niedziela, 30 września 2012

Jeden.

     Piękny słoneczny dzień, który każdy normalny nastolatek spędziłby na plaży w gronie znajomych. Jaye natomiast siedziała w sali gimnastycznej swojego liceum. Kolejny raz z rzędu tłumaczyła dziewczynom plan działania na zawodach. Co prawda nie będzie jej już na nich, ale poprosiły ją o kilka wskazówek. Kiedy spojrzała na przygłupie wyrazy twarzy cheerleaderek, dmuchnęła mocno w gwizdek, aby zwrócić na siebie ich uwagę. Pech chciał, że kiedy dziewczyny siedziały na trybunach, na boisku akurat rozgrywał się trening męskiej drużyny siatkarskiej.
- Czemu nie możemy po prostu obejrzeć treningu chłopaków? - Spytała zbyt słodkim tonem Eleanor, która gdy tylko miała jakąkolwiek okazję próbowała zwrócić na siebie uwagę jakiegokolwiek sportowca.
-Możesz nawet przejść bez spódnicy wzdłuż sali, a oni i tak cię nie zauważą, więc darujmy sobie takie gadki. - Uśmiechnęła się Jaye w duchu i odtańczyła taniec zwycięstwa, po czym dodała:
- Na dzisiaj koniec. Dziękuję. - Zabrała swoją torbę i ruszyła w stronę wyjścia z sali. Spojrzała ostatni raz na dziewczyny, które w grupce usiadły na trybunach i wzdychały do chłopaków z drużyny. Prychnęła pod nosem i wyszła. Wciągnęła mocno świeże powietrze w płuca i ruszyła w stronę swojego domu.
      Kiedy otworzyła drzwi od mieszkania było około osiemnastej, co znaczyło, ze jej spacer ze szkoły trwał nieco dłużej niż zazwyczaj. Usiadła przy książkach, ale uznała, że to nie ma sensu, bo kompletnie nic nie rozumiała z czytanego tekstu, który zaczął  się po jakimś czasie zlewać w jedną całość. Wstała od biurka i nałożyła przewiewny sweter na białą podkoszulkę. Ruszyła w stronę plaży, aby trochę odpocząć od tego całego zgiełku.
     Usiadła na molo i wpatrywała się w piękny zachód słońca. Kiedy była młodsza często przychodziła tutaj z tatą, który miał więcej czasu niż teraz. Dzisiaj zwykła rozmowa zdarzała im się raz na tydzień i trwała ona zaledwie niecałe dziesięć minut.Odkąd stał się prezesem firmy ochroniarskiej, nie miała ojca. Człowiek, który codziennie późnym wieczorem przychodził do domu i zachowywał się w nim jak obcy, stracił prawo do nazywania go ojcem.
- Przepraszam, to miejsce jest wolne? - Usłyszała męski głos nad sobą i spojrzała na człowieka, który bez słowa rozkładał swój koc, po delikatnym kiwnięciu głową na znak zgody.Przystojny blondyn spojrzał się na Jaye i z delikatnym uśmiechem na twarzy, zapytał:
