niedziela, 29 września 2013

Dwadzieścia sześć.

Wokół osoby Jaye zrobiło się niezłe zamieszanie. W końcu umierać po raz drugi to nie lada wyzwanie, a szczególnie gdy jest się potomkinią najwyższej czarownicy.
- Co jest z nią? Umiera? - Jaye usłyszała znany sobie głos, ale nie zdołała otworzyć oczu. Tak bardzo chciała zobaczyć, co się dzieje i dlaczego wszyscy szepczą do siebie. W końcu żyje albo przynajmniej jej się tak wydawało. Po dzisiejszej historii nie mogła być niczego pewna.
- Znowu? - Spytał ktoś nieoczekiwanie ochrypniętym głosem. Gdyby Jaye tylko mogła spojrzeć się na niego złowrogo - z całą pewnością zrobiłaby to, może udałoby się jej zrobić krzywdę telepatycznie. Przecież jakiś pożytek ze swoich mocy musi mieć. Nie można mieć super mocy i nie mieć z tego żadnych przyjemności...
- Zamknij się, Jack. - Jaye syknęła w miarę swoich możliwości do czerwonowłosego chłopaka, który najwyraźniej miał już dość jej umierania, jakby ona to kochała.
- Dobra żyje, możecie odejść. - Alec spojrzał się w stronę tłumu, który teraz skupił się na jakimś ciemnowłosym chłopaku - przynajmniej tylko tyle zdołała zauważyć Jaye, zanim nie dostała ochrzanu, że się podnosi.
- Przecież nic mi nie jest. - Alec spojrzał się na blondynkę jakby właśnie rozwaliła jego skórzaną kurtkę, którą tak bardzo kochał.
- Tak bardzo nic ci nie jest, że zaraz wykrwawisz się na śmierć. Potrzebujemy Samuela.
- I jak mam ci go tu niby sprowadzić. Nie mam magicznych mocy jak połowa z tego towarzystwa, a wszyscy są zajęci chłopakiem bez głowy. - Jaye spojrzała przerażona na Aleca, który lekko wzruszył ramionami. Blondynka dostawała szału za każdym razem jak to robił. Tak jakby brak głowy przy ciele był czymś normalnym w jego świecie.
- Jak to bez głowy? - Jaye spytała cicho, przełykając ślinę, która utknęła jej w połowie gardła. Nie chciała sobie nawet wyobrażać, co mogli czuć jego najlepsi przyjaciele, którzy znajdowali się w tym pokoju. I nagle jakby czar prysł, bo usłyszała tylko cienki głos:
- Zasłużył sobie na to. - Ciche odchrząknięcie kobiety w czerwonym płaszczu i wszyscy skierowali swój wystraszony wzrok na dziewczynę, jakby fakt, że powiedzenie o tym, że chłopak był zwykłym dupkiem było zabronione. To, ze umarł przecież nie znaczyło, ze nie można go obrazić, chyba, że duchy też istnieją. Wtedy dziewczyna ma przesrane. W końcu nikt nie ma ochoty być nawiedzany przez swojego zmarłego współlokatora.
- Zrób coś z tą krwią i daj mi spokój. - Powiedziała wściekła Jaye do Aleca, który delikatnie próbował powstrzymywać krwotok. - Co tu się w ogóle stało? - Nathalie rozejrzała się po pomieszczeniu i zatrzymała wzrok na dwóch gwiazdkach wbitych w niebieską ścianę salonu.
- Chyba wiemy, czym dostałaś, blond. - Jaye przewróciła oczami, kiedy uslyszała swoją starą ksywkę z ust Nathalie.
- Jak mam powstrzymać ten cholerny potok, który leci z twojego brzucha, skoro cały czas się ruszasz?! - Krzyknął zirytowany Alec i rzucił mokrym ręcznik o ziemię. Jaye spojrzała się na niego lekko oszołomiona, ale gdy tylko zobaczyła, że Alec jest zdenerwowany zaczęła się histerycznie śmiać. Upadły Anioł denerwuje się na śmiertelniczkę, bo ta krwawi i nie zwraca na niego uwagi - to jest śmieszny widok.
- Gwiazdki ninja? - Jaye spytała cicho, kiedy zobaczyła srebrną broń w ręce Nathalie. Kobieta w czerwonym płaszczy podeszła do czarnowłosej i wyjęła jej to z ręki, kierując się w stronę swojego pokoju. Nikt nie miał odwagi spytać się jej, co chce z tym zrobić.
- Potrzebujemy Samuela. - Powiedział cicho Alec do Nathalie, która westchnęła teatralnie i wcisnęła kilka przycisków w telefonie komórkowym.
-Samuel, Jaye jest ranna... Jak to wiesz?... Co się dzieje, Jaquilin?... Jak to do cholery jasnej?... Przyjedź tu.
Nathalie zamknęłam klapkę telefonu i wsadziła go z powrotem do kieszeni swoich ciemnoniebieskich dżinsów. Przez chwilę wpatrywała się w nieco zdezorientowaną Jaye i mruknęła:
- Samuel Jaquilin oficjalnie został twoim Defensorem.
- Ale kiedy?! - Krzyknął Alec i spojrzał się na blondynkę, która trzymała mokry ręcznik na brzuchu. Nie wiedziała o czym rozmawia ta dwójka, ale czuła, że to nic dobrego, a Samuel jest w co nie miara kłopotach, które znowu spowodowała.
- Nasza kochana telepatka sprawiła, że Nicea pokochała ją nad życie. Kazała chronić Samuelowi naszą Jaye, żeby nic jej się nie stało.
- Nie chcę wiedzieć co się dzieje. - Mruknęła Jaye i wstała z podłogi, próbując nie krzyczeć z bólu. Chciała się dowiedzieć jak najwięcej na temat chłopaka bez głowy. W końcu to ona teraz mogła być na jego miejscu, a on mógł być tylko lekko ranny.

