- Witaj, Cassandro. Jak się czuje twoja rodzinka? - Z ust ciemnej postaci wydobył się gorzki śmiech, po czym rozejrzała się dookoła z podziwem. - Ładnie tu masz. - Dotknęła małej, białej figurki anioła, który wraz z jej dotykiem stał się czarny. Cassandra spojrzała lekko przerażona na swoją przyjaciółkę i wyrwała jej anioła z ręki, wyrzucając go za okno.
- Czego chcesz, Lana? - Syknęła starsza kobieta, a szatynka spojrzała na nią zdziwiona i wolno powiedziała:
- Jestem Nathalie. - Nagle do pokoju weszła Dominicka i uśmiechnęła się na widok Nathalie, podchodząc do niej. Przytuliła się do niej i ucałowała jej oba policzki, na co starsza kobieta głośno wciągnęła powietrze. Wszystkiego spodziewała się po tej złowieszczej istocie, ale nie tego, ze zacznie przyjaźnić się z jej córką, żeby stoczyć ją na samo dno.
- Przyszłam do twojego męża, jest może w domu? - Spytała Nathalie, kątem oka wpatrując się w Cassandrę, która była nieco zszokowana i zdenerwowana zaistniałą sytuacją. Wiedziała, że jej córka nigdy nie potrafiła dobrać swoich przyjaciół - zawsze przyjaźniła się z jakimiś odłamkami innych subkultur, ale nigdy nie spodziewała się, że jej przyjaciółką zostanie zła do szpiku kości przyjaciółka ze studiów.
- Nie, Kyle jest w biurze. Tam na pewno go znajdziesz. - Nathalie uśmiechnęła się szeroko do Dominicki i ucałowała ją w policzek, żegnając się. Podeszła do Cassandry i w celu pocałowania ją w policzek, nachyliła się i wyszeptała:
- Zniszczę wszystkich, tak jak obiecałam. - Cassandra przerażona wpatrywała się w postać Nathalie, która właśnie wychodziła z ich mieszkania. Nie podobał jej się fakt, że chce zniszczyć wszystko, na co Cassandra pracowała przez tyle lat...
- Jak się czujesz? - Usłyszała delikatny głos Aleca, który własnie wyszedł spod prysznica, owinięty tylko ręcznikiem w pasie. Zaczerwieniła się lekko i nie patrząc na niego, powiedziała:
- Dobrze, tylko czuje, że w domu dzieje się coś nie tak. Jak myślisz będę mogła jeszcze wejść do umysłu Nathalie? - Alec wydawał się nieco zaskoczony jej pytaniem, ale kiwnął głową twierdząco i podszedł do szafy, z której wyciągnął koszulkę, spodnie i bieliznę. Wszedł do łazienki i krzyknął:
- Musisz się tylko mocno skupić na jej umyśle. Z resztą zaraz ci pomogę. - Po około minucie wyszedł z łazienki ubrany w brązową koszulkę i niebieskie spodnie. Usiadł obok dziewczyny na łóżku i powiedział:
- Musisz mocno skupić się na tym, aby wejść do jej umysłu, zachowując przy tym kompletną ciszę, bo inaczej zrozumie, że ktoś w niej siedzi. - Dziewczyna kiwała głową na znak zrozumienia, lecz totalnie się bała.Zastanawiała się cały czas, co jej przyszło do głowy, żeby się o to pytać. Nie mogła teraz zrezygnować, bo wyszłaby na tchórza, a teraz nie mogła obie na to pozwolić.
- Słyszysz co do ciebie mówię, Jaye? - Dziewczyna ocknęła się i spojrzała na blondyna, który wyczekiwał odpowiedzi.
- Rozumiem. Skupienie i ani słowa. - Zamknęła oczy i skupiła się na Nathalie, próbując wniknąć do jej ciała. Nagle coś jakby nią potrząsnęło i poczuła uciskający ból w czaszce. Nie wiedziała, czy krzyknęłam z bólu, ale ledwo co wytrzymywała. Ostatnim razem, gdy znalazła się w jej głowie, nie czuła takiego bólu, nie czuła kompletnie żadnego bólu! Uspokoiła swój umysł i skupiła się na tym, żeby zobaczyć to, co właśnie w tej chwili widzi Nathalie. W momencie, gdy już miała krzyczeć, gdy jej ciałem wstrząsnął dreszcz zobaczyła tabliczkę z nazwiskiem mojego ojca. Zdziwiła się trochę, ale nic nie powiedziała, gdyż chciała zobaczyć, co Nathalie robi przed gabinetem jej ojca. Usłyszała ciche pukanie i po chwili wraz z Nathalie weszła do gabinetu ojca.