- Mam coś na twarzy? - Zdezorientowana blondynka wpatrywała się w niego przez chwilę, po czym cicho mruknęła:
- Nie, przepraszam. - Blondyn machnął ręką i spojrzał na horyzont.
- Co taka piękna dziewczyna robi samotnie na romantycznym molo? - Spojrzała niechętnie na chłopaka, aby sprawdzić, czy on naprawdę mówi serio. Blondyn uśmiechał się do niej uroczo, a jego mina wskazywała na to, ze jest on całkowicie poważny.
- Mój chłopak ma trening. - Mruknęła cicho, ledwo co otwierając przy tym usta i nie patrząc na blondyna. Jego wzrok zdecydowanie ją rozpraszał. Nie potrafiła się w tym momencie na niczym innym skupić, choć usilnie próbowała to zrobić.
- A więc tak to się teraz nazywa. - Zaśmiał się w głos ze swojego żartu i delikatnie musnął  udo dziewczyny, kiedy poprawiał koc. Przeszył ją niemiły dreszcz, ale zignorowała to i oskarżycielsko mruknęła:
- Nie mam z zwyczaju opowiadać nieznajomym o moim życiu prywatnym. - Chłopak zdawał się być nieco zdezorientowany jej nagłym atakiem, lecz po chwili z uśmiechem na ustach powiedział:
- Och, gdzie moje maniery. Jestem Alec. - Dziewczyna uścisnęła delikatnie jego dłoń i bezuczuciowo mruknęła:
-Jaye. - Blondyn nie przestawał się uśmiechać, co zaczynało ją nieco przerażać, lecz nagle rozbrzmiały głośne dźwięki nieznanej jej melodii i Alec wstał, przepraszając. Oddalił się na kilka metrów i rozpoczął rozmowę. Dziewczyna próbowała nie podsłuchiwać, ale po chwili jej ciekawość wzięła górę i usłyszała:
- Mamy ją. - Spojrzała przerażona na zachodzące słońce, a w jej głowie rozgrywały się najgorsze scenariusze. Po chwili podszedł do niej Alec i położył swoją dłoń na jej rozgrzanym ramieniu. Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że ciężko jej było oddychać i ponownie przeszedł ją zimny dreszcz. Wzdrygnęła się delikatnie, a blondyn zaśmiał się cicho i zaczął zbierać swoje rzeczy, mówiąc:
- Przepraszam, ale muszę lecieć. Miłego wieczoru. - Mruknął i skierował się w przeciwną stronę niż horyzont. Przez kilka sekund, bądź minut wpatrywała się w Słońce, które teraz nieco szybciej niż wcześniej zachodziło za linię horyzontu. Spojrzała na miejsce, gdzie przed chwilą siedział Alec i ujrzała posrebrzaną bransoletkę. Chwyciła ją do ręki i poczuła dziwne ciepło w miejscu, gdzie trzymała łańcuszek. Zignorowała to i spojrzała w stronę, w którą kierował się Alec, ale jego już nie było. Schowała bransoletkę do kieszeni szortów i ruszyła w drogę powrotną do domu.