- Czy ktoś do cholery może mi wyjaśnić, co tu się dzieje? - Paul przejechał ręką po szyi i spojrzał na Jaye i Camille, które próbowały pozbyć się krwi z niebieskiego t-shirtu jednej z dziewczyn. - Potrzebuję tu Aleka i Nathalie. - Jaye wzruszyła ramionami i wróciła do wielkiej plamy na koszulce. Nie chciała pozbywać się swoich ulubionych rzeczy w takim tempie.
Nagle do pokoju wparował Alec, Nathalie i zdyszany Samuel, trzymający w lewej ręce małą książeczkę w czerwonej oprawie.
- Co wiecie o mojej matce? - Syknął w ich stronę Paul i przyłożył palec do piersi Aleka, który spojrzał się krzywo na niego i szepnął:
- Weź palec z mojej klatki albo wsadzę ci go...
- Alec! - Krzyknął zszokowany Samuel i podszedł do Jaye, która była zbyt skupiona na koszulce, żeby zauważyć i usłyszeć cokolwiek, dlatego, gdy czarownik dotknął jej ramienia podskoczyła lekko na łóżku. Nie była zszokowana jego wyglądem. Kiedy już dowiedziała się, że Samuel czuł wszystko to, co ona i miał dodatkowo wyrzuty sumienia przez to, że nie mógł jej uratować zrobiło jej się przykro, ale uznała, ze to nie ona kazała mu być jej Defensorem. Zazdrościła mu tylko ciekawych tatuaży, które pojawiały się wraz z przypływem mocy. Sama chciała sobie kiedyś zrobić tatuaż, a później poznała Upadłe Anioły i dowiedziała się, ze ma wizje i przestała marzyć o takich przyziemnych rzeczach. W końcu w jej rękach znajdowało się życie wielu ludzi, w tym jej, a z tym nic nie wygra.
- Co z moją matką? - Ponowił swoje pytanie Paul, chowając ręce do kieszeni. Bał się, że może zrobić coś, czego później będzie szczerze żałował. Co prawda mógł łatwo pozbyć się obu Upadłych, ale z dwoma czarownikami nie miał szans, nawet jeśli jeden nie wiedział jeszcze na co go stać.
- Jest demonem. Alec ją zabił i teraz pewnie błąka się po zaświatach. Wiemy tylko, że współpracowała z Tymi Złymi.
- Na pewno nie moja mama... - Szepnął zszokowany Paul i usiadł w czerwonym fotelu, chowając twarz w dłoniach. Wszystkim zebranym co prawda było mu go szkoda, ale jeszcze kilkanaście minut temu groził im z broni palnej, więc emocje stały się mniej ważne, przesłaniane wizją śmierci. Nikt nie lubi umierać... a już szczególnie nie dwa razy. Życie po życiu zapewne było ciekawsze aniżeli życie w trumnie.
- Moja matka z całą pewnością nie była Tą Złą.
- Moja matka z całą pewnością nie była Tą Złą. - Przedrzeźniała go Nathalie - A co przed chwilą powiedziałam?!
- Że była. - Westchnął Alec. Znał gierki Nathalie. Gdyby nikt jej nie odpowiedział, ostro by się zdenerwowała a to mogłoby się skończyć co najmniej bardzo źle.
- Brawo! Lizak dla tego pana. Samuel umiesz wyczarować lizaka?
- Myślisz, że gdybym umiał wyczarować słodycze to bawiłbym się w ochronę? - Jaye zaśmiała się cicho i wyprostowała się, żeby zobaczyć, czy coś ciekawego dzieje się na dworze.
- Co ciekawego? - Spytał Samuel, podążając za śladem Jaye. Lekko zszokowany podszedł do okna i spojrzał na Nathalie, która przyglądała się całej sytuacji z rozbawieniem. Dwóch magów, którzy wyglądają za okno i zachowują się jak pięciolatki, które zobaczyły grupkę królików.
- Tam jest Łowca i wcale nie jest ubrany w swój strój. - Nathalie zamarła w przerażeniu i rozejrzała się po zebranych. Wszyscy byli skupieni na mężczyźnie, który włóczył się po podwórku.
Nagle telefon Nathalie zaczął grać elektryczną muzykę.
- To dziwne. Ten Łowca właśnie ma telefon przy uchu. Nathalie chcesz nam coś powiedzieć?
- Nie, czemu? - Odparła dziewczyna i odrzuciła połączenie. W tym samym czasie mężczyzna wpatrywał się zdziwiony w telefon.
- Nathalie? - Ponowił swoje pytanie Alec tym razem nieco ostrzej niż poprzednio. Podszedł do dziewczyny i wyrwał z jej rąk telefon. - Kevin? - Spytał unosząc lekko brwi.  To, że był zdziwiony to mało powiedziane. Był zdezorientowany to bardziej trafne stwierdzenie. Nigdy nie spodziewał się, że kolaborować z wrogiem będzie właśnie Nathalie.

