej myśli, po prostu odchodziła i
zaszywała się samotnie w jakimś ustronnym miejscu, gdzie nikt nie potrafił jej
znaleźć. Tak pewnie było i tym razem.
Jaye spojrzała się na wszystkich w
pokoju – Samuel wpatrywał się w okno, Camille stała przytulona do Paula, który
mierzył wzrokiem Aleca, który stał przy ścianie z rękoma w kieszeniach. Miał
niepokojąco niebezpieczny wzrok, którym wpatrywał się w Jaye. Pewnie nie
spodziewał się po niej, że potrafi zawalczyć o swoje i wyrazić zdanie odmienne
niż Nathalie. Pamiętał, kiedy czarnowłosa miała kompletną władzę nad
wszystkimi. Potrafiła wypalić ci wnętrzności jednym ruchem, a teraz? Teraz
uciekła przed problemami. Nigdy się tak nie zachowywała, przynajmniej nie
okazywała swoich uczuć publicznie. Co prawda, często jej się coś nie podobało i
mówiła o tym głośno, bardzo głośno, ale nigdy nie wychodziła z pokoju, trzaskając
drzwiami. Najpierw wszystkich naokoło wyzywała od bandy idiotów, którymi
zazwyczaj byli. Nie warto sprzeciwiać się Nathalie. Nawet jako zwykła
śmiertelniczka miała rozleglejszą wiedzę na temat magii i bitew. To ona zawsze
dowodziła i wcale się nie zdziwił, kiedy została głównym obiektem westchnień
Erica. W końcu on pragnął kogoś, kto będzie taki sam jak on. Co prawda,
Nathalie nie dosięgała do pięt Juliette, ale mogła zostać drugą ścieżką.
Wyjściem awaryjnym, kiedy ludzie potrzebowali pomocy. Zgadzała się na to, ale
do czasu…
- Co robisz? – Spytał blondyn i trzasnął
szufladą. Nie spodziewał się jej w pokoju, nie spodziewał się nikogo, a co
dopiero JEJ. Założył biały podkoszulek na siebie i spojrzał na łóżku, na którym
wygodnie leżała sobie ONA. Dziewczyna uśmiechnęła się kpiąco i założyła dłonie
za głowę.
- Jak widzisz, leżę. – Powiedziała
czarnowłosa i rozejrzała się po pokoju, w którym panował sterylny porządek.
Alec taki był w jej oczach – czysty, nienaruszony.
Blondyn spojrzał się na dziewczynę i usiadł obok niej na złotej
pościeli.
- Odeszłaś od niego? – Spytał cicho i
spojrzał za okno. Słońce zachodziło za horyzontem i widać już było tylko
pomarańczowe półkole. Mieszkali w Cannes niecały dwa tygodnie, a chłopak już
zdążył się zakochać w tutejszym zachodzie Słońca.
- Kazał mi cię zabić. Zrobiłam to, a teraz
oczekuje, że będę to robiła za każdym razem. Nie mogę tak dłużej, rozumiesz o
co chodzi, prawda?- Alec spojrzał się na dziewczynę zszokowany i wstał z łóżka.
- Jak to: „zabiłaś mnie”?- Syknął w jej
stronę i podszedł do drzwi, szeroko je otwierając. Nathalie zaśmiała się kpiąco
i podeszła do niego, stając z nim twarzą w twarz.
- Prawda jest taka, że teraz chciałbyś mnie
pocałować, jeżeli tylko byś mógł. – Alec
prychnął i wypchał dziewczynę za drzwi. Przez kilka miesięcy był oszukiwany,
zakochał się w dziewczynie, która go z zimną krwią zabiła i na dodatek musi z
nią mieszkać pod jednym dachem przez najbliższą wieczność.
- Camille?
Jak się czujesz? – Szepnęła Jaye w stronę drobnej postury blondynki, która
stała do niej tyłem. Wpatrywała się w zachodzące już Słońce i nawet nie
wzdrygnęła się, kiedy usłyszała zmieszany głos swojej przyjaciółki. Zachowywała
się jak robot, którego wyłączono, bo zwariował. Nie odzywała się do nikogo
przez resztę dnia i za każdym razem, gdy ktoś próbował jej pomóc, zbywała go
wzrokiem albo po prostu nie współpracowała. Alec jako z najmłodszych Upadłych w
ich towarzystwie chciał jej pomóc, ale ona nie uważała się za jednego z nich,
więc po prostu na niego nakrzyczała i wywaliła za drzwi.
Odwróciła się szybko w stronę dziewczyny
i przygwoździła ją do ściany, sycząc w jej stronę:
- Twój
chłopaczek mnie zamordował, ale wiesz co? Nie mogę iść na policję, wiesz
dlaczego? – Jaye przełknęła głośno ślinę i pokiwała twierdząco głową. – Nikt
nie może iść na policję, bo ja do cholery, żyję!! – Jaye upadła na ziemię, gdy
dziewczyna ściągnęła rękę z jej szyi. Pomasowała się delikatnie, czując jak
tętno jej przyspiesza i zaczyna się lekko dusić. Odkaszlnęła głośno, a co
Camille odwróciła się i spojrzała w jej zielone oczy.