- Cześć, kochanie. - Opanowała się, żeby nie wrzasnąć z wściekłości. "Cześć, kochanie"?! Rozumiała, że chciała zniszczyć wszystko, co było pomiędzy nią a Alecem, ale zastanawiało ją po co ingeruje między jej ojca a matkę?!
- Nathalie? Co ty tu robisz? - Spytał nieco zaskoczony Kyle. Tak, udawaj zaskoczonego, przeszło przez głowę Jaye, która właśnie modliła się, żeby Nathalie tego nie usłyszała. Zastanawiała się, co powie mama, gdy się dowie, ze jej ukochany buja się z młodszą lafiryndą. Od razu tego pożałowała swoich myśli, bo Nathalie zatrzymała się w pół kroku i chwilę się zastanowiła, lecz po chwili podeszła do mężczyzny i powiedziała:
- Byłam u Dominicki przed chwilą. - Ojciec z zaskoczonego zrobił się wściekły i syknął:
- Co jej powiedziałaś?
- Jeszcze nic, misiu, ale zrobię to, gdy nadejdzie odpowiednia chwila. - Jaye miała dość, musiała wyjść z jej umysłu. Za duży natłok spraw... Spróbowała się wydostać z jej głowy, ale Alec nie ostrzegł jej, że to tak boli. Poczuła skurcz w całym ciele i nie potrafiła ruszyć żadną częścią ciała, jakby jej umysł chciał zatrzymać Jaye w głowie. Próbowała się wyrywać, ale nie potrafiłam nic zrobić. Po chwili jednak znalazła się z powrotem w pokoju hotelowym i zobaczyła przestraszonego Aleca.
- Ile procent pewności miałeś, że nie będzie bolało?
- Osiemdziesiąt. - Szepnął nieco zdziwiony Alec i po chwili chwycił się za policzek, na którym wylądowało siarczyste uderzenie. - Za co to?!
- Za pozostałe dwadzieścia procent, idioto. - Alec wzruszył ramionami i spojrzał na dłonie Jaye. Dziewczyna podążyła za wzrokiem Aleca. Ujrzała małe, czerwone półksiężyce na wewnętrznej stronie dłoni i westchnęła głośno.
- Idę pod prysznic. - Powiedziała i ruszyła w stronę małej łazienki hotelowej.
- Córeczko! - Usłyszała pełen entuzjazmu głos swojej mamy, która nagle rzuciła jej się w ramiona. - Jak się czujesz? - Spytała i mocno się do niej przytuliła.
- Aktualnie czuję się nieco podduszona. - Matka odskoczyła od niej gwałtownie, jakby bojąc się, że zrobi jej krzywdę, a dziewczyna zaśmiała się cicho. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu Aleca, ale nigdzie go nie zauważyła. Zamiast tego jej wzrok wiele razy natrafił na ojca, który chodził w tę i z powrotem z telefonem przy uchu, gorączkowo drapiąc się po szyi. Z Alecem mało rozmawiała po tym, jak opowiedział jej o tym, jak naprawdę się poznali i jak bardzo kocha Nathalie. Czuła się nieco dziwnie z tą wiedzą, ale przynajmniej wiedziała na czym stoi. Mówił o tym, jak bardzo nienawidzi tego czasu, gdy patrzy na cierpienie tych wszystkich dziewczyn na które polował, ale sam wiedział w co się pakuje i komu będzie służył. Wiedziała, ze wcale nie chce tego robić i to wszystko przez jego jedyną miłość, ale już za późno na te wszystkie refleksje. Każde obraźliwe słowo wypowiedziane z ust blondyna było oznaką jego uczuć i tego, ze tkwi w nim jeszcze jakaś cząstka człowieczeństwa, ta dobra część. Dlatego nie powiedziała mu o tym, co dokładnie widziała w głowie Nathalie. Cierpiał już wystarczająco bardzo, gdy patrzył w jej oczy i nie widział wzajemności w swoim uczuciu. Nie chciała go bardziej dołować, zbyt dużo osób zraniła mówiąc im prawdę... Nigdy się do tego nie przyzwyczai, choćby raniła codziennie kilka osób na których jej zależy. Zawód i widoczny brak zaufania w ich oczach jest wystarczająco dołujący - a do tego uczucia nie można się przyzwyczaić. Ludzie nie potrafią znieść faktu, ze cierpią i nie potrafią przyzwyczaić się do tego tak szybko jak do szczęścia, do którego jesteśmy już przywiązani w pierwszych minutach. Szczęście jednak zdąży się ulotnić niż zdążymy do końca odczuć jego skutki, a my zostajemy sami nieświadomi co właśnie się stało ze sztucznym uśmiechem na ustach.
- Twój chłopak poszedł już do domu. Widziałam jak wsiadał do taksówki.