      Weszła do pokoju i ujrzała rozpromienionego Artura. Kiedy brunet ujrzał dziewczynę, uśmiechnął się jeszcze szerzej i objął ją w pasie.
- Co robiłaś dzisiaj ciekawego? - Spytał Artur, a Jaye delikatnie musnęła jego usta i powiedziała:
- Nic a nic.
- Zakfalikowałem się do reprezentacji kraju juniorów. - Kiedy zobaczył, że mina dziewczyny zrzedła, a skóra stała się bledsza, dopowiedział:
- Wiem, ze teraz będziemy się jeszcze rzadziej spotykać, ale to dla mnie ogromna szansa, Jaye.
- Wiem. - Mruknęła oschle i trochę za szybko. Uśmiechnęła się więc i powiedziała:
- Wiem i uważam, ze głupstwem byłoby ją marnować. - Musnęła delikatnie jego usta. Jej ciałem wstrząsnął nagle dreszcz, ale po chwili wszystko wróciło do normy, za to pojawiły się sprzeczne emocje. Z jednej strony kibicowała karierze Arturowi od kilku lat i głupotą byłoby nie skorzystanie z takiej okazji, z drugiej zaś byłam ona - jego dziewczyna, która usilnie próbowała wywalczyć miłość i czas od swojego chłopaka.
         Jej plecy zadrżały od powstrzymywanego płaczu, kiedy usłyszała przerażony głos Artura:
- Czemu się trzęsiesz?- Nie zauważyła kiedy dostała dreszczy i było jej na zmianę ciepło i zimno. Poczuła dziwne ukłucie w podbrzuszu i skuliła się z bólu na łóżku. Zjeżyły się jej włoski na rękach i zaczerwieniły oczy. Spojrzała na Artura, delikatnie podnosząc wzrok do góry. Jego twarz stała się blada, a jego oczy szare. Kręcił się po pokoju w tę i z powrotem, zastanawiając się co ma zrobić, w kółko zadając jedno i to samo pytanie:
- Kochanie, co ci jest?- Świat zawirował Jaye przed oczami i ponownie poczuła potworny ból w podbrzuszu. Krzyknęła głośno i jej serce cisnęło jakieś dziwne przeczucie. Szybko ściągnęła szorty z siebie i rzuciła je w przeciwległy róg pokoju. Wpatrywała się przez chwilę w czerwony dywan na środku pokoju i podniosła wzrok na chłopaka, który zszokowany wpatrywał się w spodenki. Kiedy dziewczyna uspokoiła oddech, serce przestało jej łopotać, a ciało odzyskało prawidłową temperaturę, zwróciła się do Artura:
- Podasz mi bransoletkę z szortów? - Kiedy uświadomiła sobie, jak głupia była prośba spuściła głowę w dół i zaczerwieniła się.
- Oczywiście, słońce. - Spojrzała się na Artura, który bez słowa skierował się w stronę szortów, z których wyciągnął srebrny łańcuszek. Kiedy był w połowie pokoju wyrzucił bransoletkę przed siebie, krzycząc głośno:
- Co to do cholery było!?- Kamień dosłownie spadł dziewczynie z serca, kiedy uświadomiła sobie, że nie tylko ona czuje te wszystkie dziwne rzeczy.
- Nie wiem. - Powiedziała i zaczęła głośno chichotać. Po chwili spojrzała na Artura i cicho, ledwo poruszając ustami, mruknęła:
-Mamy ją... - Artur jak gdyby nigdy nic, próbował chwycić bransoletkę jeszcze raz, ale za każdym razem na dłoni zostawał mu lekki ślad poparzenia.
- Mówiłaś coś? - Spytał po chwili, ale dziewczyna była już w innym świecie. Widziała tylko Aleca, który z szerokim uśmiechem na ustach, kierował się w stronę jakiejś postaci, która okazała się niską czarnowłosą dziewczyną. Pocałował ją w usta i cicho szepnął:
- Nareszcie. - Jaye bała się, choć sama nie wiedziała czego.
- JAYE! - Krzyknął Artur, przywołując ją tym na ziemię. Chciała zobaczyć, kim jest ta dziewczyna. Chciała wiedzieć dlaczego jej to robi. Pragnęła wiedzieć, co się dzieje. Nie czuła nic oprócz okropnego kłucia w klatce piersiowej.
- Alec. - Mruknęła cicho i po chwili usłyszała żałosny krzyk Artura, gdy zaczęła się trząść i rzucać po ziemi. Najgorsze jednak było to, że wiedziała, że to dopiero początek...




4 komentarze:

  1. Jak zwykle mi się podoba juz od samego poczatku :3

    OdpowiedzUsuń
  2. O mamusiu! Cudowne! <3
    To chyba jedno z najlepszych opowiadań fantasy jakie czytałam. Mówię poważnie, ostatnio częściej się na nie napotykałam. Twoje jest na prawdę genialne. To dopiero początek, ja o tym wiem. Co będzie dalej? Ojejku, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. To niesamowite.
    Zastanawia mnie dlaczego oni ją "mają". ;) Mam nadzieję, że niedługo się dowiem. ;)
    Do następnego! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezuuuu ! Dlaczego każde Twoje opowiadanie mi sie podoba ? i I cz. z Lou , i II , i to , choć to dopiero 1 rozdział ! JESTEŚ ŚWIETNA ! < 3

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoje opowiadanie jest niesamowite tak samo jak kżde twoje poprzednie.Nie wiem jak to robisz, że wszystko co ja przeczytam a jest twoim dziełem mnie się podoba! ;)Przeczytałam już sporo książek fantsy ale to to jest najlepsze. Niesamowity początek, aż chce się wiedzieć co się dalej stanie! <3

    OdpowiedzUsuń