- Czy ty jesteś świadoma, że ci ludzie chcą nas zabić? Czy ty wiesz, w co się wplątałaś?! - Alec krzyczał, wymachując rękoma. Kevin a.k.a Łowca Upadłych siedział w fotelu z skrępowanymi rękoma. Samuel wykonał na nim dodatkowo jeszcze jeden prosty czar. Odebrał mu mowę. Łowca, więc nie mógł ani nic powiedzieć, ani się ruszyć, dodatkowo był nieco przerażony bo Jaye cały czas celowała w jego stronę z odbezpieczonej broni. Czuł się średnio. Z jednej strony wciąż żył, ale to jego nędzne życie zależało od Jaye. Mogła kichnąć, kaszlnąć, mogło jej się odbić i przez przypadek nacisnąć spust. Wystarczy jeden nieostrożny ruch i będzie po chłopaku - co gorsza, nikt nie dowie się o jego śmierci.
- Kevin jest inny. On chce nam pomóc. - Mruknęła Nathalie i wbiła wzrok w blondynkę, która była skupiona na tym, żeby przez przypadek nie odstrzelić nikomu ręki albo co gorsza głowy. Nie chciała mieć na sumieniu dodatkowych żyć.
- A babcia Jaye wcale nie jest wiedźmą. - Powiedział ostro, a kiedy Jaye cicho odchrząknęła, dodał:
- Bez urazy. - Blondynka uśmiechnęła się, nie odrywając wzroku od Łowcy. Co prawda bolały ją już ręce, ale wolała mieć zakwasy i żyć niż stracić głowę.
- Samuel ściągnij z niego czar. Potrzebujemy, żeby się wypowiedział. - Alec cicho wydawał rozkazy. Nie chciał, żeby jego przyjaciele posądzili go władczość. Lubił po prostu panować nad sytuacją.
- Niceo facite vocem ejus retrorsum. (Niceo, spraw, by jego głos wrócił)
- Pogrzało was wszystkich? - Syknął Kevin za co dostał w goleń. Jaye kopnęła go na tyle mocno, na ile pozwoliła jej swoboda ruchów. Nie chciała przez przypadek odstrzelić mu także ręki.
- Mów, co wiesz. - Syknął Alec i podszedł do chłopaka.
Samuel był gotowy, żeby w każdej chwili móc przyszpilić go z powrotem do fotela. Na razie dał mu swobodę ruchów, ale ręce nadal miał skrępowane.
- Nie jest tego za dużo i prawdopodobnie większość nie jest prawdą. Jestem tylko Łowcą... I dopiero tam wstąpiłem.

2 komentarze:

  1. OMG COOOOOOO :O
    Ja jestem w szoku. Jak ty to wszystko wymyślasz? JAK.
    Ja wiem, że mam ograniczony mózg tylko do głupot, ale bez kitu, ty jesteś genialna i ja jestem teraz zazdrosna, ale w dobrym tego słowa znaczeniu, bo cię kocham.
    Sarkastyczna Natalie i jej charakterek >>>>>>>>>.
    "- Weź palec z mojej klatki albo wsadzę ci go..." nie mogę się przestać śmiać, a Aneta twierdzi, że oszalałam hahaha
    Alecccccccccccccccccccccccccccccc >>>>>>>>>>>>>>>>>
    Matko jak ja to uwielbiam.
    Dodaj jutro nowy, bo ja chcę.
    Jak ty wymyślasz zaklęcia? :D
    lov

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow.Jestem w szoku. <3 Uwielbiam to jak piszesz i zgadzam sie z tym co napisano powyzej.
    Dodaj szybciutko nastepny bo jestem ciekawa co sie wydarzy dalej <3 Po prostu KOCHAM KOCHAM KOCHAM to twoje opowiadanie. Moglabys spokojnie napisac ksiazke <3

    OdpowiedzUsuń