Jaye spojrzała się na swoją mamę, która delikatnie się do niej uśmiechnęła, jakby szukając potwierdzenia swoich słów. Przytuliła się do niej mocno i nic nie powiedziała. Zastanawiał ją tylko fakt, dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego odszedł bez słowa i po prostu ją zostawił...Uciekł jakby to miało rozwiązać jego wszystkie kłopoty. Zostawił Jaye z pytaniami, a sam uciekł z odpowiedziami, których żałośnie potrzebowała. Została sama, choć to dopiero początek całego przedstawienia, w którym odgrywała główną rolę.
- Przedstawienie musi trwać. - Szepnęła sama do siebie, zamykając drzwi auta ojca, który siedział za kierownicą i nerwowo się jej przyglądał. Uśmiechnęła się do niego, udając, ze o niczym nie wie i spojrzała w stronę okna.
- To moje przedstawienie. Nie dam ukraść sobie głównej roli.
- Cześć, babciu. - Powiedziała cicho, nie oczekując odpowiedzi. Kobieta bujała się w swoim drewnianym fotelu i nerwowo robiła na drutach, kiedy z uśmiechem na ustach podniosła głowę i powiedziała:
- Witaj, Jaye. - Dziewczyna uśmiechnęła się nieco zaskoczona i usiadła na kanapie naprzeciwko babci. - Chcesz poznać historię, prawda? - Westchnęła ciężko i kiwnęła twierdząco głową. Nie wiedziała, że była aż taka przewidywalna, że każdy znał jej plany jeszcze zanim o nich pomyślała?
- Poczekaj aż rodzice wyjdą, a później przyjdź do mnie do sypialni. - Powiedziała i z dziwną łatwością podniosła się z fotela, pozostawiając na nim włóczkę z szalikiem i poczłapała do swojego pokoju.
Jaye poczekała dziesięć minut, aż w końcu usłyszała pożegnanie mamy i ciche trzaśniecie drzwi. Pobiegła w stronę sypialni babci, ale w momencie, gdy stanęła przed drzwiami nie wiedziała co zrobić. Miała wielką ochotę poznać całą tę historię, ale co jeśli ona nie jest warta odwrócenia swojego życia do góry nogami? Wciągnęła głośno powietrze i przekręciła klamkę, pchając drzwi. Ujrzała babcię pochłoniętą wielką księgą z dziwnym znakami, które gdy tylko na nie spojrzała zaczęły dziwnie świecić na złoto. Babcia spojrzała się na blondynkę i odsunęła kilka ksiąg z łóżka, robiąc jej miejsce. Jej pomarszczone dłonie delikatnie przewracały każdą kolejną stronę w grubej książce, gdy w końcu zatrzymała się na jednej ze stron, z której wystrzeliło oślepiające światło, gdy babcia wypowiedziała kilka słów. Nagle Jaye zobaczyła mężczyznę i dwie kobiety, w których rozpoznała Nathalie i swoją babcię. Nathalie była nieco młodsza niż jest teraz i trzymała za rękę mężczyznę z blond włosami. Moja babcia opierała się o ścianę i trzymała ręce splecione na klatce piersiowej.
- Co robi tam Nathalie?! - Krzyknęła lekko przerażona Jaye, a jej babcia pstryknęła palcami i obraz zniknął. Spojrzała się na nią nieco zdziwiona i odłożyła księgę na bok. Podeszła do wysokiej szafy i sięgnęła po album ze zdjęciami. Otworzyła go na pierwszej stronie i pokazała Jaye zdjęcie trójki z księgi. Stała na nim jej babcia, na środku mężczyzna, tym razem z rudymi włosami i Nathalie, która trzymała go za rękę.
- Znasz tę dziewczynę? - Spytała, wskazując na czarnowłosą. Jaye kiwnęła twierdząco głową, ale nie odpowiedziała. Nie była pewna, czy może jej to wszystko powiedzieć, czy to nie jest podpucha jej rodziców, żeby ją gdzieś zamknąć albo wysłać do internatu za granicą.
- A kto to jest ten rudy mężczyzna? - Spytała cicho i pokazała palcem na rudowłosego.
- Andreas Avidan. - Szepnęła jej babcia i delikatne się uśmiechnęła. Wyglądała teraz jak stara kobieta, która wspomina ze swoją wnuczką udane dzieciństwo i opowiada jej swoje historie z dzieciństwa.
- Kim on jest i czemu Nathalie trzyma go za rękę? - Spytała i spojrzała prosto w niebieskie oczy swojej babci, które teraz były nieco szarawe.
- Czarownik i były chłopak La...Nathalie. - Jaye spojrzała się pytająco na swoją babcie i spojrzała na inne zdjęcia w albumie. Na jednym ze zdjęć mężczyzna stał przytulony do Cassandry - mojej babci, a Nathalie stała oparta o ścianę i wręcz miażdżyła parkę wzrokiem.