-
Przepraszam, Jaye. Nie chciałam. – Przytuliła się do niej, ale blondynka
odskoczyła od dziewczyny i stanęła przy drzwiach.
- Nie masz
prawa mnie o to obwiniać. – Camille odwróciła się do niej plecami i po chwili
usłyszała głośny trzask. Zachłysnęła się łzami i usiadła na kanapie, ukrywając twarz w dłoniach. Nigdy
nie czuła się tak podle, oprócz dnia, w którym wrzucono ją pod autobus.
Pamiętała ten dzień, jakby to stało się wczoraj. Widziała przystojnego chłopaka
i delikatnie się do niego uśmiechnęła, w kolejnej minucie leżała pod autobusem.
Co prawda od razu zauważyła czarnowłosą z pokoju, która przywróciła ją do
świata żywych… Wolała umrzeć niż żyć jak Upadły Anioł, ale nie miała wyboru.
Dopiero Paul, kiedy wstąpił w progi Łowców zdobył informację potrzebne do
odwołania czaru. Musiała polać się krew. Camille nie mogła wytrzymać presji,
którą na nią naciskali, więc gdy tylko Paul zamordował swoją matkę, uciekła.
Wyprowadziła się od najbliższych, nie pożegnała się z przyjaciółmi i ruszyła
zwiedzać świat. W Hiszpanii obiło jej się coś o uszy, że znaleźli dziewczynę z
darem przewidywania przyszłości w Francji. Wiedziała, że babcia Jaye jest najwyższym
magiem, więc podejrzewała, że dar posiada albo matka Jaye albo ona sama. Kiedy
usłyszała opis dobrze wiedziała, że chodzi o jej przyjaciółkę. Spakowała się i
ruszyła w małe odwiedziny. Zatrzymała się u Paula, ale tym razem napotkała
także inne towarzystwo. Okazało się, że od jej ucieczki Nathalie wpadła w wir i
zabijała wszystkich, którzy natknęli jej się na drogę. Poznała Emily – kobietę
w czerwieni, która pomogła jej wyzbyć się negatywnych emocji.
Kazali jej przypadkiem natknąć się na
Jaye i rozpocząć rozmowę, zdobyć jej zaufanie..
- Co z nią?
– Spytał Alec i upił łyk herbaty z filiżanki. Jaye zmroziła go wzrokiem i spojrzała
na Nathalie, która nie odzywała się ani słowem odkąd wyszli z sypialni.
- Jesteś z
siebie zadowolona? – Syknęła w stronę czarnowłosej. Dziewczyna spojrzała się na
nią ślepo i po chwili odwróciła wzrok. Jej oczy były bladoniebieskie i
opuchnięte, ale Jaye widziała w nich tyle bólu, że przez chwilę zrobiło jej się
szkoda dziewczyny. Otrząsnęła się po chwili i podeszła do niej. Podniosła jej
głowę do góry, tak, żeby móc jej spojrzeć prosto w oczy i syknęła:
- Pytam się,
czy jesteś do cholery, zadowolona?! – Nathalie wstała z krzesła i popchnęła
dziewczynę, tak mocno, że ta upadła na stolik obok. Czarnowłosa spojrzała się
na swoje dłonie i zaśmiała się cicho. Wyciągnęła telefon z kieszeni i
przyjrzała się swojej twarzy. Wory pod oczami zaczęły znikać, a jej oczy stały
się ciemnoniebieskie. Jaye rzuciła się na dziewczynę, w momencie, gdy ta
przeglądała się w lusterku i krzyknęła:
- Jesteś
najpodlejszą osobą, jaką kiedykolwiek poznałam!
- Miło mi to
słyszeć. – Syknęła Nathalie i jednym
ruchem zrzuciła ją z siebie. Zaśmiała się głośno i szepnęła:
- Nathalie
Wredna Suka Level Up. Co wy na to? – Alec spojrzał się dziwnie w czarne oczy
dziewczyny i przewrócił oczami. Nie wiedział co się dzieje i nie był do końca
pewny, czy chce wiedzieć.
- Zgodziła się? – Spytał blondyn i usiadł
obok staruszki na kanapie.
- A jak myślisz?
- Nie.
- Jaki z ciebie inteligentny człowiek,
Nicholasie. Byłoby szkoda, gdybyś zmarnował swój dar tutaj. – Syknęła i wstała
z kanapy, stając z nim twarzą w twarz. Położyła mu dłonie na skroniach i mocno
pociągnęła w lewo, skręcając mu kark.