- To ty? - Spytała Jaye głupio, wskazując na młodą szatynkę z niebieskimi oczami. Jej babcia pokiwała głową i powiedziała:
- Kiedyś przez jakiś czas byłam z Andreasem, ale nie udało nam się i zostaliśmy przyjaciółmi. - Jaye pokiwała głową na znak zrozumienia i przerzuciła stronę w albumie. Każde kolejne zdjęcie było coraz dziwniejsze. Na jednym mężczyzna trzymał za rękę Cassandrę, a już na drugim obejmował Nathalie, która się śmiała. Na ostatnim zdjęciu stała Nathalie ubrana i umalowana na czarno, babcia siedziała na łóżku, a Andreas uspokajał czarnowłosą.
- Kto robił to zdjęcie? - Spytała blondynka, a jej babcia wzruszyła ramionami i powiedziała:
- Nie wiem, znalazłam je jak wyprowadzałam się z akademika. - Cass zabrała jej album ze zdjęciami i schowała go z powrotem do szafy.
- Skąd znasz Lanę?
- Nathalie? - Babcia kiwnęła twierdząco głową, lekko się wzruszając - Poznałam ją przez mojego kolegę... - Szepnęła i spojrzała na swoją babcię, która wydawała się być nieco zaskoczona.
- Tego blondyna, z którym byłaś w Paryżu? - Jaye kiwnęła twierdząco głową i spojrzała za okno. Słońce własnie zachodziło, a ona ujrzała Nathalie stojącą na podjeździe. Podbiegła do okna, lekko się przez nie wychylając, tak, żeby jej nie zauważyła i obserwowała każdy jej ruch, który wykonywała.
- Babciu. - Szepnęła zdenerwowana i kiwnęła ręką, żeby podeszła. Cassandra jak na starszą kobietę całkiem zgrabnie przyczaiła się przy oknie i spytała:
- Co ona tam robi? - Jaye wzruszyła ramionami i cicho krzyknęła, gdy usłyszała dźwięk tłuczonego szkła.
- Poczekaj tu chwilę. - Powiedziała babcia i ruszyła w stronę salonu, z którego chwilę później dobiegł Jaye cichy krzyk Nathalie. Kiedy wbiegła do salonu, czarnowłosa zwijała się z bólu na tarasie, a Cass stała przy oknie z wyciągniętymi rękoma. Kiedy Jaye chwyciła ją za ramię, przestała, a Nathalie w tym momencie nadzwyczajnie szybko wybiegła z naszej posesji. Babcia usiadła w fotelu i głęboko westchnęła, mówiąc:
- To już nie jest takie łatwe jak kiedyś. - Zaśmiała się cicho i napiła się trochę wody ze szklanki, która leżała na stole.
- Co jej zrobiłaś? - Kobieta spojrzała się na Jaye, nie wiedząc co powiedzieć i po chwili zaczęła iść do swojej sypialni, ciągnąc ją za sobą. Podała jej książkę Sthephen'a King'a, a Jaye pytająco się na nią spojrzała, mówiąc:
- Znam tę książkę, ale nie rozumiem co ona ma do tego, co zrobiłaś Nathalie. - Babcia westchnęła głośno i powiedziała:
- Skup się, Jaye. - Przyjrzała się uważniej wszystkim literkom i po chwili zamieniły się one w różne zaklęcia. Dziewczyna spojrzała się zszokowana na swoją babcię i oddała jej księgę, wpatrując się w okładkę z napisem CZARNA MAGIA.
- To twoje? - Spytała i usiadła przy toaletce. Babcia zaśmiała się cicho i spytała:
- O co ty oskarżasz swoją starą babcię? To Andreasa... - Jaye schowała twarz w dłoniach i głośno westchnęła, myśląc o tym, co właśnie się stało. Okazało się, ze jej stara babcia jest czarownicą, zna Nathalie i rzuca jakieś zaklęcia powiązane z czarną magią.
- Jesteś czarownicą? - Spytała, a babcia głośno się zaśmiała, chowając wszystkie księgi na dno szafy. Odwróciła się w jej stronę i spojrzała prosto w oczy, mówiąc:
- Jeśli twoja matka się dowie, a co gorsza ojciec... widziałaś co się stało z Nathalie, prawda? - Jaye pokiwała twierdząco głową lekko przestraszona, lecz po chwili uświadomiła sobie, że boi się 50-latki, która ma wszędzie zmarszczki.
- Grozisz mi, babciu? - Zaśmiała się cicho i całkiem spokojnie, jak na taką niezręczną sytuację, powiedziała:
- Nie, wnusi, ostrzegam. Jestem magiem, nie czarownicą. - Jaye kiwnęła głową na znak zrozumienia i podeszła do szafy, wyciągając księgę z dziwnymi świecącymi znakami, które raziły ją w oczy.
- Co to jest? - Spytałam, podając babci księgę i usiadłam z powrotem przy kremowej toaletce, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Miała podkrążone oczy i spierzchnięte usta, które zaczęły ją pobolewać. Babcia podeszła do niej z księgą i lekko speszona, spytała:
- Co tu widzisz, dziecko? - Dziewczyna przyjrzała się uważnie okładce i spojrzała na babcię, która przyglądała się jej jak jakiemuś nieznanemu okazowi w zoo. Opuściła wzrok z powrotem na książkę i ogarnęła wzrokiem wszystkie postacie, które się na niej znajdowały. Dwóch mężczyzn z ciemnymi kapturami na głowie gestykulowało przy czerwonym ognisku, które co chwilę robiło się mniejsze, a później większe, a kobieta stała z założonymi rękoma trochę dalej i przypatrywała się mężczyznom. Jaye wpatrywała się jeszcze chwilę w okładkę i po minucie powiedziała:
- Trzy postaci, dwóch mężczyzn i kobietę. Stoją przy ognisku i o czymś chyba rozmawiają. - Babcia spojrzała się na nią zdziwiona, a dziewczyna spytała:
- Nie widzisz tego? - Pokiwała przecząco głową i lekko się zaczerwieniła.
- Ostatnią osobą, która widziała te obrazki był Andreas, ale wtedy... Wtedy wyglądały inaczej. - Jaye spojrzała się zszokowana na babcię i po prostu wyszła z sypialni. Miała dość tych wszystkich krępujących sytuacji. Co chwilę zdarzało jej się coś, o czym kiedyś w ogóle nie zdołałaby pomyśleć. Trzasnęła głośno drzwiami od domu i poszła w stronę kościoła.
Po dziesięciu minutach spaceru doszła pod budynek i ujrzała blondyna, który siedział skulony na schodach. Podeszła do niego powoli i usiadła obok, nawet na niego nie zerkając. Wiedziała, że się jej przygląda, ale przestało ją to ruszać. Po prostu siedziała obok niego i cieszyła się z faktu, że może to zrobić bez obaw, że zrobi mu krzywdę. Wsadziła ręce do kieszeni bluzy, bo zrobiło się nieco zimno i zamknęła oczy, wciągając głęboko świeże powietrze. Po chwili poczuła, jak Alec sięga po jej ciepłą dłoń i delikatnie ją w nią całuje. Spojrzała na niego z ukosa i pytająco uniosła brwi.
- Dziękuję. - Alec delikatnie głaskał jej dłoń swoim kciukiem i uśmiechnął się ledwo zauważalnie.
- Nie ma za co. - Dziewczyna lubiła z nim przebywać, nawet jeśli mało lub wcale nie rozmawiali. Po prostu czuła jego ciepło i sam fakt, że może siedzieć obok niej przyprawiał ją o gęsią skórkę na całym ciele.
___________________________________
dziękuję, do napisania.
- Idę pod prysznic. - Powiedziała i ruszyła w stronę małej łazienki hotelowej.
- Córeczko! - Usłyszała pełen entuzjazmu głos swojej mamy, która nagle rzuciła jej się w ramiona. - Jak się czujesz? - Spytała i mocno się do niej przytuliła.
- Aktualnie czuję się nieco podduszona. - Matka odskoczyła od niej gwałtownie, jakby bojąc się, że zrobi jej krzywdę, a dziewczyna zaśmiała się cicho. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu Aleca, ale nigdzie go nie zauważyła. Zamiast tego jej wzrok wiele razy natrafił na ojca, który chodził w tę i z powrotem z telefonem przy uchu, gorączkowo drapiąc się po szyi. Z Alecem mało rozmawiała po tym, jak opowiedział jej o tym, jak naprawdę się poznali i jak bardzo kocha Nathalie. Czuła się nieco dziwnie z tą wiedzą, ale przynajmniej wiedziała na czym stoi. Mówił o tym, jak bardzo nienawidzi tego czasu, gdy patrzy na cierpienie tych wszystkich dziewczyn na które polował, ale sam wiedział w co się pakuje i komu będzie służył. Wiedziała, ze wcale nie chce tego robić i to wszystko przez jego jedyną miłość, ale już za późno na te wszystkie refleksje. Każde obraźliwe słowo wypowiedziane z ust blondyna było oznaką jego uczuć i tego, ze tkwi w nim jeszcze jakaś cząstka człowieczeństwa, ta dobra część. Dlatego nie powiedziała mu o tym, co dokładnie widziała w głowie Nathalie. Cierpiał już wystarczająco bardzo, gdy patrzył w jej oczy i nie widział wzajemności w swoim uczuciu. Nie chciała go bardziej dołować, zbyt dużo osób zraniła mówiąc im prawdę... Nigdy się do tego nie przyzwyczai, choćby raniła codziennie kilka osób na których jej zależy. Zawód i widoczny brak zaufania w ich oczach jest wystarczająco dołujący - a do tego uczucia nie można się przyzwyczaić. Ludzie nie potrafią znieść faktu, ze cierpią i nie potrafią przyzwyczaić się do tego tak szybko jak do szczęścia, do którego jesteśmy już przywiązani w pierwszych minutach. Szczęście jednak zdąży się ulotnić niż zdążymy do końca odczuć jego skutki, a my zostajemy sami nieświadomi co właśnie się stało ze sztucznym uśmiechem na ustach.
- Twój chłopak poszedł już do domu. Widziałam jak wsiadał do taksówki.
Jaye spojrzała się na swoją mamę, która delikatnie się do niej uśmiechnęła, jakby szukając potwierdzenia swoich słów. Przytuliła się do niej mocno i nic nie powiedziała. Zastanawiał ją tylko fakt, dlaczego się nie pożegnał? Dlaczego odszedł bez słowa i po prostu ją zostawił...Uciekł jakby to miało rozwiązać jego wszystkie kłopoty. Zostawił Jaye z pytaniami, a sam uciekł z odpowiedziami, których żałośnie potrzebowała. Została sama, choć to dopiero początek całego przedstawienia, w którym odgrywała główną rolę.
- Przedstawienie musi trwać. - Szepnęła sama do siebie, zamykając drzwi auta ojca, który siedział za kierownicą i nerwowo się jej przyglądał. Uśmiechnęła się do niego, udając, ze o niczym nie wie i spojrzała w stronę okna.
- To moje przedstawienie. Nie dam ukraść sobie głównej roli.
- Cześć, babciu. - Powiedziała cicho, nie oczekując odpowiedzi. Kobieta bujała się w swoim drewnianym fotelu i nerwowo robiła na drutach, kiedy z uśmiechem na ustach podniosła głowę i powiedziała:
- Witaj, Jaye. - Dziewczyna uśmiechnęła się nieco zaskoczona i usiadła na kanapie naprzeciwko babci. - Chcesz poznać historię, prawda? - Westchnęła ciężko i kiwnęła twierdząco głową. Nie wiedziała, że była aż taka przewidywalna, że każdy znał jej plany jeszcze zanim o nich pomyślała?
- Poczekaj aż rodzice wyjdą, a później przyjdź do mnie do sypialni. - Powiedziała i z dziwną łatwością podniosła się z fotela, pozostawiając na nim włóczkę z szalikiem i poczłapała do swojego pokoju.
Jaye poczekała dziesięć minut, aż w końcu usłyszała pożegnanie mamy i ciche trzaśniecie drzwi. Pobiegła w stronę sypialni babci, ale w momencie, gdy stanęła przed drzwiami nie wiedziała co zrobić. Miała wielką ochotę poznać całą tę historię, ale co jeśli ona nie jest warta odwrócenia swojego życia do góry nogami? Wciągnęła głośno powietrze i przekręciła klamkę, pchając drzwi. Ujrzała babcię pochłoniętą wielką księgą z dziwnym znakami, które gdy tylko na nie spojrzała zaczęły dziwnie świecić na złoto. Babcia spojrzała się na blondynkę i odsunęła kilka ksiąg z łóżka, robiąc jej miejsce. Jej pomarszczone dłonie delikatnie przewracały każdą kolejną stronę w grubej książce, gdy w końcu zatrzymała się na jednej ze stron, z której wystrzeliło oślepiające światło, gdy babcia wypowiedziała kilka słów. Nagle Jaye zobaczyła mężczyznę i dwie kobiety, w których rozpoznała Nathalie i swoją babcię. Nathalie była nieco młodsza niż jest teraz i trzymała za rękę mężczyznę z blond włosami. Moja babcia opierała się o ścianę i trzymała ręce splecione na klatce piersiowej.
- Co robi tam Nathalie?! - Krzyknęła lekko przerażona Jaye, a jej babcia pstryknęła palcami i obraz zniknął. Spojrzała się na nią nieco zdziwiona i odłożyła księgę na bok. Podeszła do wysokiej szafy i sięgnęła po album ze zdjęciami. Otworzyła go na pierwszej stronie i pokazała Jaye zdjęcie trójki z księgi. Stała na nim jej babcia, na środku mężczyzna, tym razem z rudymi włosami i Nathalie, która trzymała go za rękę.
- Znasz tę dziewczynę? - Spytała, wskazując na czarnowłosą. Jaye kiwnęła twierdząco głową, ale nie odpowiedziała. Nie była pewna, czy może jej to wszystko powiedzieć, czy to nie jest podpucha jej rodziców, żeby ją gdzieś zamknąć albo wysłać do internatu za granicą.
- A kto to jest ten rudy mężczyzna? - Spytała cicho i pokazała palcem na rudowłosego.
- Andreas Avidan. - Szepnęła jej babcia i delikatne się uśmiechnęła. Wyglądała teraz jak stara kobieta, która wspomina ze swoją wnuczką udane dzieciństwo i opowiada jej swoje historie z dzieciństwa.
- Kim on jest i czemu Nathalie trzyma go za rękę? - Spytała i spojrzała prosto w niebieskie oczy swojej babci, które teraz były nieco szarawe.
- Czarownik i były chłopak La...Nathalie. - Jaye spojrzała się pytająco na swoją babcie i spojrzała na inne zdjęcia w albumie. Na jednym ze zdjęć mężczyzna stał przytulony do Cassandry - mojej babci, a Nathalie stała oparta o ścianę i wręcz miażdżyła parkę wzrokiem.
- To ty? - Spytała Jaye głupio, wskazując na młodą szatynkę z niebieskimi oczami. Jej babcia pokiwała głową i powiedziała:
- Kiedyś przez jakiś czas byłam z Andreasem, ale nie udało nam się i zostaliśmy przyjaciółmi. - Jaye pokiwała głową na znak zrozumienia i przerzuciła stronę w albumie. Każde kolejne zdjęcie było coraz dziwniejsze. Na jednym mężczyzna trzymał za rękę Cassandrę, a już na drugim obejmował Nathalie, która się śmiała. Na ostatnim zdjęciu stała Nathalie ubrana i umalowana na czarno, babcia siedziała na łóżku, a Andreas uspokajał czarnowłosą.
- Kto robił to zdjęcie? - Spytała blondynka, a jej babcia wzruszyła ramionami i powiedziała:
- Nie wiem, znalazłam je jak wyprowadzałam się z akademika. - Cass zabrała jej album ze zdjęciami i schowała go z powrotem do szafy.
- Skąd znasz Lanę?
- Nathalie? - Babcia kiwnęła twierdząco głową, lekko się wzruszając - Poznałam ją przez mojego kolegę... - Szepnęła i spojrzała na swoją babcię, która wydawała się być nieco zaskoczona.
- Tego blondyna, z którym byłaś w Paryżu? - Jaye kiwnęła twierdząco głową i spojrzała za okno. Słońce własnie zachodziło, a ona ujrzała Nathalie stojącą na podjeździe. Podbiegła do okna, lekko się przez nie wychylając, tak, żeby jej nie zauważyła i obserwowała każdy jej ruch, który wykonywała.
- Babciu. - Szepnęła zdenerwowana i kiwnęła ręką, żeby podeszła. Cassandra jak na starszą kobietę całkiem zgrabnie przyczaiła się przy oknie i spytała:
- Co ona tam robi? - Jaye wzruszyła ramionami i cicho krzyknęła, gdy usłyszała dźwięk tłuczonego szkła.
- Poczekaj tu chwilę. - Powiedziała babcia i ruszyła w stronę salonu, z którego chwilę później dobiegł Jaye cichy krzyk Nathalie. Kiedy wbiegła do salonu, czarnowłosa zwijała się z bólu na tarasie, a Cass stała przy oknie z wyciągniętymi rękoma. Kiedy Jaye chwyciła ją za ramię, przestała, a Nathalie w tym momencie nadzwyczajnie szybko wybiegła z naszej posesji. Babcia usiadła w fotelu i głęboko westchnęła, mówiąc:
- To już nie jest takie łatwe jak kiedyś. - Zaśmiała się cicho i napiła się trochę wody ze szklanki, która leżała na stole.
- Co jej zrobiłaś? - Kobieta spojrzała się na Jaye, nie wiedząc co powiedzieć i po chwili zaczęła iść do swojej sypialni, ciągnąc ją za sobą. Podała jej książkę Sthephen'a King'a, a Jaye pytająco się na nią spojrzała, mówiąc:
- Znam tę książkę, ale nie rozumiem co ona ma do tego, co zrobiłaś Nathalie. - Babcia westchnęła głośno i powiedziała:
- Skup się, Jaye. - Przyjrzała się uważniej wszystkim literkom i po chwili zamieniły się one w różne zaklęcia. Dziewczyna spojrzała się zszokowana na swoją babcię i oddała jej księgę, wpatrując się w okładkę z napisem CZARNA MAGIA.
- To twoje? - Spytała i usiadła przy toaletce. Babcia zaśmiała się cicho i spytała:
- O co ty oskarżasz swoją starą babcię? To Andreasa... - Jaye schowała twarz w dłoniach i głośno westchnęła, myśląc o tym, co właśnie się stało. Okazało się, ze jej stara babcia jest czarownicą, zna Nathalie i rzuca jakieś zaklęcia powiązane z czarną magią.
- Jesteś czarownicą? - Spytała, a babcia głośno się zaśmiała, chowając wszystkie księgi na dno szafy. Odwróciła się w jej stronę i spojrzała prosto w oczy, mówiąc:
- Jeśli twoja matka się dowie, a co gorsza ojciec... widziałaś co się stało z Nathalie, prawda? - Jaye pokiwała twierdząco głową lekko przestraszona, lecz po chwili uświadomiła sobie, że boi się 50-latki, która ma wszędzie zmarszczki.
- Grozisz mi, babciu? - Zaśmiała się cicho i całkiem spokojnie, jak na taką niezręczną sytuację, powiedziała:
- Nie, wnusi, ostrzegam. Jestem magiem, nie czarownicą. - Jaye kiwnęła głową na znak zrozumienia i podeszła do szafy, wyciągając księgę z dziwnymi świecącymi znakami, które raziły ją w oczy.
- Co to jest? - Spytałam, podając babci księgę i usiadłam z powrotem przy kremowej toaletce, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Miała podkrążone oczy i spierzchnięte usta, które zaczęły ją pobolewać. Babcia podeszła do niej z księgą i lekko speszona, spytała:
- Co tu widzisz, dziecko? - Dziewczyna przyjrzała się uważnie okładce i spojrzała na babcię, która przyglądała się jej jak jakiemuś nieznanemu okazowi w zoo. Opuściła wzrok z powrotem na książkę i ogarnęła wzrokiem wszystkie postacie, które się na niej znajdowały. Dwóch mężczyzn z ciemnymi kapturami na głowie gestykulowało przy czerwonym ognisku, które co chwilę robiło się mniejsze, a później większe, a kobieta stała z założonymi rękoma trochę dalej i przypatrywała się mężczyznom. Jaye wpatrywała się jeszcze chwilę w okładkę i po minucie powiedziała:
- Trzy postaci, dwóch mężczyzn i kobietę. Stoją przy ognisku i o czymś chyba rozmawiają. - Babcia spojrzała się na nią zdziwiona, a dziewczyna spytała:
- Nie widzisz tego? - Pokiwała przecząco głową i lekko się zaczerwieniła.
- Ostatnią osobą, która widziała te obrazki był Andreas, ale wtedy... Wtedy wyglądały inaczej. - Jaye spojrzała się zszokowana na babcię i po prostu wyszła z sypialni. Miała dość tych wszystkich krępujących sytuacji. Co chwilę zdarzało jej się coś, o czym kiedyś w ogóle nie zdołałaby pomyśleć. Trzasnęła głośno drzwiami od domu i poszła w stronę kościoła.
Po dziesięciu minutach spaceru doszła pod budynek i ujrzała blondyna, który siedział skulony na schodach. Podeszła do niego powoli i usiadła obok, nawet na niego nie zerkając. Wiedziała, że się jej przygląda, ale przestało ją to ruszać. Po prostu siedziała obok niego i cieszyła się z faktu, że może to zrobić bez obaw, że zrobi mu krzywdę. Wsadziła ręce do kieszeni bluzy, bo zrobiło się nieco zimno i zamknęła oczy, wciągając głęboko świeże powietrze. Po chwili poczuła, jak Alec sięga po jej ciepłą dłoń i delikatnie ją w nią całuje. Spojrzała na niego z ukosa i pytająco uniosła brwi.
- Dziękuję. - Alec delikatnie głaskał jej dłoń swoim kciukiem i uśmiechnął się ledwo zauważalnie.
- Nie ma za co. - Dziewczyna lubiła z nim przebywać, nawet jeśli mało lub wcale nie rozmawiali. Po prostu czuła jego ciepło i sam fakt, że może siedzieć obok niej przyprawiał ją o gęsią skórkę na całym ciele.
___________________________________
dziękuję, do napisania.
Ha jestem pierwsza!
OdpowiedzUsuńWięc tak rozdział cudowny!
Niesamowity jak cały twój blog!
Kocham go!
I Kocham Ciebie że piszesz! ;*
Matko, ile tu się dzieje!
OdpowiedzUsuńNie dziwię się jej, że miła tego dość... Mnie też by to przytłoczyło. Wkurza mnie Nathalie, ale pewnie taka jest jej rola.. :) Alec i Jaye są słodcy, a jej babcia odrobinę przerażająca. xd
Rozdział świetny, jak zawsze. Do następnego! :)
GIŃ...GIŃ ! STRAAAASZNIE DUŻO SSIĘ DZIEJE *.* AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW I WKURZA MNIE NATHALIE.... ALEC I JAYE <3333333333333333333333333333333333333333333333333333333333
OdpowiedzUsuń